- Austin, mówisz prawdę? - zapytała, a w jej głosie usłyszałem nadzieję. Nadzieję, która miała odmienić jej życie, a ja jej w tym ogromnie pomogę.
- Tak, słońce. Nigdy wcześnie nie byłem bardziej poważny. - powiedziałem, to z taką powagą na jaką nigdy nie pomyślabym, że mnie stać.
Dziewczyna, popatrzyła na mnie znowu niepewnie, ale w jej oczach było coś takiego...innego. Ale nie złego, zdecydowanie dobrego. Oczywiście, miałem też tą świadomość, że nawet jednym najmniejszym, nieodpowiednim ruchem mogę ją zranić i, że z tą dziewczyną będę musiał się obchodzić znacznie delikatniej, w każdym tego słowa znaczeniu.
- Jeżeli, tak to widzisz. To muszę Ci powiedzieć, że...zaryzykuję. Ale chcę, żebyś wiedział, że to nie będzie proste i będziesz do mnie potrzebował dużo cierpliwości. - powiedziała, a ja się do niej uśmiechnąłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Najcudowniejsza dziewczyna jaką znam postanowiła dać mi szanse. To był jak piękny sen, z którego za nic nie chciałem się obudzić. Myślałem, że zaraz się obudzę i cały czar pryśnie, lecz poraz kolejny przekonałem się, że nie jest to sen, ale cudowna rzeczywistość.
Przekonałem się o tym gdy dziewczyna delikatnie musnęła moje usta, ale było to zdecydowanie za szybko, dlatego też gdy tylko oderwała się odemnie, ja ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku. Lecz ten był zupełnie inny, tamten był delikatny, a ten był zdecydowanie bardziej namiętny.
Gdybym mógł nigdy bym się nie oderwał od jej słodkich ust. Ale musiałem to zrobić, gdy nam obu zabrakło oddechów.
- Takie początki to ja lubię. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłem. Nie mogłem uwierzyć, że ona jest moja. Już nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. Nigdy. I tak ta dziewczyna już za dużo się wycierpiała w swoim życiu. - Dziękuję. - dodała, po czym się we mnie wtuliła.
- Ale nie masz za co. - powiedziałem, gładząc ją plecach.
- Mam, Austin. Za wszystko, a w szczególności za to, że jesteś przy mnie. - powiedziała, a ja delikatnie się uśmiechnąłem.
Ona była jednym słowem cudowna, pod każdym względem. Moje serce, od tego dnia bije i należy tylko do niej. Nie ma w nim miejsca dla kogoś innego. Szczerze powiedziawszy nie chciałem nawet stamtąd się ruszyć, gdy Mia była we mnie tak wtulona. Po prostu bałem się, że gdy ją puszczę stanie jej się coś złego. Może to głupie, ale bardzo się o nią martwiłem jak o nikogo innego.
W jednej sekundzie, ona się odemnie oderwała, poczym złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić w jakimś kierunku. Nic się nie odzywałem, chciałem zobaczyć co ona wymyśliła. A wiedziałem, że zapewne będzie to coś niesamowitego, tak jak ona.
- Skarbie, ale dokąd my idziemy? - spytałem, ale w zamian nie dostałem żadnej odpowiedzi ze strony dziewczyny, tylko pokręcenie przez nią głową. Szliśmy trzymając się za ręce, kiedy Mia tu przyjechała marzyłem, aby kiedyś tak się stało i nadszedł ten moment. Widziałem, że jest teraz radosna. Wiedziała, że nie jest już sama ze swoimi problemami i nie musi ich dusić w sobie. Teraz, jej problemy są również moimi problemami i może być pewna, że z każdym pomogę jej się zmierzyć, nawet tym najmniejszym.
Mia, w dalszym ciągu prowadziła mnie w jakieś miejsce, o którym nie miałem zielonego pojęcia i nawet słowem nie chciała o tym pisnąć. Przez całą drogę, co chwila na nią zerkałem, ponieważ nadal nie mogłem w to uwierzyć, że jest moja. Ale to była prawda i muszę to sobie w końcu uświadomić.
