wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 5

***Wspomnienie***
Siedząc przy stoliku, cały czas się śmiałam. Tak, o wiele bardziej lubiałam być pijana, bo zapominało się wtedy o rzeczywistym świecie.
Wtedy, nie kontaktowałam już wogóle, nie miałam świadomości co robię...
Nagle po mojej jednej ze stron, usiadł Austin, który jeszcze przed chwilą siedział na przeciwko mnie.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha, a ja poczułam jak na moich policzkach powstają rumieńce. - Z resztą jak zawsze. -dodał, a ja się do niego uśmiechnęłam. Znowu patrzyliśmy sobie w oczy, nie wiedziałam zupełnie co się ze mną dzieję, byłam jakby nie sobą...
Austin, zaczął odgarniać moje włosy z twarzy, a potem zaczął jeździć dłonią po moim ramieniu. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie...
W pewnym momencie, Austin wbił się zachłannie w moje usta, złapał mnie za biodra i posadził na swoich kolanch. Ten pocałunek był taki agresywny i namiętny, że aż nie mogliśmy oderwać się od siebie, a zrobiliśmy to dopiero gdy zabrakło nam oddechów...
***Koniec Wspomnienia***

W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, nie chcąc, żeby Kelly je widziała, pobiegłam na górę do swojej łazienki. Wpadając do niej, zamknęłam ją, a sama zjechałam po ścianie na podłogę. Miałam wrażenie, że moje łzy wylewają się litrami, a ja nie miałam najmniejszgo zamiaru ich powstrzymać. Co on wogóle sobie myślał, że pójdziemy do toalety i tam mnie zaliczy?! Czy może jak pierwsza lepsza polece za nim do jego domu?! Perfidny dupek! Wykorzystał to, że byłam pijana. Już nigdy więcej się nie napiję, nie potym.

To naprawdę bolało, bolało to, że tylko gdy zrobiłam się pijana, to jakiś idiota myślał, że wszystko mu wolno. Dlaczego zawsze złe rzeczy przytrafiają się mnie? Dlaczego nie mogą się przydarzyć innej osobie?

W pewnym momencie, wstałam z podłogi i podeszłam do mojej kosmetyczki, wyjmując z niej...żyletke. Trzymając ją w ręku, wykonałam jedno draśnięcie na lewej ręce, gdzie zaraz zaczęła lecieć krew. Miałam tych ran już trochę, dlatego też zawsze nosiłam bransoletki na tej ręce. Nie poczułam bólu, bo ten był mały w porównaniu z psychicznym...

Nie mogłam zrozmieć, dlaczego faceci traktują dziewczyny czy kobiety, jak zabawki do łóżka, przecież my też mamy uczucia, prawda?
- Mia, otwórz. Nie będziesz siedziała tam, przecież wieczność. - mówiła Kelly przez drzwi, ale ja nie miałam zamiaru stąd wychodzić, w tym momencie chciałam pobyć sama.
- Nie, Kelly. Teraz chcę być sama. - powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły kolejne łzy.
- Dobrze. To ja idę do domu. Na razie.
To oczywiście nie była wina Kelly, ale ja nie potrzebowałam żadnego towarzystwa...

***
Parę godzin siedziałam w swoim pokoju i płakałam. Nie mogłam znieść tego, że gdy byłam pijana to on dotykał mnie i całowaliśmy się. Może dla osoby z boku wydawało się to dziwne, ale jeśli ten ktoś nie przeżył tego co ja, to z pewnością nie wie o czym mówię.

Po paru godzinach, postanowiłam się ogarnąć. Nie chciałam w tej sytuacji nic jeść, dlatego też tylko napiłam się soku. Domyślałam się, że wyglądam tragicznie, za pewne jeszcze gorzej niż rano, lecz nie obchodziło mnie to. Postanowiłam obejrzeć jakiś film, z moich wyborów padło na "Zmierch", nie patrząc jaka to część, włożyłam płytę do DVD i usiadłam z powrotem na sofę. Za chwilę film się zaczął, a ja swój wzrok wbiłam w ekran telewizora. Film ten oglądałam już parę razy, lecz wtedy nie miałam nic innego do roboty.

Podczas oglądania filmu, uświadomiłam sobie, że prawdziwa miłość istnieje tylko na ekranie, w prawdziwym życiu nie istnieje, w nim liczy się tylko seks. Ja już dawno przestałam marzyć, że spotkam chłopaka, który mnie pokocha, a ja jego, nie łudziłam się. Takie coś nie istnieje. Nie istnieje chłopak, który pokochał by dziewczynę bez interesownie...

Oglądając końcówkę filmu, trochę zamarzyła mi się taka miłość do końca życia, ale tak jak powiedziałam wcześniej nie łudziłam się i to już od jakiegoś czasu, ale ta wczorajsza/dzisiejsza sytuacja to bardziej umocniła.

Po paru minutach, film dobiegł końca, a w moich oczach znowu nabrały się łzy, ale je powstrzymałam. Nie chciałam znowu płakać. Może pomyślicie, że jestem bardzo słaba, ale to nieprawda, ja po prostu czasem nie miałam już siły na to wszystko, na tych wszystkich facetów, którzy patrzą tylko na tyłek i cycki, i na ludzi, którzy widzą tylko czubek własnego palca, a nie widzą tych wszystkich ludzi dookoła nich, którzy mają problemy...

***Oczami Austin'a***
Siedąc w swoim pokoju, rozmyślałem o Mii. Gdy wczoraj się całowaliśmy, czułem się jak nigdy przedtem, jej usta były takie słodkie i całowały tak bardzo delikatnie. Może zapytacie czy żałuję, że tak jakby ją wykorzystałem. Odpowiedź brzmi, nie. Nie żałuję tego, bo to było silniejsze ode mnie. Czułem jak powoli się w niej zakochuję, lecz nie byłem pewiem czy powinienem. Mia, to najwspanialsza dziewczyna jaką spotkałem, ale ona nikogo nie dopuszcza do siebie. Jest jak taka lalka zamknięta w pedełku z, którego nie chce wyjść. To z nią była jak taka miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie odwzajemniona i byłem pewien, że nie odpuszcze.

