sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 24

Wieczór zleciał mi niezwykle przyjemnie, a to za sprawą towarzystwa w jakim go spędziłam. Austin, starał się mnie wczoraj uszczęśliwić na wszystkie możliwe sposoby jakie mógł wtedy wymyślić i udawało mu się to. Prawie przez cały czas, uśmiech nie schodził mi z twarzy i nie myślałam o niczym tylko o tym, aby nigdy to się nie skończyło. Mimo, że byłam z nim nie spełna jeden dzień to wiedziałałam, że nigdy przy nikim nie czułam się tak jak przy nim. On traktował mnie niesamowicie, jakbym była ze szkła i jednym ruchem może mnie pokruszyć na małe kawałeczki. których już nieda skleić się w całość.

Jednego, w 100% byłam pewna. Nie zasługiwałam na niego, ale nie mówiłam mu tego, bo wiedziałam, że będzie zły i będzie mówił, że to nieprawda, lecz ja, i tak znałam prawdę. Był on po prostu dla mnie za dobry. Ryan, miał rację, że nie warto ze mną być.

Idąc powolnym krokiem w kierunku budynku, w którym nie było mnie przez jeden dzień, nie mogłam się doczekać kiedy powiem moim przyjaciółkom, że jestem z Austin'em. Pomimo tego, że wiedziałam jak jest naprawdę, to byłam z nim szczęśliwa.

- Mia, hej. Czemu Cię wczoraj nie było? - przywitała się ze mną, Kelly. Na moją twarz, automatycznie wkradł się uśmiech, a na policzkach poczułam rumieńce. Wiedziałam, że to zauważyła i zaraz padnie dużo pytań z jej strony, dlatego postanowiłam ją uprzedzić.

- Zanim cokolwiek powiesz, będę pierwsza...Wczoraj, wydarzyło się coś, cego niespodziewałam się, że kiedykolwiek się stanie. Wraz z Austin'em, rozmawialiśmy szczrze, ale bardzo szczerze. Powiedziałam mu wszystko to co myślę...i wyszło tak, że zostaliśmy parą. - oznajmiłam, ale celowo unikałam wzroku przyjaciółki. Kiedyś, to właśnie ona wraz z Amy pierwsze by o wszystkim wiedziały, ale od mojego wyjazdu do Londynu, stałam się osobą skrytą, której nie łatwo mówić o swoich uczuciach czy coś podobnego.
- Co?! I nic mi nie powiedziałaś? Ale nie martw się nie gniewam się. Ale ty i Austin. O Jezu, jaka słodka z was pewnie para. - zaćwierkała wesoło, na co ja się uśmiechnęłam, a do mojej głowy powróciły myśli z wczorajszego dnia. Mogłoby być tak codziennie.
- Nie przesadzaj. Jesteśmy parą, taką jak inne.
- Właśnie nie! Wy do siebie idealnie pasujecie. Każdy to wie. - pokręciłam głową, ale z uśmiechem na ustach. Byłam szczęśliwa, że moja przyjaciółka akceptuje mojego chłopaka, bo byli dla mnie oboje ważni i nie chciałabym, aby któreś z nich się nie lubiło, a wtedy mogłoby dochodzić do niepotrzebnych spięć.

Chwyciłam w dłoń moje włosy i założyłam je na jedną z moich stron, tak że teraz opadały mi na prawą stronę. Gdy teraz miałam kogoś, kto wiedział o prawie wszystkim co mnie złego spotkało, czułam się trochę bezpieczniejsza, bo wiedziałam, że mogę mu o wszystkim powiedzieć, a on zrobi wszystko co tylko może, aby wywołać na mojej twarzy uśmiech.

Może nie było to jakieś wielkie zakochanie, ale wiedziałam, że prędzej czy później może wyjść z tego miłość i to prawdziwa. Po prostu teraz było to jeszcze mocne zauroczenie, które z czasem będzie się zmieniało w coś silniejszego, przyjnamniej taką miałam nadzieję.

Wchodząc na teren szkoły ogarnął mnie niespodziewany entuzjazm. Byłam bardzo szczęśliwa i najlepiej chciałabym aby każdy o tym wiedział, a z drugiej strony nie chciałam się chwalić, bo potem zacznął się jakieś głupie, niepotrzebne plotki, które mogą wszystko zniszczyć.

Przechodząc obok ludzi, którzy stali lub siedzieli i rozmawiali, zauważyłam na jednej z ławek mojego chłopaka wraz ze swoimi kumplami. "Mój chłopak", jak to ładnie brzmi. Spojrzałam na nich i, aż zrobiło mi się cieplej na sercu, Austin rozmawiał z nimi i widać było po nim radość. To jest naprawdę niespamowite mieć taką świadomość, że daje się tyle szczęścia jednej osobie.

- Słońce, a nie za dużo tych amorów wokół was? - zaśmiała się, a ja z uśmiechem pokręciłam głową.
- Spójrz się lepiej na siebie i Mike'a. - powiedziałam, a po chwili obok nas poczułam męskie perfumy, ale byłam przekonana, że nie należą one do Austin'a i nie myliłam się. Zobaczyłam jak moją przyjaciółkę przytula jej chłopak, a następnie całuje ją.
- Zazdrościsz? - spytał, i znowu złożył pocałunki na ustach, Kelly.
- Nie mam czego. - odparłam, a chłopak spojrzał na mnie, przy tym też się uśmiechając.
- Czyżby Austin'owi wreszcie się udało? - spytał, ale w zamian nie otrzymał odpowiedzi, a ja poczułam parę męskich rąk obejmujących mnie w talii i piękne męskie perfumy, jakich tylko on używał.

- Cześć, kochanie - powiedział, i pocałował mnie w policzek. Sama do siebie się uśmiechnęłam, każdy by chciał takie powitanie, ale to ja byłam tą szczęściarą, którą każdego dnia, przyjnamniej mam taką nadzieję, chłopak będzie tak witał. - Jak się czujesz?
- Dobrze. - odpowiedziałam.

I jak zawsze nie zabrakło u niego czułości i martwienia się o mnie. To, w nim lubiłam najbardziej, bo nie mogłam powiedzieć, że go kocham, było na to jeszcze za wcześnie. Austin, musiał spytać jak się czuję, bo chyba bez tego sam by się źle czuł.

Austin, w dalszym ciągu trzymał ręcę na mojej talii, a głowę w zagłębieniu mojej szyji. Zachowywał się tak jakby bał się, że zaraz mu ucieknę, ale prawdę mówiąc nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie, bardzo mi się to podobało.

- Zobaczymy się później? - spytał, a ja pokiwałam głową, poczym dostałam buziaka w policzek i Austin wraz z Mike'iem odeszli od nas. Spojrzałam na Kelly, która była wyraźnie uśmiechnięta.
- Mówiłam, że słodka z was para. Aż chce się na was patrzeć. - powiedziała, a potem obydwie skierowałyśmy się do wejścia do szkoły.