Nagle Mia się zatrzymała, a ja uczyniłem to samo. Zacząłem rozglądać się po miejscu, w którym ustaliśmy. Moim oczom ukazało się małe jeziorko o idealnie niebieskiej wodzie, a wokół niego piękne drzewa.
- Najpiękniejsze miejsce jak kiedykolwiek widziałem. - powiedziałem, w dalszym ciągu rozglądając się po krajobrazie, który nas otaczał. Nie mogłem się na niego napatrzeć.
- Wiem. Odkryłam to miejsce w tamtym roku, w wakacje. Zawsze tu przychodziłam, gdy miałam jakiś problem, albo jak chciałam pobyć sama. I muszę Ci powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, której pokazałam to miejsce.
- Czuję się zaszczycony. - położyłem rękę na piersi i się zaśmiałem. Lecz dziewczyna nie zareagowała tylko odeszła kawałek odemnie, bliżej jeziorka.
Obserwowałem każdy jej ruch, nawet najmniejszy. Jej bioderka delikatnie poruszały się z lewej strony w prawą, a ja nie potrafiłam opanować emocji, lecz musiałem się powstrzymać. Mia, szła powoli tak, że bardzo dobrze widać było jej idealne ciało. Musiałem za wszelką cenę starać się nie patrzeć w jej stronę, chociaż było to bardzo trudne.
Dziewczyna stała przy brzegu jeziora, z rękoma założonymi na piersi i patrzyła się przed siebie. Uznałem, że chce postać sama, dlatego też usiadłem na trawie z rękoma założonymi na kolanach. Obserwowałem wszystko co się znajdowało wokół mnie. Musiałem przyznać, że to wszystko było piękne, ale najpiękniejsza istotka stała kilka metrów przed przede mną.
Starałem się nie myśleć o tym co wczoraj mi opowiedziała, jednak nie potrafiłem. Nie mogłem zapomnieć tego, nie umiałem pojąć jak można być takim dupkiem i zgwałcić swoją dziewczynę, i to tylko, dlatego że chciała z nim zerwać przez jego zachowanie. Na dodatek znowu mogło się to zdarzyć, ale jednak ktoś nad nią czuwa. Teraz, trzeba będzie jeszcze bardziej na nią uważać. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona musi przeżywać. Mimo tego, że się śmieje to w głębi duszy cały czas jest załamana.
- Austin? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos blondynki, która się na mnie patrzyła. Zrozumiałem, że musiała coś do mnie mówić, a ja nie słyszałem.
- Tak? - spytałem, a ta pokręciła z rozbawienia głową.
- O czym tak myśleś, że nawet mnie nie słyszałeś? - powiedziała, podchodząc bliżej mnie. Sam niewiedziałem czy mam jej powiedzieć prawdę, czy skłamać. Z jednej strony niechciałem jej okłamywać od samego początku, chociaż to by było małe kłamstwo, a z drugiej nie miałem zamiaru słuchać jej wywodów.
- A tak o wszystkim. - odparłem.
Mia, po chwili siedziała już koło mnie i położyła głowę na moim ramieniu, a ja ją objąłem w pasie. Siedzieliśmy tak i miałem wrażenie, że nic więcej nam nie jest potrzebne do szczęścia, no może z wyjątkiem tego, aby zapomniała ona o przykrych wspomnieniach. Ale to przyjdzie z czasem.
Między nami panowała cisza, ale tym razem nie krępująca, ale przyjemna. Zdecydowanie przyjemna. Mogliśmy się nacieszyć tylko sobą, bez żadnych zbędnych osób. Tylko my.
