***Oczami Mii***
Od dobrych parunastu minut siedziałam na trawie wraz z Austin'em i po prostu płakałam. Chłopak, próbował mnie usokoić, ale na nic się to zdało. Ja się bałam, cholernie się teraz bałam. Zwłaszcza po tej bójce pomiędzy Austin'em, a Ryan'em. Nie mogłam być pewna tego czy nie będzie on szukał zemsty, ponieważ był wściekły, a jednocześnie do wszystkiego zdolny.
Austin, przytulał mnie, gładził po plecach, składał pojedycze pocałunki na mojej głowie, ale to nic nie pomagało. Bałam się o siebie, ale jeszcze bardziej o niego. Nie mogło mu się coś stać, a zwłaszcza przeze mnie. Tak naprawdę nie powinien się w to mieszać. Narobił sobie tylko niepotrzebnych kłopotów.
- Kochanie, nie płacz już. Spójrz na mnie. - chłopak, mimowolnie chwycił mnie za podbródek i odwrócił moją twarz w stronę swojej. - Uspokój się, bo nie masz co się denerwować. Jestem przy tobie i zawsze będę, jeżeli będziesz mnie potrzebowała. I pamiętaj, że nikt nie ma Cię już prawa skrzywdzić, bo będzie miał doczynienia ze mną. A przez takiego skurwiela nie warto płakać, tak? - chłopak, przetarł z moich policzków łzy. Ja mimowolnie uśmiechnęłam się do niego delikatnie, był on kochany.
- Austin, tu nie chodzi o mnie, ale o Ciebie. Boję się, że Ryan może Ci coś zrobić, a tego naprawdę nie chcę. - widziałam na jego twarzy wymalowane zdziwienie, ale nie zamierzałam ukrywać przed nim prawdy, na jaką zasługuje.
- Nic mi się nie stanie, możesz być tego pewna.
- Ale nie wiesz do czego jest on zdolny. Pobiłeś go, a on może szukać zemsty. - powiedziałam, a chłopak mnie przytulił. Może on nie zdawał sobie z tego sprawy, ale ja doskonale wiedziałam do czego może dojść.
Chciałam poczuć się wreszcie bezpieczna, ale niewiedziałam czy kiedykolwiek to nastąpi. Chciałam skończyć z przeszłością, ale na każdym kroku mnie dopadała. A najgorsze było to, że nie wiedziałam do końca co mogą oni chcieć odemnie. Czasu niestety nie cofnę, co naprawdę bym chciała zrobić.
Cały czas siedziałam w objęciach mojego chłopaka. Chciał on, abym się nie martwiła, lecz ja nie potrafiłam. Chodziło o zbyt ważną osobę w moim życiu. O niego samego.
- Nie martw się o mnie. - powiedział przekonującym głosem, ale w dalszym ciągu nie zamierzałam go słuchać. Spojrzałam w jego oczy, a w nich zobaczyłam smutek. Smutek powodowany tym, że się o niego martwiłam. Ale on był dla mnie cholernie ważny i nie chciałam, aby coś mu się stało. Nie darowałabym sobie tego.
Jego tęczówki patrzyły prosto w moje. Najchętniej nie odrywałabym wzroku od niego, ale wtedy zobaczyłam jego łuk brwiowy, z którego leciała krew. Potarłam delikatnie go palcem, a wzamiam usłyszałam ciche syknięcie ze strony chłopaka.
- Trzeba Ci to przemyć. Chodź do mnie. - powiedziałam, poczym chciałam wstać, ale Austin mi to uniemożliwił, ponieważ złapał mnie za dłonie i posadził na swoich kolanach.
- Czy ty mi coś propnujesz? - uśmiechnął się łobuzersko, na co przekręciłam oczami.
- Tak. Przemycie twojej rany. - uśmiechnęłam się słodko, a brunet zrobił smutną minkę. Wyglądał wtedy tak bardzi słodko, jak mały dzieciak. Popatrzyłam się jeszcze przez chwilę na niego, śmiejąc się przy tym. Chwyciłam dłoń chłopaka w swoją i zaczęliśmy kierować się w stronę mojego domu.
***
Dochodząc do domu, puściłam dłoń chłopaka, abyśmy oboje mogli wejść do środka, chociaż gdyby nie to, to bym wogóle tego nie zrobiła. Przekręciłam klucz w drzwiach, przy tym się upewniając, że tak jak wcześniej myślałam, nikogo nie ma w domu.
- A twoi rodzice będą zadowoleni, że ich córeczka wagaruje? - spytał, tym samym obejmując mnie w talii.
- Nie ma ich. A teraz chodź na górę.
- Hm, kochanie nie znałem Cię od tej strony. - powiedział, a ja zaśmiałam się delikatnie, poczym pociągnęłam chłopaka do łazienki, która znajdowała się na pierwszym piętrze.
Przez całą drogę do pomieszczenia, czułam na sobie, a właściwie na moim tyłku, wzrok Austin'a. Ale nie denerwowałam się tym, bo w końcu był moim chłopakiem i miał w pewnym stopniu do tego prawo. Najbardziej lubiłam w nim to, że był taki kochany i opiekuńczy. Prawie cały czas używał w stosunku do mnie czułych słówek, co było bardzo słodkie.
Wchodząc do łazienki, od razu udałam się do szafki, z której wyjęłam waciki i wode utlenioną. Poczym odwróciłam się w stronę chłopaka, który już siedział na krzesełku, które stało przy prysznicu. Mogłam wtedy dostrzec jego idealne rysy twarzy, zresztą on cały wydawał mi się taki być. Odkąd go znam, wydawał mi się być inny niż wszyscy chłopacy. I nie chodzi tu o wygląd, tylko przede wszystkim o charkater.