Marzyłam sobie, aby każdy z moich przyjaciół tak zareagował jak właśnie, Kelly, która była szczęśliwa z tego powodu, że jestem z Austin'em. To było naprawdę fajnie. To jest coś cudownego, gdy wiesz, że bliscy tobie ludzie się ze sobą dogadują, bo ja na przykład nie chciałabym wybierać pomiędzy Austin'em, a którymś z nich.

Szłam z moją przyjaciółkę pod rękę, tak jak zresztą zawsze, kiedy zobaczyłam w oddali Alex'a, to może dziwne, ale to jego reakcji obawiałam się najbardziej. Pewnie by tak nie było, gdyby nie sytuacja, która miała miejsce niedawno pomiędzy nimi i, w której chodziło głównie o mnie.

Podchodząc do chłopaka, miałam mieszane uczucia czy mam mu powiedzieć o moim związku z jego przyjacielem. Chociaż i tak sam się dowie, bo Austin zapewne na każdym kroku będzie próbował pokazać jaki jest we mnie zakochany.

- Mia, możesz mi powiedzieć, czemu zachowujesz się jak skończona kretynka? - od razu na mnie naskoczył, gdy tylko ustałyśmy naprzeciw niego. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi.
- Alex, nie wiem czemu ty się tak złościsz. Przecież jestem twoją przyjaciółką, tak jak zresztą Austin, więc powinieneś się cieszyć, że jesteśmy szczęśliwi.
- Ale ty już chyba zapomniałaś o tym co było ostatnio. Nie pamiętasz jak mówił o tobie na imprezie? Jak chce Cię tylko zaliczyć? Mia, obudź się. Dla niego jesteś i będziesz tylko seks-zabawką i dziewczyną, którą będzie się chwalił przed kumplami. - powiedział, a ja w tamtym momencie nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Jak on wogóle mógł to mówić? Ja, wierzyłam Austin'owi, a nie jemu. Byłam pewna, że by mnie nie okłamał. Bez żadnego słowa odeszłam od szatyna, a za mną Kelly, która cały czas patrzyła mnie z twarzą pełną zdziwienia.