***
Idąc przez ciemny park, ujrzałem w oddali drobną postać, Mii. Gdy tylko ją zobaczyłem na moje usta wkradł się łobuzerski uśmiech. Chciałbym wtulić ją w swoje ramiona, ale wiedziałem, że to niemożliwe. Ta dziewczyna, w tak krótkim czasie, zaprzątała cały mój umysł.
- Cześć. - powiedziałem, ale ona nic nie odpowiedziała.
Co ja znowu zrobiłem?
- Mia. - złapałem ją za ręke i odwróciłem tak, aby stała przodem do mnie.
- Zostaw mnie. - powiedziała tak cichutko, że ledwo usłyszałem te zdanie. Dziewczyna, za wszelką cene unikała mojego wzroku, wodziła nim wszędzie tylko nie patrzyła na mnie.
- O co chodzi? - spytałem, a wtedy Mia spojrzała na mnie. Chociaż na dworzu było dość ciemno, zauważyłem jak w jej oczach napływają łzy.
- Ty się jeszcze pytasz?! Nie jesteś dla mnie nikim ważnym, więc zostaw mnie w spokoju. Nie dawno wróciłam z Londynu i chcę poukładać swoję życie, a ty ciągle czegoś ode mnie chczesz. Nie dajesz mi spokoju, a na wczorajszej imprezie zachowałeś się jak totalny dupek! Wykorzystałeś mnie, gdy byłam pijana, czy ty masz wogóle uczucia?!
Dziewczyna, wypowiedziała każde zdanie, dokładnie i głośno. Widziałem w jej oczach ból, taki potworny ból i to przeze mnie. Owszem, jej słowa mnie zabolały. Powiedziała, że nie jestem dla niej nikim ważnym i mimo, że to wiedziałem to gdy to usłszałem, bolało to o wiele bardziej.
- Ale, skąd wiesz?
- Wiesz, mam przyjaciółki, które mi powiedziały i jestem im za to bardzo wdzięczna. Cholerny hipokryta. - rzuciła ostatnie zdanie na odchodne, pozostawiając mnie w totalnym osłupieniu. Nie wiedziałem co mam robić. Nie była moją dziewczyną, ani przyjaciółką, tylko znajomą w, której się zakochuję i chciałem zdobyć jej zaufanie, ale wiedziałem, że teraz to nie będzie takie łatwe...