Odkręciłam wodę utlenioną, a potem polałam nią delikatnie wacik, następnie przykładając go do rozciętego łuku brwiowego. Pocierałam delikatnie to miejsce, aby nie zabolało to chłopaka. Kiedy tylko zakończyłam tą czynność, to przykleiłam delikatnie plaster w zranione miejsce.
- Proszę. - dałam Austin'owi szybkiego buziaka w usta, następnie wkładając niepotrzebne rzeczy z powrotem do szafki.
- Dzięki. - powiedział, tym samym wstając i wychodząc za mną z łazienki.
Dopiero dzisiaj, od mojego przyjazdu, poczułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że mam obok siebie kogoś, kto będzie przy mnie bez względu na to co zrobię i będzie mnie wspierał. Mimo, że byliśmy parą od niespełna paru godzin to przy nim czułam się bardzo dobrze i bezpiecznie. Ale naprawdę, naprawdę nie chcę, aby pakował się w kłopoty przeze mnie. Wystarczająco dużo dla mnie zrobił, jak na naszą nie za długą znajomość.
Najbardziej martwiło, a właściwie zastanawiało to, to czy Ryan rzeczywiście będzie szukał zemsty. Bardzo dobrze wiedziałam do czego jest zdolny, sama przekonałam się o tym nie jednokrotnie.
- Ej, nie martw się. - powiedział,Austin. Zachował się tak jakby czytał mi w myślach. Dodatkowo, usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Chyba lepszego chłopaka nie można było sobie wymarzyć, jakim on jest. Życzę tego każdej dziewczynie, aby takiego znalazła, bo naprawdę każda, ale to każda bez względu na wszystko, jak jest, zasługuje na takiego, który będzie się opiekował, tak jak mną Austin.
- Ale nie wiesz jaki on jest. Jest zdolny do wszystkiego, gdy tylko coś mu nie wyjdzie, albo ktoś go wkurzy.
- Misia, posłuchaj mnie. Mówię Ci to poraz drugi i ostatni. Nie chcę, abyś niepotrzebnie się zamartwiała. Ja, gdy tylko coś się zdarzy, poradzę sobie. Ale pamiętaj, że nie pozwolę, aby stała Ci się krzywda. Rozumiesz?
- Ale, Austin...
- Nie ma żadnego, ale. - powiedział, a ja postanowiłam nic więcej nie mówić. Nie chciałam, aby sobie pomyślał, że mu nie ufam lub coś w tym stylu. Związek ma polegać na zaufaniu.
Wierzyłam, a raczej chciałam w to wierzyć, lecz wiedziałam, że to nie będzie proste. Nie potrafiłam być obojętna na bliską mi osobę, której może stać się krzywda. Wiedziałam, że Austin jest silnym chłopakiem, pod każdym względem, ale jednak Ryan miał przewagę przedewszystkim swoich niebezpiecznych kumpli, których mu nie brakowało.
Pomimo tego postanowiłam udawać przed Austin'em, że jest okej i, że już się tak nie martwię. Chociaż i tak będę.
***
Już od dobrych paru godzin, leżeliśmy wtuleni w siebie i prawdę mówiąc nie chciało mi się nigdzie stamtąd ruszać. To było dziwne, bo byliśmy parą raptem od paru godzin, a czułam się jakbyśmy byli od paru miesięcy. Może to i lepiej, bo w końcu mam do kogo się przytulić i się wypłakać. Mam przyjaciółki, jednak to nie to samo.
- Co byś powiedziała, gdybyśmy wybrali się do kina? - spytał, Austin. Chwilę się zastanowiłam, poczym odpowiedziałam.
- W sumie możemy iść.
- No to chodź. - powiedział, brunet, po czym wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę. Zrobiłam skwaszoną minę, co musiał zauważyć. - Co już się stało?
- Nie chcę mi się teraz. Wolałabym jeszcze trochę poleżeć z tobą, a potem iść. - uśmiechnęłam się, na co on pokręcił przecząco głową. Wiedziałam, że nie będzie łatwo go przekonać. Gdy w końcu doszłam do wniosku, że to jest bez różnicy, bo w końcu czy będziemy w kinie, czy u mnie w domu, to i tak będziemy razem.
Powolutku wstałam z łóżku, lecz nie chwyciłam dłoni Austin'a, ale w zamian za to wystawiłam mu język. Kierowałam się do wyjścia z pokoju, po drodze zabierając torebkę, a w niej niezbędne rzeczy do wyjścia. Wychodząc z pokoju, skierowaliśmy się w stronę schodów, po których zaraz zeszliśmy i po chwili byliśmy na dole, gdzie włożyłam na swoje nogi czarne conversy, a chłopak zrobił to samo równocześnie ze mną. Po niespełna kilku minutach byliśmy już na dworzu, gdzie kierowaliśmy się w stronę kina.
Na dworzu panowała ciepła pogoda, lecz po mimo tego wiał lekki wiaterek.
~~~~~~~~
Chciałabym prosić każdego z was, aby skomentował rozdział. Naprawdę, zajmie wam to tylko chwilę, a dla mnie znaczy to bardzo dużo.
Pozdrawiam :*
ask.fm/Juliaaaa235
Rozdział świetny!!! Musisz koniecznie napisać next <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńNie wiem jak skomentować bomba
OdpowiedzUsuńkochany słodki cudowny pisz dalej bo boski :D
OdpowiedzUsuńBosko piszesz, musisz pisać dalej !!!!
OdpowiedzUsuńJa też się nie mogę doczekać na next:) Uwielbiam Ciebie:) Dziękuję,że dla nas piszesz :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział, nie mogę się doczekać :(
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej Austina! Proszę napisz szybko kolejny rozdział, świetnie piszesz:)
OdpowiedzUsuń