- Możesz się już na mnie tak nie patrzeć? Zasłużył sobie na to. - cały czas jeszcze czułam jak się we mnie gotuje. Byłam tak bardzo zdenerwowana.
- Ja się nie wypowiadam. Nie chcę się wtrącać.

~~~~~~~
Przepraszam, że krótki, ale wiedziałam, że nic już bym tu nie dopisała.

Liczę na wasze komentarze :)
Pozdrawian

Mój ask. Pytajcie o co chczecie :)
ask.fm/Juliaaaa235

sobota, 21 lutego 2015

Informacja!

BARDZO PROSZĘ O SKOMENTOWANIE POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU, PONIEWAŻ ZNAJDUJE SIĘ TAM TYLKO 1 KO.ENTARZ...
Chciałabym, was poinformować, że robię sobie "wolne" od pisania. Teraz, jest to dla mnie tylko przykrym obowiązkiem, który muszę wypełniać, a nie sprawia mi to przyjemności, a nie chcę pisać na siłę. Więc do zobaczenia, do następnego rozdziału.
Przepraszam
P.s Liczę, że pod ostatnim rozdziałem będzie więcej komentarzy...

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 23

***Oczami Mii***
Od dobrych parunastu minut siedziałam na trawie wraz z Austin'em i po prostu płakałam. Chłopak, próbował mnie usokoić, ale na nic się to zdało. Ja się bałam, cholernie się teraz bałam. Zwłaszcza po tej bójce pomiędzy Austin'em, a Ryan'em. Nie mogłam być pewna tego czy nie będzie on szukał zemsty, ponieważ był wściekły, a jednocześnie do wszystkiego zdolny.

Austin, przytulał mnie, gładził po plecach, składał pojedycze pocałunki na mojej głowie, ale to nic nie pomagało. Bałam się o siebie, ale jeszcze bardziej o niego. Nie mogło mu się coś stać, a zwłaszcza przeze mnie. Tak naprawdę nie powinien się w to mieszać. Narobił sobie tylko niepotrzebnych kłopotów.

- Kochanie, nie płacz już. Spójrz na mnie. - chłopak, mimowolnie chwycił mnie za podbródek i odwrócił moją twarz w stronę swojej. - Uspokój się, bo nie masz co się denerwować. Jestem przy tobie i zawsze będę, jeżeli będziesz mnie potrzebowała. I pamiętaj, że nikt nie ma Cię już prawa skrzywdzić, bo będzie miał doczynienia ze mną. A przez takiego skurwiela nie warto płakać, tak? - chłopak, przetarł z moich policzków łzy. Ja mimowolnie uśmiechnęłam się do niego delikatnie, był on kochany.

- Austin, tu nie chodzi o mnie, ale o Ciebie. Boję się, że Ryan może Ci coś zrobić, a tego naprawdę nie chcę. - widziałam na jego twarzy wymalowane zdziwienie, ale nie zamierzałam ukrywać przed nim prawdy, na jaką zasługuje.
- Nic mi się nie stanie, możesz być tego pewna.
- Ale nie wiesz do czego jest on zdolny. Pobiłeś go, a on może szukać zemsty. - powiedziałam, a chłopak mnie przytulił. Może on nie zdawał sobie z tego sprawy, ale ja doskonale wiedziałam do czego może dojść.

Chciałam poczuć się wreszcie bezpieczna, ale niewiedziałam czy kiedykolwiek to nastąpi. Chciałam skończyć z przeszłością, ale na każdym kroku mnie dopadała. A najgorsze było to, że nie wiedziałam do końca co mogą oni chcieć odemnie. Czasu niestety nie cofnę, co naprawdę bym chciała zrobić.

Cały czas siedziałam w objęciach mojego chłopaka. Chciał on, abym się nie martwiła, lecz ja nie potrafiłam. Chodziło o zbyt ważną osobę w moim życiu. O niego samego.

- Nie martw się o mnie. - powiedział przekonującym głosem, ale w dalszym ciągu nie zamierzałam go słuchać. Spojrzałam w jego oczy, a w nich zobaczyłam smutek. Smutek powodowany tym, że się o niego martwiłam. Ale on był dla mnie cholernie ważny i nie chciałam, aby coś mu się stało. Nie darowałabym sobie tego.

Jego tęczówki patrzyły prosto w moje. Najchętniej nie odrywałabym wzroku od niego, ale wtedy zobaczyłam jego łuk brwiowy, z którego leciała krew. Potarłam delikatnie go palcem, a wzamiam usłyszałam ciche syknięcie ze strony chłopaka.
- Trzeba Ci to przemyć. Chodź do mnie. - powiedziałam, poczym chciałam wstać, ale Austin mi to uniemożliwił, ponieważ złapał mnie za dłonie i posadził na swoich kolanach.
- Czy ty mi coś propnujesz? - uśmiechnął się łobuzersko, na co przekręciłam oczami.
- Tak. Przemycie twojej rany. - uśmiechnęłam się słodko, a brunet zrobił smutną minkę. Wyglądał wtedy tak bardzi słodko, jak mały dzieciak. Popatrzyłam się jeszcze przez chwilę na niego, śmiejąc się przy tym. Chwyciłam dłoń chłopaka w swoją i zaczęliśmy kierować się w stronę mojego domu.

***
Dochodząc do domu, puściłam dłoń chłopaka, abyśmy oboje mogli wejść do środka, chociaż gdyby nie to, to bym wogóle tego nie zrobiła. Przekręciłam klucz w drzwiach, przy tym się upewniając, że tak jak wcześniej myślałam, nikogo nie ma w domu.

- A twoi rodzice będą zadowoleni, że ich córeczka wagaruje? - spytał, tym samym obejmując mnie w talii.
- Nie ma ich. A teraz chodź na górę.
- Hm, kochanie nie znałem Cię od tej strony. - powiedział, a ja zaśmiałam się delikatnie, poczym pociągnęłam chłopaka do łazienki, która znajdowała się na pierwszym piętrze.

Przez całą drogę do pomieszczenia, czułam na sobie, a właściwie na moim tyłku, wzrok Austin'a. Ale nie denerwowałam się tym, bo w końcu był moim chłopakiem i miał w pewnym stopniu do tego prawo. Najbardziej lubiłam w nim to, że był taki kochany i opiekuńczy. Prawie cały czas używał w stosunku do mnie czułych słówek, co było bardzo słodkie.

Wchodząc do łazienki, od razu udałam się do szafki, z której wyjęłam waciki i wode utlenioną. Poczym odwróciłam się w stronę chłopaka, który już siedział na krzesełku, które stało przy prysznicu. Mogłam wtedy dostrzec jego idealne rysy twarzy, zresztą on cały wydawał mi się taki być. Odkąd go znam, wydawał mi się być inny niż wszyscy chłopacy. I nie chodzi tu o wygląd, tylko przede wszystkim o charkater.

Odkręciłam wodę utlenioną, a potem polałam nią delikatnie wacik, następnie przykładając go do rozciętego łuku brwiowego. Pocierałam delikatnie to miejsce, aby nie zabolało to chłopaka. Kiedy tylko zakończyłam tą czynność, to przykleiłam delikatnie plaster w zranione miejsce.

- Proszę. - dałam Austin'owi szybkiego buziaka w usta, następnie wkładając niepotrzebne rzeczy z powrotem do szafki.
- Dzięki. - powiedział, tym samym wstając i wychodząc za mną z łazienki.

Dopiero dzisiaj, od mojego przyjazdu, poczułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że mam obok siebie kogoś, kto będzie przy mnie bez względu na to co zrobię i będzie mnie wspierał. Mimo, że byliśmy parą od niespełna paru godzin to przy nim czułam się bardzo dobrze i bezpiecznie. Ale naprawdę, naprawdę nie chcę, aby pakował się w kłopoty przeze mnie. Wystarczająco dużo dla mnie zrobił, jak na naszą nie za długą znajomość.

Najbardziej martwiło, a właściwie zastanawiało to, to czy Ryan rzeczywiście będzie szukał zemsty. Bardzo dobrze wiedziałam do czego jest zdolny, sama przekonałam się o tym nie jednokrotnie.

- Ej, nie martw się. - powiedział,Austin. Zachował się tak jakby czytał mi w myślach. Dodatkowo, usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Chyba lepszego chłopaka nie można było sobie wymarzyć, jakim on jest. Życzę tego każdej dziewczynie, aby takiego znalazła, bo naprawdę każda, ale to każda bez względu na wszystko, jak jest, zasługuje na takiego, który będzie się opiekował, tak jak mną Austin.
- Ale nie wiesz jaki on jest. Jest zdolny do wszystkiego, gdy tylko coś mu nie wyjdzie, albo ktoś go wkurzy.
- Misia, posłuchaj mnie. Mówię Ci to poraz drugi i ostatni. Nie chcę, abyś niepotrzebnie się zamartwiała. Ja, gdy tylko coś się zdarzy, poradzę sobie. Ale pamiętaj, że nie pozwolę, aby stała Ci się krzywda. Rozumiesz?
- Ale, Austin...
- Nie ma żadnego, ale. - powiedział, a ja postanowiłam nic więcej nie mówić. Nie chciałam, aby sobie pomyślał, że mu nie ufam lub coś w tym stylu. Związek ma polegać na zaufaniu.

Wierzyłam, a raczej chciałam w to wierzyć, lecz wiedziałam, że to nie będzie proste. Nie potrafiłam być obojętna na bliską mi osobę, której może stać się krzywda. Wiedziałam, że Austin jest silnym chłopakiem, pod każdym względem, ale jednak Ryan miał przewagę przedewszystkim swoich niebezpiecznych kumpli, których mu nie brakowało.

Pomimo tego postanowiłam udawać przed Austin'em, że jest okej i, że już się tak nie martwię. Chociaż i tak będę.

***
Już od dobrych paru godzin, leżeliśmy wtuleni w siebie i prawdę mówiąc nie chciało mi się nigdzie stamtąd ruszać. To było dziwne, bo byliśmy parą raptem od paru godzin, a czułam się jakbyśmy byli od paru miesięcy. Może to i lepiej, bo w końcu mam do kogo się przytulić i się wypłakać. Mam przyjaciółki, jednak to nie to samo.

- Co byś powiedziała, gdybyśmy wybrali się do kina? - spytał, Austin. Chwilę się zastanowiłam, poczym odpowiedziałam.
- W sumie możemy iść.
- No to chodź. - powiedział, brunet, po czym wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę. Zrobiłam skwaszoną minę, co musiał zauważyć. - Co już się stało?
- Nie chcę mi się teraz. Wolałabym jeszcze trochę poleżeć z tobą, a potem iść. - uśmiechnęłam się, na co on pokręcił przecząco głową. Wiedziałam, że nie będzie łatwo go przekonać. Gdy w końcu doszłam do wniosku, że to jest bez różnicy, bo w końcu czy będziemy w kinie, czy u mnie w domu, to i tak będziemy razem.

Powolutku wstałam z łóżku, lecz nie chwyciłam dłoni Austin'a, ale w zamian za to wystawiłam mu język. Kierowałam się do wyjścia z pokoju, po drodze zabierając torebkę, a w niej niezbędne rzeczy do wyjścia. Wychodząc z pokoju, skierowaliśmy się w stronę schodów, po których zaraz zeszliśmy i po chwili byliśmy na dole, gdzie włożyłam na swoje nogi czarne conversy, a chłopak zrobił to samo równocześnie ze mną. Po niespełna kilku minutach byliśmy już na dworzu, gdzie kierowaliśmy się w stronę kina.

Na dworzu panowała ciepła pogoda, lecz po mimo tego wiał lekki wiaterek.