***Oczami Mii***
Gdy go spotkałam chciałam go uderzć z plaskacza, lecz nie chciałam robić scen, nie chciałam, aby widział, że tak bardzo mnie to zabolało. Powiedziałam mu prosto w oczy to co chciałam, a on jak było widać, był dość zszokowany, że o tym wszystkim wiem. Był dla mnie zwykłym znajomym, a czuł się tak jakby był dla mnie nie wiadomo kim. Co on myślał, że wlece mu w ramiona tak jak każda by to zrobiła? Może wcześniej, ale nie teraz, nie po tym wszystkim co się wydaryło w Londynie. Ja potym już nie umiem nikomu zaufać, nie potrafię...

~~~~~~~~~~~
I jest szybciutko rozdział...

ask.fm/Juliaaaa235

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 4

Od godziny, bawiłam się świetnie na dyskotece. Mój humor uległ zdecydowanej poprawie, a to za sprawą ludzi jacy mnie otaczali. A co najważniejsze, myślałam, że Austin będzie nachalny, a było wręcz przeciwnie, zachowywał się tak jakbym wogóle go nie interesowała, oczywiście złapałam go kilka razy na tym jak mi się przyglądał, ale to wszystko.

Tańcząc właśnie, wraz ze swoją przyjaciółką, byłam już trochę pijana i prawie ze wszystkiego się śmiałam. Nie, nie myślcie, że coś brałam, tylko na mnie tak właśnie działał alkohol.
- Jest fajnie, prawda? - powiedziała, Kelly.
- Tak. - odparłam, dalej tańcząc. Bawiłam się naprawdę znakomicie, niczym nie mogłam opisać tego stanu, jaki był we mnie. Zapomniałam wtedy o całej rzeczywistości, i tak naprawdę z tą świadomością, było mi o wiele lepiej.

Amy zaproponowała, abyśmy się czegoś napiły, co też zrobiłyśmy. Zamówiłyśmy drinki, po czym je wypiłyśmy.

- Zatańczysz? - spytał ktoś, wprost do mojego ucha, a ja popatrzyłam niepewnie na Amy. Odwróciłam się tak, abym stała twarzą do tej osoby i ujrzałam jego. Już myślałam, że o mnie zapomniał, a tu znowu się to zaczyna.
Patrzyłam wprost w jego zielone oczy, a on w moje. Nie wiem czemu, ale nie chciałam przerywać tego momentu. Teraz, gdy dobrze nie kontaktowałam, nie chciałam tego przerywać, chciałam jak najdłużej być zatopiona w jego oczach. Sama, do końca nie wiedziałam co się ze mną działo.
Austin delikatnie się uśmiechnął.
- To co? - spytał ponownie, wystawił mi rękę, którą złapałam i razem poszliśmy zatańczyć, gdzie właśnie leciała wolna piosenka.

Oplotłam swoję ręce wokół jego szyji, a on położył swoje na moich biodrach. W tamtym momencie, nie przeszkadzało mi, że jakiś obcy facet mnie dotyka, wtedy nie byłam tego świadoma, ale gdybym była trzeźwa na pewno bym na to nie pozwoliła.

Tańcząc w rytm muzyki, patrzyliśmy sobie w oczy. Austin, co chwila się do mnie uśmiechał, a ja to odwzajemniałam. Taniec przeminął w bardzo miłej atmosferze.
- Dziękuję. - szepnął mi do ucha, gdy piosenka się zakończyła.
- Za co? - spytałam, ledwo stojąc na nogach.
- Za taniec. - uśmiechnął się i odszedł, a ja to samo zrobiłam po chwili. Idąc w kierunku Amy i Kelly, które siedziały przy stoliku, nie docierało jeszcze do mnie, że mogłam robić Austin'owi nadzieję, ale wtedy kompletnie o tym nie myślałam...
- Widzę, że się dobrze bawisz. - powiedziała Kelly, a ja uśmiechnięta wzruszyłam ramionami. Dziewczyny się zaśmiały i wróciły do rozmowy, ale ja się nie włączałam do dyskusji, bo i tak ledwo siedziałam.

***Oczami Austin'a***
Cieszyłem się, że Mia zgodziła się ze mną zatańczyć, lecz wiedziałem, że gdyby była trzeźwa to by mi na to nie pozwoliła, ale mimo wszystko cieszyłem się, że chociaż przez chwilę mogłem jej dotknąć i popatrzeć w jej piękne oczy.

Jednak najbardziej chciałbym wiedzieć, dlaczego Mia tak się zachowuje. Jej zachowanie naprawdę było dość dziwne i mimo, że znałem ją tak króciutko, mnie to martwiło.

Siedząc wraz z kumplami przy stoliku, obserwowałem Mie. Dziewczyna była bardzo pijana i prawie cały czas się śmiała. Byłem pewien, że jutro rano, nie będzie nic pamiętać z dzisiejszego wieczoru, ale ja będę, w przeciwieństwie do dziewczyny, wypiłem tylko dwa piwa.
- Trzeba w końcu wyrwać jakieś dziewczyny. - oznajmił, Mike, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Muszę przyznać Ci rację, stary. - powiedział Alex, i oby dwoje spojrzeli na mnie.
- Nie, ja odpadam. - powiedziałem, a oni wytrzeszczyli na mnie oczy.
- Austin, nie poznaję Cię. Jeszcze niedawno, pierwszy się rwałeś. - oznajmił Alex, a ja przekręciłem oczami. Nie miałem ochoty wyrywać jakiś pustych panienek, gdy tak naprawdę podobała mi się, Mia.
- Ej, ty się chyba zakochałeś. - powiedział, Mike.
- To nie twoja sprawa. - walnołem go pięścią w ramię, na co się zaśmiał, i obaj odeszli, podrywać jakieś "laleczki", a ja zostałem sam przy stoliku, myśląc cały czas o Mii. Ta dziewczyna całkowicie zaprzątała moją głowę.

Postanowiłem podejść do stolika przy którym siedziały dziewczyny. Nie wiedziałem co do końca chce zrobić, ale w żaden sposób nie wykorzystałbym Mii, gdy była pijana, nie byłbym do tego zdolny, w stosunku do niej.
- O czym gadacie? - spytałem, gdy usiadłem obok nich.
- A o wszystkim. - odpowiedziała przez śmiech, Amy, a ja ukradkiem spojrzałem na Mie, która cały czas się z czegoś śmiała, aż sam uśmiechnąłem się pod nosem...

***Oczami Mii***
Budząc się rano, poczułam mocny ból głowy, który objawiony był kacem. Moja głowa wręcz pękała od nadmiaru alkoholu poprzedniego wieczoru, najmniejszy dźwięk wywoływał u mnie ból. Powoli zwklekłam się z łóżka, kierując się na dół, do kuchni. Gdy już do niej dotarłam to nalałam sobie wody i wzięłam jakieś tabletki, mając nadzieję, że chcoiaż trochę ból zniknie.

Miałam szczęście, bo moi rodzice wyjechali na weekend, więc nie zobaczą mnie w takim stanie. Wracjąc do pokoju, próbowałam przypomnieć sobie coś z wczorajszego wieczoru, lecz na marne. Nic nie pamiętałam, oprócz początku imprezy. Mam nadzieję, że zbytnio nie zaszalałam...

W pokoju, upadłam na łóżko, i z powrotem przykryłam się kołdrą. Myślałam o wczorajszej imprezie, a właściwie próbowałam myśleć. Próbowałam sobie przypomnieć na wszelkie sposoby, ale bez skutku, aż w końcu odpuściłam.

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Tak wiem, bardzo ciekawe zajęcie, ale co ja innego mogłam robić. Nagle w pokoju rozniósł się dźwięk dzwoniącego, mojego telefonu, ból głowy znów powrócił.
- Tak? - powiedziałam, zmęczonym głosem.
- Cześć kochana! - wydarła się do telefonu Kelly, tak, że musiałam odsunąć telefon od ucha.
- Kochanie, nie drzyj się tak, proszę. - powiedziałam proszącym głosem, a po chwili usłszałam śmiech mojej przyjaciółki.
- Już dobrze, dobrze. A jak tam po wczorajszym wieczorze?
- Wspaniale. - powiedziałam z sarkazmem, ale gdy nie usłyszałam odpowiedzi, postanowiłam kontynuować. - A tak na serio, to głowa mi pęka na maksa, że aż nie wyrabiam, a ty to jeszcze poprawiłaś, a tak poza tym, to nic nie pamiętam...
- Oj, moje biedactwo. To też nie pamiętasz... A z resztą nieważne. Niedługo będę. - powiedziała, a ja się zdenerwowałam. Nie mogłam nic na to poradzić, od tamtego czasu już tak reagowałam i w każdym zdarzeniu widziałam jakieś zło, ale wcale się sobie nie dziwiłam...
- Kelly, co ty powiedziałaś?!
- Nic. Niedługo się zobaczymy. - oznajmiła, a za chwilę usłyszałam charakteryzujące pikanie w telefonie, które oznaczało, że dziewczyna się rozłączyła.

Siedziałam w salonie, nadal zdezorientowana. Skakałam bez celu po kanałach, bo tak naprawdę nie myślałam o tym, tylko o tym co chciała powiedzieć mi Kelly. Może byłam zbyt przewrażliwiona, ale każdy zachowywał by się tak samo, gdyby był na moim miejscu.

Nie mogąc znaleźć żadnego programu, który by mnie interesował, włączyłam byle jaki, wiedząc, że i tak nie będę go oglądać. Zastanawiało mnie, co być może wydarzyło się na tej dyskotece i czy to znowu odbije się na mojej psychice. Miałam milion myśli w głowie, a na żadne pytanie nie znałam odpowiedzi.

Po parunastu minutach mojego bez sensownego oglądania TV, przyszła Kelly. Dziewczyna wyglądała o niebo lepiej odemnie, ja w porównaniu do niej wyglądałam jak jakieś straszydło.
- To, może opowiesz mi, co się wydarzyło wczoraj na imprezie? - spytałam, gdy siadałyśmy na kanapie, a ona popatrzyła na mnie nie pewnie. Zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać, chociaż trochę intuicja podpowiadała mi, że to nie będzie nic dobrego.
- Jesteś moją przyjaciółką i wiesz, że zawsze Ci mówię prawdę, tak też będzie w tym przypadku, więc proszę nie myśl, że to kłamstwo... - Kelly, gadała jak najęta i trochę nie do rzeczy, dlatego też zachciało mi się trochę śmiać, ale powstrzymałam się od tego.
- Kelly, do rzeczy. - powiedziałam spokojnie, i z fałszywym uśmiechem na twarzy.
- No więc, wczoraj...na imprezie...dużo tańczyłyście z Amy...i TY dużo wypiłaś...tak, że chyba wogóle nie kontaktowałaś.
- Dziewczyno, przejdź do rzeczy! - powiedziałam, bo byłam już trochę zirytowana jej gadaniem.
- No więc ty i...Austin, tańczyliście ze sobą, i z tego co mi wiadomo śliniłaś się na jego widok. Przetańczyliście tą romamtyczną piosenkę, a potem ty cała szczęśliwa przyszłaś do mnie i do Amy do stolika, a po parunastu minutach dosiadł się do na Austin. Na początku gadaliśmy o różnych rzeczach, ale potem on usiadł obok Ciebie zaczął Cię dotykać, co Ci się podobało, bo cały czas byłaś uśmiechnięta, a potem się całowaliście... - zakończyła swoją wypowiedź Kelly, a mi zaczęło się to przypominać...

***Wspomnienie***
Siedząc przy stoliku, cały czas się śmiałam. Tak, o wiele bardziej lubiałam być pijana, bo zapominało się wtedy o rzeczywistym świecie.
Wtedy, nie kontaktowałam już wogóle, nie miałam świadomości co robię...
Nagle po mojej jednej ze stron, usiadł Austin, który jeszcze przed chwilą siedział na przeciwko mnie...
~~~~~~~~~
Ten rozdział, to jedna wielka katastrofa, chociaż w malutkim stopniu mi się podoba.
Pozdrawiam:*
ask.fm/Juliaaaa235

NIECH KAŻDY KTO PRZECZYTA, ZOSTAWI PO SOBIE ŚLAD, JAKIM JEST KOMENTARZ!

