sobota, 7 marca 2015

Rozdział 25

Nie czułam się źle w stosunku do Alex'a pomimo, że był on moim przyjacielem. Moim zdaniem po prostu sobie na to zasłużył. Czasami mógłby się zachamować i nie mówić niektórych słów, które mogą zaboleć. No, ale dostał to na co sam sobie zasłużył. Wewnątrz mnie, aż się gotowało ze zdenerwowania.

Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nie wiedziałam czy mam o tym powiedzieć Austin'owi, lecz nie chciałam tego robić, bo to jeszcze mogło pogorszyć relację pomiędzy nimi, a chciałam, aby się pogodzili. Z jeszcze jednej strony nie wiedziałam czego mam się teraz spodziewać po Alexie. Lecz jednego byłam pewna, nic ani nikt nie pozbawi mnie szczęścia, nawet Alex.

Stojąc przy jednej ze ścian, przyglądałam się ludziom, którzy znajdowali się dookoła. Wszyscy byli zupełnie inni. Jedni smutni, drudzy weseli, a jeszcze inni zakładali maski na swoje twarzy, aby nikt nie poznał ich jacy są naprawdę, akurat to znałam bardzo dobrze. Przez całe 7 miesięcy musiałam zgrywać przed ludźmi ze szkoły lub przed nauczycielami, że jestem szczęśliwa i, że nic złego się nie dzieje, gdy tak naprawdę odgrywała się prawdziwa tragedia. Cóż, chociaż dzięki temu umiem do perfekcji kłamać.

Te wszystkie zdarzenia, które wydarzyły się w Londynie, spowodowały to, że mocno wydoroślałam i zmieniłam swoje podejście do życie. Wcześniej było one lekkie i pochopne, a teraz jest wręcz przeciwnie. Jestem zupełnie inną dziewczyną, taką którą wie co to znaczy życie.

- Możemy pogadać? - usłyszałam głos za sobą i domyślałam się do kogo on należy. Odwróciłam głowę w kierunku tej osoby i przekonałam się, że się nie myliłam. Była to Rachel.
- A o czym mamy rozmawiać? Znowu masz zamiar mi mówić, że jesteś odemnie we wszystkim lepsza? Jeżeli tak, to nie zaczynamy rozmowy.
- Nie. To nie o to chodzi. - zaczęła, a jej głos wydawał się być łagodny.? Zbyt łagodny... - Chcę Ci tylko uświadomić, że zniszczyłaś mi życie. Poraz kolejny, ale ten raz był najboleśniejszy. Nie wiem jak można być takim człowiekiem, takim jak ty! ZNISZCZYŁAŚ MOJĄ I AUSTIN'A MIŁOŚĆ. - powiedziała, a jej twarz wydawała się być wprost straszna tak, że trochę mnie przeraziła.

Przez dłuższą chwilę, analizowałam jej słowa w głowie i wreszcie one do mnie dotarły. Czy ona powiedziała, że byli parą? Nie, to było niemożliwe.

- O, Jezu. Myślisz, że Ci w to uwierzę? Jeśli tak, to jesteś w BŁĘDZIE.
- Myślisz, że jak masz najfajniejszego chłopaka, to Ci wszystko wolno?! NIE, nie jesteś księżniczką i zrozum, bo jak nie, to inaczej...
- Co inaczej? Kontynuuj, Rachel. Ja chętnie Ciebie posłucham. - Austin, założył ręce na piersi i patrzył na dziewczynę, wyczekując jej odpowiedzi. - I co? Teraz nie masz nic już do powiedzienia? Napewno? Chcę Ci uświadomić dziewczynko, że pomiędzy nami nigdy nie było miłości, więc nie opowiadaj takich bzdur mojej dziewczynie, bo i tak Ci nie uwierzy, ponieważ jest bardzo mądra, i nie wierzy w kłamstwa.

Austin, bardzo mi zaimponował tym, że tak dopowiedział, Rachel. Dziewczyna, była trochę zmieszana, ale szybko odnalazła pewność siebie.
- Jeszcze będziesz żałować, że jesteś z nią, a nie ze mną. - wysyczała z jadem w głosie. Wtedy zobaczyłam jak Austin podchodzi do mnie i przytula od tyłu, kładąc ręce na moich biodrach.
- Nie wydaję mi się. Ona jest moją księżniczką. - nawet nie umiem opisać tego, co czułam kiedy to usłyszałam. Nazwał mnie wprost przepięknie. Każda dziewczyna marzy, aby chłopak ją tak traktował. Nie dziwiłam się Rachel, że była taka zazdrosna.
- Jeszcze zobaczymy! - powiedziała i odeszła.

Usłyszałam delikatny śmiech za sobą, doskonale wiedziałam do kogo należy, był on Austin'a. Był on jak ukojenie na wszystkie rany, które jeszcze nie zdołały się zagoić. Jeszcze z miesiąc temu, niepomyślałabym, że zdołałam zaufać jakiemuś chłopakowi, a tu proszę. Chociaż oczywiście, że nie było one jeszcze w stu procentach.