~~~~~~~~
Chciałabym prosić każdego z was, aby skomentował rozdział. Naprawdę, zajmie wam to tylko chwilę, a dla mnie znaczy to bardzo dużo.
Pozdrawiam :*
ask.fm/Juliaaaa235

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 22

- Austin, mówisz prawdę? - zapytała, a w jej głosie usłyszałem nadzieję. Nadzieję, która miała odmienić jej życie, a ja jej w tym ogromnie pomogę.
- Tak, słońce. Nigdy wcześnie nie byłem bardziej poważny. - powiedziałem, to z taką powagą na jaką nigdy nie pomyślabym, że mnie stać.

Dziewczyna, popatrzyła na mnie znowu niepewnie, ale w jej oczach było coś takiego...innego. Ale nie złego, zdecydowanie dobrego. Oczywiście, miałem też tą świadomość, że nawet jednym najmniejszym, nieodpowiednim ruchem mogę ją zranić i, że z tą dziewczyną będę musiał się obchodzić znacznie delikatniej, w każdym tego słowa znaczeniu.

- Jeżeli, tak to widzisz. To muszę Ci powiedzieć, że...zaryzykuję. Ale chcę, żebyś wiedział, że to nie będzie proste i będziesz do mnie potrzebował dużo cierpliwości. - powiedziała, a ja się do niej uśmiechnąłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Najcudowniejsza dziewczyna jaką znam postanowiła dać mi szanse. To był jak piękny sen, z którego za nic nie chciałem się obudzić. Myślałem, że zaraz się obudzę i cały czar pryśnie, lecz poraz kolejny przekonałem się, że nie jest to sen, ale cudowna rzeczywistość.

Przekonałem się o tym gdy dziewczyna delikatnie musnęła moje usta, ale było to zdecydowanie za szybko, dlatego też gdy tylko oderwała się odemnie, ja ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku. Lecz ten był zupełnie inny, tamten był delikatny, a ten był zdecydowanie bardziej namiętny.

Gdybym mógł nigdy bym się nie oderwał od jej słodkich ust. Ale musiałem to zrobić, gdy nam obu zabrakło oddechów.
- Takie początki to ja lubię. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłem. Nie mogłem uwierzyć, że ona jest moja. Już nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. Nigdy. I tak ta dziewczyna już za dużo się wycierpiała w swoim życiu. - Dziękuję. - dodała, po czym się we mnie wtuliła.
- Ale nie masz za co. - powiedziałem, gładząc ją plecach.
- Mam, Austin. Za wszystko, a w szczególności za to, że jesteś przy mnie. - powiedziała, a ja delikatnie się uśmiechnąłem.

Ona była jednym słowem cudowna, pod każdym względem. Moje serce, od tego dnia bije i należy tylko do niej. Nie ma w nim miejsca dla kogoś innego. Szczerze powiedziawszy nie chciałem nawet stamtąd się ruszyć, gdy Mia była we mnie tak wtulona. Po prostu bałem się, że gdy ją puszczę stanie jej się coś złego. Może to głupie, ale bardzo się o nią martwiłem jak o nikogo innego.

W jednej sekundzie, ona się odemnie oderwała, poczym złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić w jakimś kierunku. Nic się nie odzywałem, chciałem zobaczyć co ona wymyśliła. A wiedziałem, że zapewne będzie to coś niesamowitego, tak jak ona.

- Skarbie, ale dokąd my idziemy? - spytałem, ale w zamian nie dostałem żadnej odpowiedzi ze strony dziewczyny, tylko pokręcenie przez nią głową. Szliśmy trzymając się za ręce, kiedy Mia tu przyjechała marzyłem, aby kiedyś tak się stało i nadszedł ten moment. Widziałem, że jest teraz radosna. Wiedziała, że nie jest już sama ze swoimi problemami i nie musi ich dusić w sobie. Teraz, jej problemy są również moimi problemami i może być pewna, że z każdym pomogę jej się zmierzyć, nawet tym najmniejszym.

Mia, w dalszym ciągu prowadziła mnie w jakieś miejsce, o którym nie miałem zielonego pojęcia i nawet słowem nie chciała o tym pisnąć. Przez całą drogę, co chwila na nią zerkałem, ponieważ nadal nie mogłem w to uwierzyć, że jest moja. Ale to była prawda i muszę to sobie w końcu uświadomić.

Nagle Mia się zatrzymała, a ja uczyniłem to samo. Zacząłem rozglądać się po miejscu, w którym ustaliśmy. Moim oczom ukazało się małe jeziorko o idealnie niebieskiej wodzie, a wokół niego piękne drzewa.
- Najpiękniejsze miejsce jak kiedykolwiek widziałem. - powiedziałem, w dalszym ciągu rozglądając się po krajobrazie, który nas otaczał. Nie mogłem się na niego napatrzeć.
- Wiem. Odkryłam to miejsce w tamtym roku, w wakacje. Zawsze tu przychodziłam, gdy miałam jakiś problem, albo jak chciałam pobyć sama. I muszę Ci powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, której pokazałam to miejsce.
- Czuję się zaszczycony. - położyłem rękę na piersi i się zaśmiałem. Lecz dziewczyna nie zareagowała tylko odeszła kawałek odemnie, bliżej jeziorka.

Obserwowałem każdy jej ruch, nawet najmniejszy. Jej bioderka delikatnie poruszały się z lewej strony w prawą, a ja nie potrafiłam opanować emocji, lecz musiałem się powstrzymać. Mia, szła powoli tak, że bardzo dobrze widać było jej idealne ciało. Musiałem za wszelką cenę starać się nie patrzeć w jej stronę, chociaż było to bardzo trudne.

Dziewczyna stała przy brzegu jeziora, z rękoma założonymi na piersi i patrzyła się przed siebie. Uznałem, że chce postać sama, dlatego też usiadłem na trawie z rękoma założonymi na kolanach. Obserwowałem wszystko co się znajdowało wokół mnie. Musiałem przyznać, że to wszystko było piękne, ale najpiękniejsza istotka stała kilka metrów przed przede mną.