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 3

Prawie całą noc przepłakałam. Wtedy, już nie umiałam powstrzymać tych wszystkich emocji, gdy zobaczyłam te zdjęcia było o wiele gorzej. Wszystko siedziało we mnie z potrojoną siłą i za nic w świecie nie chciało dać o sobie zapomnieć, a ja czułam, że to jeszcze nie koniec, że coś jeszcze wydarzy się w związku z tym. To wszystko nie dawało mi spokoju. Wiem, że zapewne najlepiej było by komuś powiedzieć, ale nia miałam odwagi. Co więcej bałam się reakcji rodziców, gdybym im to opowiedziała.

Powoli zaczęłam otwierać oczy, a po chwili moim oczom ukazał się mój pokój, a ja usłyszam kroki kierujące się w stronę mojego pokoju.
- Mia, śpisz? - spytała, moja mama przez drzwi.
- Nie. - odparłam, równocześnie wstając z łóżka.
- To wstawaj, bo się spóźnisz. - powiedziała, a zaraz usłyszałam kroki oddalające się od mojego pokoju. Ja natomiast stałam przed szafą, nie mając zupełnego pojęcia, co na siebie włożyć, w końcu wybrałam leginsy i róźową bluzkę na krótki rękaw, a do tego ciemną, różową bluzę, następnie poszłam do łazienki, gdzie wykonałam podstawowe czynności toaletowe, zostawiając swoje włosy rozpuszczone.

Zabrałam rzeczy z pokoju i poszłam na dół, do kuchni.
- Mia, mamy do Ciebie pytanie. - zaczęła mama, a ja na nią popatrzyłam wzrokiem, aby kontynuowała. - Masz 18 lat i możesz o tym nie chcieć rozmawiać, ale proszę odpowiedz nam, czy w Londynie coś złego się wydarzyło? - spytała, a mnie zatkało. Popatrzyłam na nich nie pewnie, raz patrzyłam na mame, a raz na tate, którzy dokładnie mi się przyglądali, jakby chcieli ze mnie wyczytać dosłownie, wszystko. Przez chwilę miałam wzrok wbity w talerz przede mną, nic się nie odzywając.
- A skąd takie przypuszczenie? - spytałam, niepewnym głosem.
- Coż, od swojego przyjazdu, inaczej się zachowujesz, jesteś jakaś inna... - powiedziała moja mama, ale ja jej przerwałam.
- Nic się nie wydarzyło! - krzyknęłam i wyszłam z kuchni, kierując się do wyjścia z domu.

Idąc do szkoły, w mojej głowie nic nie siedziało, żadna myśl, co było dość dziwne, lecz nagle zaczęłam myśleć o Austin'ie. Nie miałam nic do tego chłopaka, ale byłabym mu bardzo wdzięczna, jakby mi się tak nie przyglądał.

Z moich rozmyśleń, wyrwał mnie dźwięk sms'a z mojego telefonu.
- "Będę czekać na Ciebie pod szkołą."
Był on od Amy. Zaciekawiła mnie jego treść, dlatego trochę przyspieszyłam swojego kroku.

Gdy dochodziłam już pod szkołę, ktoś chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do drzewa, a moje serce zabiło szybciej, ponieważ nie widziałam dobrze twarzy tej osoby, bo miała kaptur na głowie, a ja obawiałam się najgorszego. Czy możliwe, żeby ON, aż tu przyjechał? Czy możliwe, aby mój koszmar miał się powtórzyć?
- Ej, to tylko ja. - powiedział, spokojnym głosem...Austin, a ja odetchnęłam z ulgą. Mimo, że mnie denerwował to w tamtym momencie, miałam ochotę się do niego przytulić.
- Zwariowałeś? - spytałam, z lekkim śmiechem.
- Sory, nie chciałem Cię przestraszyć. - powiedział, z lekkim uśmiechem, a ja...również się do niego uśmiechnęłam.
- Nic się nie stało. - powiedziałam, chciałam skłamać i tak też zrobiłam, sama nie wiedząc, dlaczego.
- To dobrze, ale mam do Ciebie sprawę. - Austin oparł się jedną ręką, po mojej prawej stronie.
- Jaką? - spytałam się, nie będąc wogóle zdenerwowaną. Nie byłam zdenerwowana tym, że był tak blisko mnie. Nic.
- Chciałbym Cię zaprosić na randkę. - powiedział, a na mojej twarzy, gdzie jeszcze przed chwilą gościł uśmiech, teraz zniknął. Wiedziałam, że to nastąpi, ale ludzie ja jestem tu drugi dzień po powrocie, a tu już jakiś koleś chce się ze mną umówić! Gdybym nie była po przejściach, zapewne bym się ucieszyła, że taki chłopak jak Austin chce się ze mną umówić, ale nie teraz, to była zdecydowanie za wcześnie, ja nie byłam gotowa i miałam jeszcze w głowie te wszystkie wspomnienia z ostatnich miesięcy. - Powiedziałem coś, nie tak?
- Nie, ale... - zrobiłam przerwę, niewiedząc co powiedzieć. Nie chciałam go urazić, dlatego też myślałam nad doborem słów w głowie.
- Ale, co? Nie podobam Ci się? Sory, ale w to jednak nie uwierzę, bo prawie, każda dziewczyna się za mną ugania.
Popatrzyłam na niego i zobaczyłam jak mnie obserwuję, z góry do dołu, a po moim ciele przeszły dreszcze.
- Po prostu nie chce i już. Zrozum! - odepchnęłam go i udałam się w kierunku szkoły, gdzie czekała na mnie Amy, którą zauważyłam.

Zirytowało mnie zachowanie Austin'a,  rozumiem, że mogłam mu się spodobać, ale zachowywał się tak, jakby był nie wiadomo kim.
- Hej, to co chciałaś? - spytałam, gdy do niej  podeszłam.
- Bo widzisz... - zaczęła, gdy zmierzałyśmy do budynku - Pomyśleliśmy, że w związku z twoim przyjazdem, wybierzemy się na dyskotekę, z tej okazji. - Amy popatrzyła na mnie niepewnie, a ja się do niej uśmiechnęłam. Mimo, że w ostatnim czasie, jest ze mną źle, to pomyślałam, że jakaś rozrywaka może mi dobrze zrobić.
- Cieszę się.
- To dobrze, bo myśleliśmy, że będziesz się wykręcać.
- Nie ma obaw. - zaśmiałam się.

Idąc z Amy korytarzem, zauważyłyśmy Kelly, która od razu gdy nas zobaczyła, podbiegła do nas.
- I co? - skierowała swoje pytanie do Amy.
- Zgodziła się. - odpowiedziała szczęśliwa.
- No właśnie, i zamierzam dobrze bawić się z moimi przyjaciółkami. - wzięłam dziewczyny pod rękę i poszłyśmy dalej. Tak naprawdę, to nie wiedziałam kto będzie na tej dyskotece, ale wydawało mi się, że zapewne ludzie z mojej klasy, a to oznaczało, że Austin również tam będzie.