- Śmieszna ona jest. - powiedział, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Jak znowu będzie się do Ciebie czepiać, to powiedz mi, ok?
- Nie, Austin. Nie jestem małym dzieckiem i niepotrzebuję niańki.
- Tak? A ja jestem twoim chłopakiem i chcę o Ciebie dbać. - uśmiechnął się do mnie, zmieniając także położenie, że teraz stał na przeciw mnie. W jego oczach widziałam okropne szczęście, które spowodowane było prawdopodobnie naszym związkiem.

***
Siedziałam ze znajomymi w parku. Między nami panowała naprawdę fajna atmosfera. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a niektórzy pili alkohol. Ja osobiście tego nie robiłam, wolałam mieć trzeźwy umysł niż potem żałować, że zrobiłam coś głupiego i beznadziejnego po pijaku. Ale po mimo tego, że nic nie piłam to i tak bardzo dobrze się bawiłam.

W naszym towarzystwie oczywiście nie było Alex'a, który omijał mnie i Austin'a szerokim łukiem. Mój chłopak domyślał się o co może mu chodzić, bo ja nic mu nie mówiłam, lecz nie kłócił się z nim, ani nic podobnego. Chyba wiedział, że bym nie chciała, aby to robili.

Siedziałam na ławce obok Kelly i Amy, które w przeciwieństwie do mnie już się trochę napiły. Wtedy sobie uświadomiłam, że byłam chyba jedyną trzeźwą osobą w tym towarzystwie, bo Mike czy Austin byli już nieźle wstawieni, za to Cody był trochę mniej pijany.

- Ej, może już nie będziecie pić, co? - spytałam, gdy chłopcy sięgneli po kolejne butelki z piwem. Może i mi to nie przeszkadzało, ale uważałam, że powinni przystopować jak na dzisiaj. Teraz siedzieli na trawie, ale byłam pewna prawie w stu procentach, że jeżeli wstaną to nie będą mogli utrzymać się na nogach.
- Przestań, chyba trzeba się kiedyś wyluzować, co? - powiedział, Austin. Ale złożenie tego zdania przyniosło mu duży trud, nie chciałam nim dyrygować, ale naprawdę uważałam, że powinien już przestać. Nie chciałam, aby coś mu się stało, chociaż teorytycznie nie było możliwe, ale gdyby zaczął częściej sięgać po taką dawkę alkoholu nie wiadomo jak może się to skończyć, a przecież można się od tego uzależnić.

Popatrzyłam z politowaniem na chłopaków, którzy właśnie sięgali po kolejny łyk alkoholu. Było mi ich trochę żal, a zarazem chciało mi się śmiać z ich szczeniackiego zachowania.

- Kochanie? Zależy Ci na mnie? - spytałam, może moje pytanie było za wcześnie postawione ze względu, że byliśmy ze sobą dość niedługo, ale musiałam go jakoś podejść.
- Austin, nie mów ,,tak''. Ona coś kombinuje, mówię Ci! - krzyknął, Cody, na co ja tylko przekręciłam oczami.
- Zamknij się! - skarcił Cody'ego, a ten tylko podniósł ręce w geście obronnym. - Co mówiłaś, kochanie? - spytał, a ja w tamtej chwili podeszłam do niego i kucnęłam przy nim. Spojrzałam mu prosto w oczy, które błyszczały przez nadmiar alkoholu.
- Spytałam, czy Ci zależy na mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział nie mal od razu i bez żadnego zająknięcia się. Byłam pewna, że mówi prawdę.
- W takim razie nie pij już, proszę. - powiedziałam mu prosto w oczy, a Austin spuścił głowę.

Naprawdę nie chciałam mu niczego nakazywać, ale nie chciałam, aby psuł swoje zdrowie przez jakieś głupie piwa. Był dla mnie ważny i niechciałabym, aby coś mu się stało.

- Jeżeli to dla Ciebie ważne, to dobrze. Ale mam jeden warunek... - na moją twarz od razu wkradł się uśmiech, byłam bardzo ciekawa co ten głupek już wymyślił. Patrzyłam na niego, a na jego buzi widniał łobuzerski uśmiech, który nie chciał zniknąć.
- Uuu... - usłyszałam gwizdy chłopaków i śmiech dziewczyn, spojrzałam na nich, i pokręciłam z rozbawieniem głową.

Chciałam, aby brunet w końcu coś powiedział, ale on wzamian tego cały czas milczał, a nawet mówił coś na ucho do Mike'a, po czym patrzyli na mnie i się śmiali.

- Będziesz musiała mnie odprowadzić.

~~~~
Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę wam się spodoba :)

P.s Zwiastun do opowiadania już jest

ask.fm/Juliaaaa235