Starałem się nie myśleć o tym co wczoraj mi opowiedziała, jednak nie potrafiłem. Nie mogłem zapomnieć tego, nie umiałem pojąć jak można być takim dupkiem i zgwałcić swoją dziewczynę, i to tylko, dlatego że chciała z nim zerwać przez jego zachowanie. Na dodatek znowu mogło się to zdarzyć, ale jednak ktoś nad nią czuwa. Teraz, trzeba będzie jeszcze bardziej na nią uważać. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona musi przeżywać. Mimo tego, że się śmieje to w głębi duszy cały czas jest załamana.

- Austin? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos blondynki, która się na mnie patrzyła. Zrozumiałem, że musiała coś do mnie mówić, a ja nie słyszałem.
- Tak? - spytałem, a ta pokręciła z rozbawienia głową.
- O czym tak myśleś, że nawet mnie nie słyszałeś? - powiedziała, podchodząc bliżej mnie. Sam niewiedziałem czy mam jej powiedzieć prawdę, czy skłamać. Z jednej strony niechciałem jej okłamywać od samego początku, chociaż to by było małe kłamstwo, a z drugiej nie miałem zamiaru słuchać jej wywodów.
- A tak o wszystkim. - odparłem.

Mia, po chwili siedziała już koło mnie i położyła głowę na moim ramieniu, a ja ją objąłem w pasie. Siedzieliśmy tak i miałem wrażenie, że nic więcej nam nie jest potrzebne do szczęścia, no może z wyjątkiem tego, aby zapomniała ona o przykrych wspomnieniach. Ale to przyjdzie z czasem.

Między nami panowała cisza, ale tym razem nie krępująca, ale przyjemna. Zdecydowanie przyjemna. Mogliśmy się nacieszyć tylko sobą, bez żadnych zbędnych osób. Tylko my.

***
Szliśmy powoli w swich objęciach, niczym się nie przejmując. Gdybym mógł nigdy bym jej z nich nie wypuścić. Kiedy szliśmy w zdłuż plaży, gdzie nie było prawie nikogo, poczułem mocny uścisk na swojej dłoni, a Mia stanęła. Spojrzałem na dziewczynę, na której twarzy widniało przerażenie, patrzyłem na nią, a ta patrzyła się w jakiś punkt przed siebie.
- Co jest? - spytałem, z troską w głosie.
- Austin, tam jest...Ryan. - powiedziała, z takim samym przerażeniem w głosie, jakie widniało u niej na twarzy. Spojrzałem w to samo miejsce, w które patrzyła się, Mia. Zobaczyłem tam chłopaka, który siedział na ławce i pił piwo. W jednej sekundzie miałem ochotę go zabić i to dosłownie, ale się powstrzymałem, bo wiedziałem, że teraz mnie potrzebuje.

- Poczekaj tu, skarbie. - powiedziałem, i pocałowałem ją w czółko. Starała się mnie powstrzymać, ale nie miałem jej zamiaru słuchać. Musiałem załatwić tę sprawę tu i teraz. Zbliżałem się do chłopaka, a ten nawet nie zareagował tylko nadal pił alkohol.
- Ej, ty! - zawołałem, na co chłopak podniósł głowę w moją stronę. - Tak ty.
- A my się znamy? - zapytał, a ja się zaśmiałem z kpiną. Podszdłem do niego bliżej i chwyciłem go za bluzkę. Miałem ochotę go rozszarpać. Kopnąłem go kolanem w brzuch, a on oddał mi ciosem w szczęke. Nie mogłem pozwolić, aby uszło mu to płazem, dlatego też zaraz wycelowałem w niego kolejne uderzenie tym razem w nos, przez co chłopak się lekko zachwiał, ale niestety w porę złapał równowagę. I wtedy zaczęła się pomiędzy nami naprawdę mocna bijatyka.
- To za Mie! I nie waź się jej więcej tknąć! - powiedziałem, pomiędzy następnymi ciosami. Już sam nie panowałem nad samym sobą. Myśl, że ten skurwiel, chciał jej to zrobić sprawiała, że miałem ochoty go zabić.
- Co? Ta dziwka Cię tu przysłała?
- Jak ją nazwałeś? - spytałem, z niedowierzeniem przerywając w tym momencie, na chwilę, bójkę.
- A co głuchy jesteś? Dziwka, jeżeli Ci na tym tak bardzo zależy. - powiedział, bez niczego. Tak po prostu ją wyzwał, a ja nie mogłem na to pozwolić. Nikt jej nie będzie wyzywał. Rzuciłem się wprost na chłopaka, musiał zrozumieć, że nie ma prawa czegoś takiego robić. Zacząłem wymierzać w jego strony ciosy tak szybko, że nawet nie mógł się obronić.
- Austin... - usłyszałem za sobą cichutki głos dziewczyny i rękę na moim ramieniu. Automatycznie odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem w jej oczach, jakby prosiła mnie, abym przestał.
- Co? Musisz szukać obrońców? Zwykła dziwka. Nie warto z nią być. - miałem zamiar go uderzyć, ale powstrzymała mnie, Mia.