***Oczami Austin'a***
Nie wiedziałem o co chodzi tej dziewczynie. Chciałem zaprosić ją na randkę, a ta już za pewne się obraziła. Rozumiem to, że znamy się bardzo krótko, ale to nie stoi na przeszkodzie, aby razem gdzieś wyjść. Nie wiedziałam, dlaczego Mia tak na mnie reaguje, w końcu przy Alex'ie, zachowywała się normalnie, a przy mnie zupełnie inaczej, ale dzisiaj chociaż uśmiechała się do mnie, był to chyba jedyny plus.

Idąc szkolnym korytarzem, zauważyłam Mie wraz z przyjaciółkami, była taka radosna, wyglądała wtedy jak anioł, istny anioł.
- Siema, stary. - powiedział Alex, którego nawet nie zauważyłem.
- Siema. - przywitałem się z nim po męsku.
- Nie wiem czy wiesz, ale wybieramy się dzisiaj wszyscy na dyskoteke z okazji przyjazdu Mii i ty też tam będziesz. - odparł, a moich ustach zakwitł łobuzerski uśmiech, choć dziewczyna nie dopuszczała mnie do siebie, to mimo wszystko cieszyłem się, że trochę dłużej z nią pobędę.

Przez wszystkie lekcje, myślałem tylko o dzisiejszym wieczorze, bardzo bym chciał, aby dziewczyna się do mnie przekonała, choć domyślałem się, że nie będzie to łatwe, lecz ja nie zamierzałem odpuszczać.
- Austin, czy ty przypadkiem nie zakochałeś się w Mii? - spytał Alex.
- Ona mi się podoba, a na zakochanie jeszcze chyba za wcześnie. - oznajmiłem, wzruszając ramionami.
- Ale ty jej chyba nie. - powiedział, a miałam ochotę mu przywalić.
Nie pytajcie za co, bo sam do końca nie wiedziałem...
- Daj już spokój, stary!

***Oczami Mii***
Siedząc w pokoju, rozmyślałam co włożę na dzisiejszą imprezę. Nie chciałam, aby było to coś wyzywającego, tylko skromnego, ale też pasującego na imprezę. Po dość długich namyśłach, postanowiłam założyć sukienkę na ramiączka, która sięgała to połowy moich ud i była koloru karaibskiego-błękitu, do tego postanowiłam włożyć białe szplki. Gdy miałam już wszystko przygotowane, poszłam do łazienki, aby się odświeżyć...

Po 2 godzinach, byłam gotowa i czekałam na moje przyjaciółki, które lada moment powinny się pojawić i nie myliłam się. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi od razu poszłam otworzyć, z tego względu, że moich rodziców nie było w domu i skazana na otwieranie byłam...ja.
- Hej. - przywitałam się z nimi
- Cześć, idziemy? - spytała Kelly, na co ja kiwnęłam głową. Szybko zamknęłam drzwi, wkładając klucze do torebki, a po chwili wszystkie trzy byłyśmy w taksówce, w drodze na dyskotekę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To dla was skończyłam dzisiaj rozdział, mając nadzieję, że wam się spodoba.
Nie miejcie mi za złe gdy nie będę w tym tygodniu dodawać często rozdziałów, bo mam dużo nauki, której nie chce zaniedbać, ale będę robiła wszystko co w mojej mocy.
Na drugim opowiadaniu rozdział powinien się pojawić nie długo, bo już trochę mam napisane...
Pozdrawiam:*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Juliaaaa235

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 2

NIECH KAŻDY PRZECZYTA NOTKĘ POD ROZDZIAŁE

Gdy mnie zobaczyła, od razu z pogardą pokręciła głową, w jej oczach widziałam nienawiść i złość. Nie miałam ochoty kolejny raz się z nią kłócić, więc postanowiłam to ignorować, a po chwili przyszedł nauczyciel.

Cała klasa weszła do sali i zaczęli zajmować swoje miejsca. Ja, nie wiedziałam gdzie mogę usiąść, dlatego też postanowiłam zaczekać, aż każdy zajmie swoje miejsce, gdy już się tak stało spostrzegłam, że nie ma ławki, gdzie już by ktoś  nie siedział. Gdy już miałam iść usiąść do byle kogo, to poczułam czyjąś dłoń, na ramieniu.
- Możesz usiąść ze mną. - powiedział Austin, a ja nie chciałam, nie to, że go nie lubiałam, bo go jeszcze dobrze nie znałam, tylko miałam swoje powody. Patrzyłam na chłopaka i nie potrafiłam mu odmówić, lekko się do niego uśmiechnęłam i poszłam za nim do ławki.

Zajęliśmy miejsca, a po chwili zaczęła się lekcja. Nauczycielka, sprawdzała obecność, gdy ja miałam wzrok wbity w tablicę.
- Gomez. - usłyszałam swoję nazwisko, które znajdowało się ostatnie na liście i swój wzrok przeniosłam na nauczycielkę. - Witam Cię ponownie. Jak było w Londynie? - spytała z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze. - odpowiedziałam, na co ona znowu się uśmiechnęła. Nie wiedziałam skąd w tych ludziach tyle radości, co chwila każdy się uśmiechał, a może mi się tylko tak wydawało? Może, ja też byłam taka jeszcze rok temu? Może, też co chwila się uśmiechałam?

Z moich rozmyśleń, wyrwał mnie głos, Austin'a
- Ej, o czym tak myślisz? - spytał, sympatycznym głosem, co dało się usłyszeć.
- A tak ogólnie. - odpowiedziałam, i odwróciłam od niego głowę. Sama nie wiem czemu tak zrobiłam, bo było to dość nie przyjemne, ale był to jakby, w pewien sposób odruch.

Po skończonej lekcji, od razu dorwały mnie, Kelly i Amy.
- I jak tam? - spytała Kelly
- Z czym? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Mia, usiadłaś prawdę mówiąc, z najprzystojniszym chłopakiem w klasie, jak nie w szkole. - oznajmiła, Amy, a ja na nie popatrzyłam.
- Nie znaczy, że jak każda dziewczyna ślini się na jego widok, to ja też będę. - oznajmiłam, i w ciszy poszłśmy pod następną klasę.