***
Szliśmy powoli w swich objęciach, niczym się nie przejmując. Gdybym mógł nigdy bym jej z nich nie wypuścić. Kiedy szliśmy w zdłuż plaży, gdzie nie było prawie nikogo, poczułem mocny uścisk na swojej dłoni, a Mia stanęła. Spojrzałem na dziewczynę, na której twarzy widniało przerażenie, patrzyłem na nią, a ta patrzyła się w jakiś punkt przed siebie.
- Co jest? - spytałem, z troską w głosie.
- Austin, tam jest...Ryan. - powiedziała, z takim samym przerażeniem w głosie, jakie widniało u niej na twarzy. Spojrzałem w to samo miejsce, w które patrzyła się, Mia. Zobaczyłem tam chłopaka, który siedział na ławce i pił piwo. W jednej sekundzie miałem ochotę go zabić i to dosłownie, ale się powstrzymałem, bo wiedziałem, że teraz mnie potrzebuje.
- Poczekaj tu, skarbie. - powiedziałem, i pocałowałem ją w czółko. Starała się mnie powstrzymać, ale nie miałem jej zamiaru słuchać. Musiałem załatwić tę sprawę tu i teraz. Zbliżałem się do chłopaka, a ten nawet nie zareagował tylko nadal pił alkohol.
- Ej, ty! - zawołałem, na co chłopak podniósł głowę w moją stronę. - Tak ty.
- A my się znamy? - zapytał, a ja się zaśmiałem z kpiną. Podszdłem do niego bliżej i chwyciłem go za bluzkę. Miałem ochotę go rozszarpać. Kopnąłem go kolanem w brzuch, a on oddał mi ciosem w szczęke. Nie mogłem pozwolić, aby uszło mu to płazem, dlatego też zaraz wycelowałem w niego kolejne uderzenie tym razem w nos, przez co chłopak się lekko zachwiał, ale niestety w porę złapał równowagę. I wtedy zaczęła się pomiędzy nami naprawdę mocna bijatyka.
- To za Mie! I nie waź się jej więcej tknąć! - powiedziałem, pomiędzy następnymi ciosami. Już sam nie panowałem nad samym sobą. Myśl, że ten skurwiel, chciał jej to zrobić sprawiała, że miałem ochoty go zabić.
- Co? Ta dziwka Cię tu przysłała?
- Jak ją nazwałeś? - spytałem, z niedowierzeniem przerywając w tym momencie, na chwilę, bójkę.
- A co głuchy jesteś? Dziwka, jeżeli Ci na tym tak bardzo zależy. - powiedział, bez niczego. Tak po prostu ją wyzwał, a ja nie mogłem na to pozwolić. Nikt jej nie będzie wyzywał. Rzuciłem się wprost na chłopaka, musiał zrozumieć, że nie ma prawa czegoś takiego robić. Zacząłem wymierzać w jego strony ciosy tak szybko, że nawet nie mógł się obronić.
- Austin... - usłyszałem za sobą cichutki głos dziewczyny i rękę na moim ramieniu. Automatycznie odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem w jej oczach, jakby prosiła mnie, abym przestał.
- Co? Musisz szukać obrońców? Zwykła dziwka. Nie warto z nią być. - miałem zamiar go uderzyć, ale powstrzymała mnie, Mia.
Był on zwykłym śmieciem, który krzywdził dziewczyny. Nie miałem za grosz szacunku do niego.
~~~~~
Pamiętajcie o komentarzach ;)
Jeju, słodki rozdział. Bardzo się cieszę, że Austin i Mia w końcu są razem. Zasługują na szczęście. A ten Ryan go prawdziwy dupek i śmieć. Dobrze, ze Austin tak go załatwił. Weny :)
OdpowiedzUsuńfinal-justice-jb.blogspot.com
Ale z nich slodziakii
OdpowiedzUsuńSwietne
OdpowiedzUsuńRayan... mam nadzieje, ze jej wiecej niie tchnie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam
OdpowiedzUsuńKochana z nich paraa :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na next :))
OdpowiedzUsuń