Był on zwykłym śmieciem, który krzywdził dziewczyny. Nie miałem za grosz szacunku do niego.

~~~~~
Pamiętajcie o komentarzach ;)

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 21

Siedziałam nieruchomo na kanpie. Bałam się trochę, że mogłam urazić go słowami, które przed momentem wypowiedziałam, ale taka była prawda i nie zamierzałam jej ukrywać. Owszem, bałam się go, ale na początku, teraz jest zupełnie inaczej.
- Bałaś się mnie? - zapytał, ze zdziwieniem w głosie. Spojrzałam na niego i odrucho złapałam jego dłonie w swoje.
- Bałam, ale gdy Cię prawie nie znałam. Teraz, jest zupełnie inaczej... - przez całą moją wypowiedź, patrzyłam mu prosto w oczy, nie odrywając ich nawet na sekunde. Widziałam w nich takie małe iskierki.
- Nieprawda. Boisz się mnie nadal, ja to widzę. - powiedział i zaczął się do mnie przybliżać. Siedziałam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Austin, był coraz bliżej mojej twarzy, dzieliło nas dosłownie parę milimetrów. - Ale pozwól mi to zmienić. - wyszeptał wprost w moje usta. Czułam jego oddech na swoich policzkach. Był tak bardzo blisko mnie, myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.

I w jednym momencie, poczułam jego malinowe wargi na swoich, a z tym jednym dotknięciem naszych ust, stado motyli zaczęło wariować w dole mojego brzucha. Austin, całował mnie tak delikatnie, jakby bał się, że nawet jednym dotknięciem zrobi mi krzywdę. Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały, a języki walczyły o dominację. Wplątałam swoje palce w jego włosy, a on objął mnie w talii. Nasz pocałunek był pełen namiętności jak i też smutku.

Na samym początku tego nie chciałam, ale teraz nie chciałam się od niego oderwać. Nie chciałam odrywać swoich ust od niego. Z każdą kolejną chwilą pocałunek przeradzał się z delikatnego w coraz bardziej namiętny.
- A teraz? Boisz się mnie nadal? - spytał z uśmiechem na twarzy, opierając swoje czoło o moje. Delikatnie pokręciłam głową tak, aby nie zabolało to chłopaka.
- Nie. - zaśmiałam się leciutko. Czułam się teraz, cudownie. On sprawiał, że zapominałam o całym otaczającym nas świecie. Był tylko on i ja, ale pomimo tego czułam się trochę źle. Sama nie wiedziałam czemu, ale radość przeplatała się z wyrzutami sumienia.

Spojrzałam na chłopaka, a on nadal był uśmiechnięty. Bałam się go zranić, a wiedziałam, że poraz kolejny to robię. Na początku byłam radosna z powodu pocałunku, ale teraz gdy po paru minutach emcocje opadły, zaczęły mnie ogarniać wątliwości.

- Coś nie tak? - spytał. Austin, odgarnął moje włosy za ucho. Nie mogłam mu tego powiedzieć, za bardzo był szczęśliwy, co było widać od razu.
- Nie. Wszystko jest ok. - wymusiłam się na uśmiech, lecz nie mogłam mu spojrzeć w oczy. Miałam wrażenie, że jestem jakąś idiotką, najpierw się z nim całuję, a potem mam wątpliwości. To było chore.

Starałam się być silna i zapomnieć o tym wszystkim, ale gdy coraz bardziej chciałam, to było to coraz trudniejsze. A gdy, Austin mnie dotykał to widziałam te wszystkie wpomnienia przed oczami, z Londynu. Kiedy tylko spojrzałam na niego, to zamiast jego twarzy, widziałam twarz mojego byłego chłopaka. Myślałam, że będzie tu łatwiej, ale byłam w błędzie. Najgorsze było to, że znowu go raniłam.

Błądziłam wzrokiem wszędzie, aby tylko nie napotkać wzroku Austin'a. Jestem cholerną idiotką i to trzeba przyznać. On się o mnie tak bardzo martwi, a ja bawię jego uczuciami, myśląc, że wszystko będzie w porządku.
- Mia, przecież widzę...Nie musisz przy mnie udawać...
- Powiedziałam wcześniej. Wszystko jest dobrze, Austin. - odparłam, może trochę oschle, ale już sama nie panowałam nad swoimi emocjami. One wszystkie się we mnie kumulowały i właśnie brunet przez to obrywał. Czułam jak, chłopak się mi przygląda, ale wogóle na to niezareagowałam.

Siedziałam na kanpie i bawiłam się swoimi palcami. Teraz, te zajęcie wydawało mi się bardzo ciekawe. Czułam się skrępowana, potym co zaszło między mną, a Austin'em. Czułam, że to nie powinno się wydarzyć, ale czasu nie cofnę.

Moje uczucia były naprawdę mieszane. Z jednej strony w pewnien sposób mi się podobał, a z drugiej bałam się. Po prostu się bałam, że znowu mnie ktoś zrani.
- Mia...czy ty coś do mnie czujesz? - spytał, a mnie w jednej sekundzie zamurowało. I co ja mam mu odpowiedzieć?

Układałam sobie w głowie to co zaraz miałam powiedzieć, Austin'owi i prawdę mówiąc sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Skłamać czy powiedzieć prawdę? Nie wiem co będzie lepsze. Popatrzyłam na chłopaka, a on patrzył na mnie, wyczekując odpowiedzi.

Kiedy postanowiłam, w końcu coś z siebie wydusić, usłyszałam przekręcanie kluczu w drzwiach wejściowych. Byłam trochę wkurzona, że któryś z moich rodziców, lub oboje, postanowili akurat teraz wrócić do domu. Zerknęłam na Austin'a, a ten był wyraźnie wkurzony, chociaż nie tak bardzo, po prostu zdenerwował się trochę, że w takim momencie ktoś nam przerywa.

Spojrzałam w moją lewą stronę, a tam stali we własnej osobie, moi rodzice. Patrzyli raz na mnie, a raz na Austin'a. Już teraz wiedziałam, że nie obędzie się bez "wywiadu" później.

- O, hej. Już wróciliście. - powiedziałam, a mama się do mnie uśmiechnęła, w przeciwieństwie do ojca, który mierzył Austin'a surowym wzrokiem.
- Tak, córciu. Wróciliśmy. Może przedstawisz nam swojego kolegę? - spytał, a przez jego ton głosu zachciało mi się śmiać. Próbował brzmieć surowo, ale wychodziło zupełnie inaczej.

Wstaliśmy wraz z Austin'em, i podeszliśmy do moich rodziców. Chłopak, nadal był monitorowany przez mojego ojca.
- Mamo, tato, to jest mój kolega z klasy, Austin.
- Dobry wieczór. - brunet,  przywitał się, co odwzajemniła moja mama, lecz ojciec nawet nie miał zamiaru się z nim witać.

Co z nim jest nie tak?

Zachęciłam ojca, przez delikatne walnięcie o ramię, a on, zmierzył mnie tylko dziwnym spojrzeniem, po czym jakby z niechęcią wystawił dłoń w kierunku, Austin'a.

***
Wyszłam z domu i kierowałam się do domu Austin'a. Umówiłam się z chłopakiem, aby z nim naprawdę szczrze porozmawiać i miałam taki zamiar. W końcu zrozumiałam, że muszę tak zrobić i, że jest to najlepsze wyjście. Powiem mu caluteńką prawdę i nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyśli, on musi znać prawdę.

Dochodząc do domu, bruneta zobaczyłam jak ten wychodzi z domu. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Chłopak zbliżał się do mnie, wyraźnie szczęśliwy.

- Cześć. - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek. Był to tylko przyjacielski gest.
- Austin, ale gdzie my idziemy? - spytałam, dość zaskoczona, bo szliśmy w odwrotną stronę niż powinniśmy.
- Jak to gdzie? Idziemy na spacer i dzisiaj nie idziemy do szkoły. - uśmiechnęłam się do niego. Nie zamierzałam nawet się sprzeciwiać, bo sama nie miałam ochoty tam dziś iść. A jego towarzystwo o wiele bardziej mi odpowiadało.

Tak naprawdę do końca nie wiedziałam jak mam zacząć tę rozmowę. W pewien sposób była ona dla mnie trudna, ale wiedziałam, że niedługo będę musiała ją zacząć i wyjawić chłopakowi całą prawdę. Nagle poczułam jak duża dłoń, łapie moją w swoją. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam nasze dłonie splecione. Mimowolne na moje usta wkradł się uśmech. Mimo, że nie byliśmy parą, to ten gest wogóle mi nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie, był bardzo miły.

***Oczami Austin'a***
Gdy złapałem Mie za dłoń i splotłem nasze palce, bałem się jej reakcji. Myślałem, że zaraz się wyrwie i będzie krzyczeć, a tu nic. A nawet zobaczyłem, że jest uśmiechnięta. Taki mały gest, a może dawać tyle radości. Było to dla mnie ważne, w szczególności potym co między nami wczoraj zaszło.

Osoba z boku mogłaby nas uważać za parę, którą nie byliśmy, chociaż nie miałbym nic przeciwko gdyby tak było. W głębi duszy miałem nadzieję, że niedługo tak się stanie i chyba byłem na najlepszej drodze do tego.

- Austin, musimy pogadać. - usłyszałem jej słodki głos.
- Przecież, dlatego tu jesteśmy. - zaśmiałem się, ale w zamian dostałem mordercze spojrzenie od dziewczyny i od razu zamilkłem.
- No, więc chcę wrócić do wczorajszego wieczoru i do pytania, które mi zadałeś...Chcę być z tobą szczera...Tak naprawdę sama nie wiem co do Ciebie czuję. Z jednej strony mi się podobasz i mnie do Ciebie ciągnie, a z drugiej boję się zangażować w nowy związek. Sam wiesz, bo Ci opowiedziałam, co przeżyłam w Londynie. - powiedziała, a mi zrobiło się jakby ciepło na sercu. Jej słowa były cudowne, ale też ją rozumiałem. Każdy bałby się na jej miejscu.

W jednej chwili, zatrzymałem się i ustałem przed, Mią. Patrzyłem jej prosto w oczy, chciałem, aby uwierzyła w każde, wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Rozumiem to, że się boisz zangażować w związek i chcę, abyś wiedziała, że nie mam zamiaru na Ciebie naciskać, bo wiem, co musiałaś przejść. Chcę, żebyś wiedziała, że mi na tobie bardzo mocno zależy. - powiedziałem, i czekałem wyczekująco na odpowiedź dziewczyny.

Mia, patrzyła mi cały czas prosto w oczy, jakby chciała z nich wszystko wyczytać. Wiedziałem, że się boi każdego faceta, nawet jeżeli mówi, że tak nie jest. Ale ja chciałem to zmienić i wiedziałem, że mi się uda. Chciałem, aby zaczęła na nowo żyć, bez tych wszystkich przykrych wspomnień, które przeżyła.