- Nasza królewna, wróciła i już wprowadza zamęt. - usłyszałam głos za sobą i się odwróciłam. Teraz, stałam twarzą w twarz z moją, można tak powiedzieć, rywalką.
- Po pierwsze nie jestem królewną, po drugie nie wprowadzam żadnego zamętu, a po trzecie jeśli Ci coś nie pasuję, to powiedz to od razu, a nie jakieś teatrzyki odstawiasz. - skomentowałam jej zachowanie, a Rachel, kolejny raz, już dziś, pokręciła na mnie głową.
- Jasne. Od razu się pojawiłaś i wszystko niszczysz! - powiedziała, dość ostro, a ja już domyśliłam się o co może jej chodzić.
- Aha, chodzi Ci o Austin'a? On, mnie nie interesuję, więc jeśli Ci się podoba, to masz moje błogosławieństwo. - zaśmiałam się na koniec, i wróciłam do dziewczyn. Tak bardzo jej nie lubiałam, zawsze się o coś czepia, ma jakieś pretensję, jest zazdrosna o nie wiadomo co, bo tak naprawdę nie ma o co być, a jeśli chodzi o taniec, to ma drogę wolną, ja z tym skończyłam...

Trwała właśnie ostatnia przerwa, gdy stałam wraz z Alex'em i z nim rozmawiałam. Bardzo go lubiałam i nawet kiedyś łączyło nas coś więcej, byliśmy naprawdę zakochani, ale nie wyszło nam, za to jesteśmy przyjaciółmi. Może komuś zdawać się to nie realne, ale jednak jest to możliwe.
- Tak się cieszę, że wróciłaś. - powiedział, a ja się chyba pierwszy raz, od mojego przyjazdu, szczerze uśmiechnęłam.
- Miło. - zaśmiałam się - Też się bardzo cieszę.
Popatrzyłam na niego, i dostrzegłam, że zaciekle mnie obserwował, lecz nie zdenerwowałam się na niego, wiedziałam, że jestem dla niego tylko przyjaciółką...

***Oczami Austin'a***
Szedłem korytarzem w poszukiwaniu mojego przyjaciela, który nagle gdzieś zniknął. Chciałem z nim pogadać jak kumpel z kumplem, lecz nigdzie nie mogłem go znaleźć.

Bardzo zastanawiało mnie zachowanie Mii, nie miałem o to do niej pretensji, lecz to nie było zbyt normalne. Choć znałem ją dosłownie od kilku godzin, to zdążyła mi się spodobać, co ja mówię, ona od razu mi się spodobała, dlatego też chciałem o niej wiedzieć jak najwięcej.

Idąc korytarzem zauważyłem postać Mii, która siedziała na parapecie i z kimś rozmwiała, a ja dopiero po chwili spostrzegłem, że to...Alex. Nie wiedziałem o czym rozmawiali, lecz widziałem jak dziewczyna się uśmiecha. Postanowiłem stanąć na uboczu i jej się przyglądać, może to głupie, ale chciałem ją widzieć tak długo jak było to możliwe. Ona była wprost przepiękna, nie dało się tego opisać słowami. Wiedziałem jedno, była najładniejszą dziewczyną jaką kiedy kolwiek widziałem.

Nagle dziewczyna mnie zobaczyła, a nasze spojrzenia się spotkały. Widziałem w jej oczach coś, czego nie mogłem opisać. Była to wspaniała chwila, która niestety nie trwała zbyt długo, bo zaraz odwrócił się Alex, a ja się do niego uśmiechnąłem.
- Co tam? - spytałem gdy do nich podszedłem, a dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie.
- Tak sobie rozmawialiśmy. - oznajmił Alex.
- Aha. - uśmiechnełem się do dziewczyny, ale ona tylko na mnie popatrzyła.

***Oczami Mii***
Nie chciałam, żeby się do mnie uśmiechał, czy też na mnie patrzył. Gdy był to Alex czy tata, to nie przeszkadzało mi to, ale on był całkowicie dla mnie obcy. Nie chciałam tego z kilku powodów, a jednym z nich było to, że chce się tylko ze mną przespać, pobawić, a potem wyrzucić w kąt, jak niepotrzebną zabawkę. Byłam przekonana, że o to tylko mu chodzi, bo o co innego może chodzić 18-latkowi?

Rozmyślałam nad tym odkąd wyszłam ze szkoły. Jego spojrzenie, było dla mnie jak ból, kolejny ból jaki muszę znosić. Może uznacie mnie za idiotkę, ale tak właśnie było. Dlaczego musi się we mnie wptrywać? Dlaczego nie w jakąś inną dziewczynę? Dlaczego wybrał mnie? Jednego byłam pewna, może o mnie zapomnieć. Niech poszuka sobie innej seks-zabawki, ja na pewno nią nie będę. Chociaż nie wiem jaki byłby przystojny, to na mnie to nie zadziała. Bolało mnie to, że prawie wszyscy faceci widzieli we mnie tylko panienkę do łóżka, a ja też potrzebowałam być kochana.

Po długiej drodze ze szkoły, wreszcie dotarłam do domu. Gdy do niego weszłam, usłyszałam moją mame, która za pewne była w kuchni. Ściągnęłam buty i kurteczke, po czym poszłam się z nią przywitać.
- Hej, mamuś. - powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia.
- Cześć, Mia. Jak tam w szkole? - spytała z uśmiechem. I znowu ten cholerny uśmiech!
- A dobrze. - odpowiedziałam, i poszłam na górę do swojego pokoju. Tylko go zamknęłam, a z moich oczu popłynęły łzy, sama nie wiem, dlaczego, ale miałam tak często.

Chociaż nie wytrzymywałam tego od środka, to nie chciałam nikomu powiedzieć. Nie chciałam o tym opowiadać. Nie potrafiła bym. Zsunęłam się po drzwiach na podłogę i zaczęłam ryczeć, to było jedyne słowo, które do tego pasowało. Nie mogłam powstrzymać emocji, które we mnie siedziały, nie potrafiłam ich już dalej trzymać w środki, a z drugiej strony, nie umiałam nikomu o tym powiedzieć. Moje uczucia były mieszane, ale nie tylko przez to płakałam, mniejszą połową mojego płaczu był Austin, wiem, że może to głupie, ale nie potrafiłam znieść jego spojrzenia, gdy inni faceci, czasem na mnie spoglądali, mogłam to znieść, bo było to chwilowe, ale on patrzył się na mnie prawie cały czas. Inna dziewczyna, zapewne by się cieszyła, że taki przystojniak się na nią gapi, ale nie ja. Ja nie potrafiłam tego znieść. To było dla mnie zdecydowanie zbyt dużo.