~~~~~~~
Jesteście najlepsi <3

Z chęcią odpowiem na wszystkie wasze pytania, na asku :)
ask.fm/Juliaaaa235

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 20

Siedziałam w swoim pokoju, rozmyślając. Miałam wielką ochotę się komuś wygadać, najlepiej Austin'owi. Ale jakoś nie mogłam zebrać się na odwagę, aby do niego pójść, bo i tak już dużo dla mnie zrobił, a teraz miałabym mu zawracać głowę swoimi problemami. Ma, przecież swoje życie. A moje problemy nie są mu potrzebne do szczęścia. Więc postanowiłam zostać w domu i wikłać się ze swoimi emocjami.

Do mojej głowy powróciły myśli z wczorajszego wieczoru. To było naprawdę okropne, jego dotyk i te wszystkie obrzydliwe słowa w moją stronę. Dziękowałam Bogu, że nic więcej się się nie stało, a było naprawdę bylisko, żeby mnie zgwałcił. Wystarczyłoby gdyby Ci ludzie przechodzili o parę minut później, a by się to stało.

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w panorame za oknem. Od dobrych paru minut nie poruszyłam się nawet o milimetr, po prostu to wszystko wydawało mi się bardzo trudne, a ja nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić. Nie wiem czy byłam, aż taka słaba, czy sobie to wszystko wyolbrzymiałam. A na dodatek jeszcze, Austin, który cały czas siedział w mojej głowie. Cały czas o nim myślałam. Naprawdę bałam się, że mogę zacząć coś czuć do niego, a to, daltego, że bałam się, że kolejny raz zostanę skrzywdzona.

Poczułam suchość w gardle, dlatego też wyszłam ze swojego pokoju. Kiedy przymykałam drzwi od niego, usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam iść otworzyć, z racji tego, że byłam sama w domu. Schodząc po schodach, znowu moje myśli powróciły w kierunku bruneta, kiedy tylko sobie przypomniałam jego twarz na moją buzie wkradał się uśmiech.

Stając przy drzwiach, wyjrzałam przez judasz i ujrzałam Austin'a. Ucieszyłam się, że to właśnie on. Przekręciłam klucz w drzwiach i powoli zaczęłam je otwierać.
- Cześć. - powiedziałam, z uśmiechem na twarzy. Chłopak, odpowiedział mi tym samym, po czym wszedł do środka. Obserwowałam bruneta, który ewidentnie inaczej się zachowywał niż wcześniej, ale nie lepiej, wręcz przeciwnie. Bałam się trochę, że mogło się coś stać.

- Coś się stało? - spytałam, niepewnie, bo niewiedziałam czego mam się spodziewać.
- Musimy pogadać. - spojrzał na mnie, a jego głos był poważny. Zresztą on sam tak wyglądał.
- To słucham. - powiedziałam, a on zaczął rozglądać się po domu.

Patrzyłam na chłopaka wyczekująco, ale on nawet nie zamierzał się odezwać. Trochę to już mnie zaczynało irytować, ale nie zamierzałm go poganiać. Nie chciałam, aby się zdenerwował i w efekcie nic mi nie powiedział. Wolałam poczekać.
- Posłuchaj. Domyślam się, że dużo przeszłaś, zwłaszcza wczoraj. Ale zrozum, że ja nie wiem na czym stoję...Jednego dnia jesteś dla mnie wredna, a drugiego wręcz przeciwnie. Nie chcę na Ciebie naciskać, ale Mia...proszę Cię, powiedz mi... - powiedział, a ja wiedziałam o co mu chodzi. Chciał po prostu wiedzieć czy ja coś do niego czuję, ale ja nie wiedziałam co ja mam mu powiedzieć, bo sama nie byłam niczego pewna.

Nie chciałam mu mówić tego czego sama do końca nie wiedziałam, a potem go ranić. Po prostu nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Austin, to wszystko nie tak. Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem, ale...
- Ale, co? Nie podobam Ci się, tak? Albo masz do mnie pretensję o tą imprezę? Czy co, bo już nie wiem?! - zrobiło mi się go trochę szkoda, ale nie potrafiłam mu nic powiedzieć. Bałam się, że to co mogę powiedziedzieć, może okazać się kłamstwem, a to zrani Austin'a. A tego nie chcę.
- Nie, Austin to nie tak. To wszystko jest takie skomplikowane...Tego nie da się od tak wytłumaczyć... - patrzyłam na niego, a on na mnie, ale jego wzrok był strasznie pusty, jak nigdy.