Sama nawet nie wiem ile płakałam, przestałam dopiero gdy mama zawołała mnie na obiad. Poszłam się trochę ogarnąć do łazienki, mając nadzieję, że nie będzie widać moich zapłakanych oczy. Po wyjściu z pomieszczenia, skierowałam się na dół do kuchni, gdzie siedzieli już moi rodzice.
- Coś się stało? - spytał tata, gdy usiadłam przy stole.
- Nie, wszystko w porządku. - odparłam, a tata jeszcze przez chwilę mi się przyglądał. Mama, nałożyła obiad, a po chwili każdy z nas jadł. Rodzice, co chwila zerkali na mnie, z początku mi to nie przeszkadzało, ale z każdą chwilą stawało się to coraz bardziej irytujące.
- Może powiecie mi co jest, zamiast mi się przyglądać cały czas? - spytałam w końcu, nie mogąc wytrzymać ich wzroku na mnie.
- Nic, po prostu martwimy się z ojcem o Ciebie. - oznajmiła mama, a ja nią spojrzałam i się do niej uśmiechnęłam.
- Nie macie o co. - powiedziałam z przekonaniem w głosie.
- My jednak sądzimy inaczej. - powiedział tata, a ja nie mogłam zrozumieć jak to jest, że rodzice, a zwłaszcza matki, wiedzą kiedy z ich dzieckiem dzieję się coś złego.