Przez dobrę parę minut, pomiędzy nami panowała niezręczna cisza, w której słyszałam tylko bicie swojego serca. Tak bardzo nie chciałam go skrzywdzić, a zwłaszcza potym co dla mnie zrobił, ale tak najzwyczajniej w świecie nie byłam pewna swoich uczuć.

Austin, oparł się o kanape, która stała kilka centymetrów odemnie i wpatrywał się w podłogę. Domyślałam się, że teraz zapewne analizuje wszystko w swojej głowie, a ja, sama nie wiedząc czemu, bardzo chciałam teraz wiedzieć o czym myśli. Ale pomimo tego, chciałam, aby nie zraził się do mnie, to było najważniejsze.

- A ja właśnie chcę, żebyś mi powiedziała. Wszystko, niczego nie ukrywając. Mia, nie myśl, że jestem ciekawski, ja chcę Ci tylko pomóc. Chcę, abyś to wydusiła z siebie, bo dobrze wiem, że nikomu nie powiedziałaś prawdy. - powiedział. Wtedy biłam się z jeszcze większymi myślami. Miałam totalny mętlik w głowie. Z jednej strony, chciałam komuś to powiedzieć, a z drugiej, nie wiedziałam czy dam radę. Cały czas rozważałam wszystkie, za i przeciw, i wyszło na to, że więcej jest tych na, za. Wzięłam głęboki oddech, przy tym też zamykając oczy. Wiedziałam, że jeżeli za chwilę zacznę mówić, nie będzie odwrotu. Dlatego też zebrałam w sobie całą odwagę i spojrzałam na Austin'a.
- Dobrze powiem Ci, ale od razu mówię, że to nie jest ta historyjka z gatunku przyjemnych. - oznajmiłam, i udałam się usiąść na kanpie, gdzie usiadłam po turecku. Po chwili na przeciwko mnie, na kanpie usiadł Austin, który teraz nie odrywał odemnie wzroku. Jeszcze raz zamknęłam oczy, aby po chwili je otworzyć. Teraz. To jest ten moment. - Kiedy byłam w Londynie, poznałam chłopaka. Bardzo się w nim zakochałam, nie widziałam świata poza nim. Codziennie się spotykaliśmy, on sprawiał wrażenie idealnego. Wtedy, myślałam, że znalzłam swój ideał. Wszystko było naprawdę piękne, aż do pewnego czasu...Pewnego dnia poznałam tych jego kumpli. Jednym z nich był ten, Ryan. - spojrzałam znacząco na Austin'a. Mogłam zobaczyć jak jego pięści momentalnie się zaciskają. - Od samego początku ich nie polubiłam. Wydwali mi się zupełnym przecwieństwem jego, aż do czau. Z każdym kolejnym dniem, poznawałam coraz więcej jego tajemnic, które przede mną skrywł. Byłam tak mocno w niego zaślapiona, że nic do mnie nie docierało...On, wciągnął mnie w narkotyki. Nie zrobił tego na siłe, ale jednak to przez niego. Na szczęście nie uzależniłam się. -wtedy przerwałam. Musiałam na chwilę odetchnąć, bo teraz zacznie się mój horror. - Pewnego dnia, gdy zobaczył mnie z moim kolegą, wpadł we wściekłość i wtedy pierwszy raz mnie uderzył...
- Jak to pierwszy raz?! To znaczy, że on Cię bił?! - zobaczyłam jak z bruneta, aż kipi złość.
- Nie. Tylko dwa razy mnie uderzył. I od tamtej pory uważałam. Nie chciałam dawać mu kolejnego powodu do uderzenia mnie. I właśnie gdzieś od tamtego momentu zaczął być gorszy niż kiedykolwiek.
- Nie płacz... - Austin, otarł mi łzę, która spływała po jednym z moich policzków.
- Traktował mnie jak dziwkę, musiałam być na każde jego zawołanie. W dodatku musiałam usługiwać jemu i jemu kumplom.- znowu zaczęłam płakać, ale nie potrafiłam inaczej, bo te wszystkie wspomnienia powróciły. - Kiedy po paru miesiącach, miałam już tego dosyć i chciałam z nim zerwać, poszłam do niego do mieszkania, ale jak się okazało nie był to najlepszy moment, bo Ju...., bo on był kompletnie naćpany. Kiedy mu powiedziałam, że chcę z nim zerwać, wpadł w szał. Zaczął mnie wyzywać, a gdy mu się postawiłam znowu mnie uderzył. A na koniec...na koniec...mnie...zgwałcił.

Wybuchnęłam płaczem, jeszcze gorszym niż przed paroma chwilami. To wszystko powróciło, najgorsze było to, że jeszcze wszystko dokładnie pamiętałam, gdy mnie gwałcił. Nigdy tego nie zapomnę. Najgorsze było to, że zrobiła to osoba, którą kiedyś kochałam, i która mówiła, że również kocha mnie. Do tej pory nie wiem jak on mógł mi to zrobić.

Spojrzałam na bruneta, który patrzył się na mnie jakby ze smutkiem w oczach. Muszę przyznać, że zrobiło mi się lżej, gdy komuś o tym powiedziałam. To były najgorsze wspomnienia z całego mojego życia. To nie to samo, opowiedzieć, a przeżyć.

- Mia...Nie mogę w to uwierzyć. Jak on mógł Cię zgwałcić?! Albo tak traktować? Gdybym tylko go znał, to nieręcze za siebie. Bym go chyba zabił.
- Do dzisiejszego dnia się zastanawiam. Nic mu nie zrobiłam, ja tylko chciałam z nim zerwać...

Austin, spojrzał na mnie i bez słowa mnie przytulił. Właśnie tego potrzebowałam najbardziej, czyjiś ramion. Brunet, cały czas próbował mnie uspokoić, ale zdawało się to na nic. Miałam przed oczami wszystkie momenty te najgorsze. Tuliłam się do Austin'a, jak małe dziecko do mamy i za wszelką cenę nie chciałam go wypuścić.
- Przepraszam. Nie powinienem. - usłyszałam jego głos, ale inny niż kiedykolwiek, nie ten wesoły, który zawsze mu towarzyszył, ten był zdecydowanie smutny.
- Nie masz za co przepraszać. To ja po prostu nie potrafię zaufać facetom i boję się nawet zakochać, bo mam wrażenie, że znów się to powtórzy. I boję się. was wszystkich, to dlatego tak reagowałam na Ciebie gdy tu przyjechałam. Tylko taty się nie bałam i Alex'a, ale on jest moim przyjacielem, i znam go od dziecka. - wyplątałam się z objęć chłopaka i usiadłam trochę dalej od niego.

~~~~~~
Zaskoczeni? Jakie są wasze odczucia?

Pamiętajcie o nowym opowiadaniu:
http://iwill-withyou-nh.blogspot.com/

ask.fm/Juliaaaa235

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pamiętajcie o komentarzach...