Siedziałam w pokoju i grzebałam w swoim laptopie. Nagle natknęłam się na folder, którego nigdy bym już nie chciała zobaczyć. Widząc te wszystkie zdjęcia, znowu zaczęłam płakać, wszystko powróciło niczym bumerang. Chciałam to wyrzucić ze swojej głowy, lecz nie byłam w stanie, nie byłam w stanie zapomnieć tego wszystkiego...

~~~~~~~~~~~~~
BARDZO PROSZĘ, ABY KAŻDY KTO PRZECZYTA ROZDZIAŁ GO SKOMENTOWAŁ. ZOSTWCIE PO SOBIE ŚLAD, ŻE GO PRZECZYTALIŚCIE.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA, NA MOIM ASKU:
ask.fm/Juliaaaa235

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 1

Wracając samolotem, do swojego domu, zastanawiałam się jak to teraz będzie, jak potoczy się moje życie, jak będzie wyglądało, czy dam sobie radę. Te pytania jak i inne, zaprzątały moją głowę od kilku dni. Nie bałam się powrotu, bo nie miałam czego, ale byłam pewna, że rodzice czy moi znajomi, zauważą zmianę, a ja nie miałam ochoty nikomu opowiadać o tym co się wydarzyło...

Gdy stewardesa, ogłosiła, że zaraz lądujemy i abyśmy zapieli pasy, poczułam się jakby bezpieczniej. Nie czułam już tego strachu co tam, ale ból pozostał i nic chyba nie mogło go uleczyć.

Po wylądowaniu samolotu, wyszłam z niego spokojnie, nie miałam zamiaru się przepychać, toteż, dlatego wyszłam jako jedna z ostatnich. Kierując się do budynku na lotnisku, cieszyłam się, że już tu jestem, że to wszystko mam już za sobą, chociaż w małym stopniu. Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi czekających na swoich bliskich, od razu zaczęłam rozglądać się za moimi rodzicami.
- Mia! - krzyknęła moja mama, którą poznałam po głosie i od razu zaczęłam się za nimi rozglądać, a po chwili byłam już w jej objęciach.
- Mama. - wyszeptałam, gdy mnie tuliła
- Córeczko, jak ty się zmieniłaś. - mama przyjrzała mi się dokładnie i trochę posmutniała - Jak ty wychudłaś. Na pewno masz niedowagę.
- Oj mamuś, nie przesadzaj. - uśmiechnęłam się do niej
- I przemalowałaś włosy. Ślicznie w nich wyglądasz.
Uśmiechnęłyśmy się z mamą do siebie, a ja dopiero wtedy przypomniałam sobie o tacie, z którym zaraz się pzywitałam. Po uściskach wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do samochodu.

Tak bardzo się stęskniłam za tym miejscem, za ludźmi, których jutro zobaczę i aż nie mogę się tego doczekać. Jednak za dużo się zmieniło, abym cieszyła się tym w pełni, za dużo się wydarzyło. Chciałabym o tym zapomnieć, ale jest to niemożliwe.

***
W domu, od razu popędziłam do swojego pokoju, w którym rzuciłam się na łóżko. Tak bardzo mi tego brakowało. Poczucia bezpieczeństwa. Nie chciało mi się nigdzie ruszać, było mi zdecydowanie za wygodnie.

Po godzinie wylegiwania się, postanowiłam zacząć się rozpakowywać, zajęło mi to z 1,5 godziny, spojrzałam wtedy na telefon, na którym widniała godzina 18. Postanowiłam zejść na dół, do rodziców, których zastałam w salonie, oglądających jakiś film, a ja usiadłam obok nich na kanapie.
- Opowiedz jak tam było. - powiedział mój tata, a humor od razu mi się popsuł. Nie chciałam im mówić prawdy, którą zapewne chcą znać, ale ja nie potrafiłam jej powiedzieć.
- Super. Byli naprawdę znakomici nauczyciele, od których naprawdę dużo się nauczyłam, inni ludzie też byli w porządku.
Rodziców, ucieszyła moja wypowiedź, bo było to po nich widać, a ja robiłam dobrą minę do złej gry.

Zapewne teraz zastanawiacie się gdzie byłam. Otóż rok temu, dostałam propozycję uczenia się przez rok w prestiżowej szkole tanecznej, w Londynie. Moi rodzice, od razu się zgodzili, ponieważ taniec był moją największą pasją, a ta szkoła była naprawdę dobra.

- A jacyś fajni chłopcy tam byli? - spytała mama
- Nie. - odparłam krótko, a następnie swój wzrok wbiłam w ekran telewizora. Rodzice widzieli, że nie miałam ochoty już dalej rozmawiać, dlatego też nie pytali o nic więcej.

***
Następnego dnia, wstałam jak na mnie, w dobrym humorze. Nie mogłam się doczekać gdy zobaczę tych wszystkich ludzi, których nie widziałam tyle czasu. Szybkim krokiem wstałam z łóżka, kierując się w stronę szafy. Wybrałam niebieskie rurki i białą bokserke, a do tego niebieską bejsbolówke. Gdy już byłam ubrana poszłam do łazienki i wykonałam czynności toaletowe, a swoje włosy uczesałam w kucyka. Gotowa do wyjścia wróciłam do pokoju gdzie wzięłam swoją torbę z książkami, telefon, portfel i klucze, po czym zeszłam na dół.
- Hej, mamuś. - pzywitałam się, gdy weszłam do kuchni
- Cześć, córcia. Siadaj, zaraz będzie śniadanie.
Usiadłam przy stole, a za chwilę jadłam kanapki, przygotowane przez moją mamę.
- Będziesz od razu po szkole? - spytała
- Nie wiem jeszcze. - odparłam, a
po chwili pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu, do szkoły.

Idąc ulicami mojej kochanej Atlanty, poczułam się tak jak rok temu, tak jak zapewne się już nigdy nie poczuje. Oglądałam domu, które widziałam już z tysiąc razy, ale teraz miałam taką potrzebę, obejrzeć wszystko jeszcze raz, dokładnie.

Droga do szkoły, przebiegła zdecydowanie szybko. Na sam widok tego budynku, po mimo wszystko, na moją buzię wkradł się uśmiech.
- Moja kochana! - usłyszałam piski dziewcząt, za mną, a ja jakoś czułam, że są one kierowane w moim kierunku, dlatego się odwróciłam.
- Amy, Kelly. - powiedziałam, a one popędziły w moim kierunku, po czym rzuciły mi się na szyję
- Ale się stęskniłyśmy za Tobą. - powiedziała Kelly
- Ja za wami też, ale udusicie mnie zaraz. - powiedziałam przez śmiech, a one mnie puściły i przyjrzały mi się dokładnie.
- Strasznie się zmieniłaś. - skomentowała Amy
- Oj, tak. Schudłaś, przemalowałaś włosy, w których jest Ci bardzo ładnie, ale poza tym coś jeszcze się zmieniło... - powiedziała Kelly
- A tam. Mama mi już truła o mojej wadze, a wy mam nadzieję, że nie będziecie. - powiedziałam, patrząc na nie.
- Nie bój się, ale i tak uważam... - zaczęła Kelly, ale Amy jej przerwała
- Że cieszymy się, że wróciłaś i musisz nam wszystko opowiedzieć. - Amy mówiła to patrząc z wyrzutem na Kelly, a ja znów będę musiała kłamać. Naprawdę nienawidziłam tego robić, ale nie miałam zamiaru nikomu o tym mówić, nie potrzebowałam współczucia od innych, wystarczająco dużo już przeżyłam...

- Dobrze, ale później. Teraz to wy musicie mi opowiedzieć co tu się wydarzyło przez ostatni czas. - spojrzałam na nie, a one na siebie, po czym się uśmiechnęły.
- No więc, w naszej klasie jest nowy uczeń, który jest bardzo fajny i bardzo przystojny, a ma na imię Austin.
Westchnęłam cicho, ale tak, aby dziewczyny tego nie słyszały, nie miałam ochoty słuchać o jakimś chłopaku, który jest w naszej klasie i pewnie każda dziewczyna ślini się na jego widok.
- Tak, jest bardzo fajny. - dodała Amy - Ale poza tym, to nic ciekawego się nie wydarzyło

Weszłyśmy we trzy do szkoły, a następnie poszłyśmy pod salę, w której miałyśmy mieć lekcję, a gdy szłyśmy przez korytarz, dziewczyny nagle się uśmiechnęły.

***Oczami Austin'a***
Stałem z kumplami, przed salą w której miałem mieć pierwszą lekcję i rozmawialiśmy o różnych rzeczach, głównie o dziewczynach.
- A słyszeliście, że wraca Mia. - powiedział Alex, a ja nie wiedziałem, o co, a raczej o kogo chodzi.
- A kto to? - spytałem
- Mia chodziła z nami do klasy, a właściwie nadal chodzi, tylko, że rok była w jakiejś szkole tanecznej w Londynie. - oznajmił Alex, a ja już byłem ciekaw jak ta tancereczka wygląda. Miałem nadzieję, że jest ładna. - O, właśnie idzie. - powiedział i wskazał mi na dziewczynę, którą szła wraz z Kelly, i Amy, i była wprost przepiękna. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Ktoś tu chyba już się zakochał. - skomentował moje zachowanie Mike i wraz z Alex'em zaczęli się śmiać, na co ja pokręciłem głową. Chwilę później dziewczyna, wraz z przyjaciółkami podeszła do nas. Przywitała się najpierw z Mike'iem, a potem z Alex'em i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Ona była wprost przepiękna. Jednak dziewczyna szybko odwróciła odemnie wzrok, a ja postanowiłem się przedstawić.
- Jestem Austin. - powiedziałem, i podałem jej rękę
- Mia. - odpowiedziała, podając mi rękę, ale tak samo jak szybko mi ją podała, to jeszcze szybciej ją zabrała. Dziwiło mnie jej zachowanie.

***Oczami Mii***
Gdy Austin, dotknął moją rękę poczułam się źle, nawet bardzo. Nie chciałam, aby jej dotykał, dlatego też ją szybko zabrałam, na co chłopak się mocno zdziwił, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ zaraz zadzwonił dzwonek, a ludzie którzy się schodzili cały czas mnie witali. Taki mały gest, a tak dużo daję. Gdy byłam w Londynie, myślałam, że już nie będą o mnie pamiętać, a tu proszę. Oczywiście nie każdy cieszył się na mój widok...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Osobiście, podoba mi się średnio.
Pozdrawiam:*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Juliaaaa235

niedziela, 9 listopada 2014

Prolog...

Moje życie. Dwa wielkie słowa, które nie każdy docenia, nie doceniamy tego co mamy, nie cieszymy się życiem, które tak naprawdę jest bardzo cenne. Mamy jedno życie, ale nie potrafimy go dobrze docenić, popełniamy błędy, ale każdy je popełnia, ale czy jak już sobie to uświadamiamy to zastanawiamy się nad nimi? Czy zastanawiamy co zrobić, aby je poprawić? Co zrobić, aby poprawić swoje życie? Jest krótka, odpowiedź na to pytanie. Nie. Dopiero gdy przeżyjemy jakieś traumatyczne wydarzenie, uświadamiamy sobie jak te życie jest ważne, jak bardzo byśmy chcieli znów być szczęśliwi, znów mieć uśmiech na twarzy, śmiać się z byle czego, spełniać swoje marzenia, za równo te małe jak i te największe, żyć beztrosko, umawiać się NIE z przymusu z przyjaciółmi, umawiać z chłopakami, śmiać się z życia, które codziennie sprawia nam niespodzianki.

Nikt tego nie zrozumie, gdy sam tego nie przeżyje, nie każdy człowiek wie jak to jest walczyć o każdy dzień, żyć, bo się żyje, uśmiechać się dla pozoru, gdy nasze wnętrze umiera.

Ja mogę to powiedzieć. Jest to najgorsze, co może spotkać człowieka i naprawdę nikomu tego nie życzę, nawet największemu wrogowi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy prolog :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
TERAZ KAŻDY MOŻE KOMENTOWAĆ, MUSIAŁAM COŚ ZMIENIĆ W USTAWIENIACH
Pozdrawiam:*

Mój ask
ask.fm/Juliaaaa235
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 8 listopada 2014

Bohaterowie...

Mia Gomez (18 lat)
"Przed przeszłością, nie uciekniemy. Jak bardzo byśmy chcieli, ona zawsze nas dopadnie. Zawsze musi przyjść jakiś cień na nasz świat, gdy wszystko wkoło, zaczyna się układać, ona wtedy przychodzi..."

Austin Mahone (18 lat)
"Gdy usłyszałem jej historię, pragnąłem być przy niej cały czas i ja wspierać. Stała się całym moim światem. Nigdy nie chciałem jej zostawić. Była taką, kruchą i bezbronną dziewczyną, którą los skrzywdził."

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To moje drugie opowiadanie, mam nadzieję, że wam się spodoba...

ask.fm/Juliaaaa235