Wpatrywłam się w tekst wiadomości, na ekranie swojego telefonu. Nie mogłam w to uwierzyć, przecież zmieniłam numer, skąd on wziął nowy? W tamtym momencie nic do mnie nie docierało, nic nie słyszałam, ani nie widziałam, była tylko ta wiadomość i ja...
Kiedy tu wróciłam, myślałam, że uwolniłam się od tego, od tamego chwilowego życia. Przez chwilę wydawało mi się, że będzie lepiej, ale jednak nie, wszystko powróciło z szybkością bumerangu, jakiej się nie spodziewałam.
Bardzo chciałam zostać na tym meczu, ale wiedziałam, że teraz nie będę w stanie. Nie będę mogła powstrzymać tych wszystkich emocji, jakie we mnie siedziały.
- Przepraszam, ale muszę iść. - powiedziałam, do dziewczyn.
- Ale, dlaczego? Coś się stało? - spytała, Kelly, a ja lekko pokręciłam głową, po czym wstałam, ze swojego miejsca i skierowałam się do wyjścia z sali. Gdy tylko ją opuściłam, moje emocje wzięły górę, a ja się popłakałam. Byłam bezsilna, wiedziałam, że tam popełniłam największy błąd w swoim życiu, ale na samym początku wogóle się na to nie zapowiadało, wręcz przeciwnie, a czasu, niestety, nie da się cofnąć.
Oparta o ścianę, nie zamierzałam powstrzymywać łez. Bo po co? Niedługo może być to samo. Życie jest naprawdę okropne, a w dodatku może tak mocno boleć. Niestety to nie był sen, a szara rzeczywistość.
Słysząc kroki, wogóle nie zareagowałam, miałam to gdzieś, że mnie ktoś zobaczy.
- Mia, co się stało? - to chyba był mój Anioł Stróż, najpierw rano i teraz. Czemu on się tak mocno o mnie martwił? - Skarbie, czemu płaczesz? - ''skarbie'', nawet się za to nie pogniewałam, bo po co? Chciał być po prostu miły. Austin, odgarnął mi włosy z twarzy i patrzył wprost w moje zapłakne oczy, a ja tak najzwyczajniej w świecie się do niego przytuliłam, i jeszcze bardziej rozpłakałam. Chłopak, mnie objął i gładził swoją ręką po moich plecach. Czułam się wtedy tak bardzo bezpiecznie, biło od niego niesamowite ciepło w moją stronę, a ja płakałam jak małe dziecko. - Nie płacz już, proszę. Opowiedz mi, co się stało.
***Oczami Austin'a***
Gdy tylko wyszłem z sali, i zobaczyłem zapłakaną Mie, moje serce pękło. Ona była wręcz roztrzęsiona, a ja miałem ochotę zabić tego, przez kogo płakała. W pierwszej cbwili, pomyślałem, że pokłuciła się z Alex'em, ale on, przecież był na rozgrzewce, więc trafiłem do punktu wyjścia.
Mia, wyplątała się z moich objęć i popatrzyła się prosto w moje oczy. Jej oczy były całe zapłakne, a w nich widać było ból. To było okropne patrzeć na osobę, w której jesteśmy zakochani, a ona jest załamana.
- To...mój były chłopak...byłam z nim parę miesięcy...ale...zerwałam z nim, bo...bo...mnie skrzywdził...i to mocno, a teraz...napisał do mnie sms'a... - powiedziała, a moje pięści momentalnie się zacisnęły, po mimo tego, że nie wiedziałem, dlaczego zerwali, to Mia powiedziała mi, że ją skrzywdził, a to był wystarczający powód, aby skopać mu tyłek. Popatrzyłem na nią, a z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy, gdy pokazała mi treść sms'a, miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę ze złości.
- Skarbeńku...nie płacz. Ale powiedz mi tylko, który to, a skopię go, tak że mnie popamięta i będzie żałował, że Cię skrzywdził. - po moich słowach, dziewczyna się zaśmiała, cieszyłem się, że wywołałem na jej ślicznej buźce uśmiech.
- Nie. On nie jest stąd, poznałam go w Londynie, ale mimo wszystko dziękuję. - Mia, szybko mnie przytuliła, aż za szybko. Ona była taka krucha i bezbronna.
- Oj, mała, mała. Szkoda mi Ciebie, wiesz? Może znam Cię krótko, ale wiem, że na to nie zasługujesz, więc mi tu nie płacz, tylko weś się w garść, bo napewno nie warto przez takiego dupka. - Mia, ponownie się do mnie uśmiechnełam. Ta dziewczyna miała cudowmy uśmiech, mogłoby się na niego patrzeć godzinami, zresztą ona cała była cudowna, tylko nie moja, to była chyba jedyna wada.
- Skąd ty się wziąłeś? Jesteś inny, inny niż wszyscy chłopacy.
- Wiesz, moja mama i tata zapewne się poznali, pokochali, z tego co mi wiadomo potem wzięli ślub, - tu się zaśmiałem - a po jakimś czasie poszli ze sobą do...
- Błagam Cię nie kończ! - dziewczyna się zaśmiała się, a mnie tym samym zaraziła. Cieszyłem się, że poraz kolejny, wywołałem na jej twarzyczce uśmiech i, że przestała płakać, taka dziewczyna nie powinna się ani przez chwilę smucić.
Zastanawiłem się, dlaczego to właśnie ona musiała mi się spodobać? Dziewczyna, mojego kumpla, to był jakiś koszmar. Dobre było chociaż to, że w szkole się nie przytulali, ani nic podobnego, to była chyba jedyna zaleta tego ich związku.
- Austin! Ale ty masz mecz! Biegnij na niego! - od razu się do niej uśmiechnęłem, mimo, że była w kiepskim humorze, to nie zatrzymywała mnie, abym ją pocieszał tylko, żebym szedł na swój mecz. Ale ja gdy tylko by powiedziała, abym został przy niej, nie zawachałbym się i rzucił bym wszystko, aby tylko ona poczuła się lepiej.
- Ale jeśli chczesz, abym został, to powiedz. Nie chcę abyś się smuciła. - powiedziałem, a ona złapała mnie za rękę i wepchnęła do sali, ja się tylko zaśmiałem. Nie wiedziałem skąd w tak chudziutkiej osobie tyle siły. - Ale chodź na trybuny. Liczę, że przyniesiesz mi szczęście. - zrobiłem słodką minę, bo wiedziałem, że chociaż dziewczyna była w złym nastroju, to nie oprze się.
- Dobrze, dobrze. Ale nie jestem żadnym twoim szczęściem.
***Oczami Mii***
Austin, poprawił mi humor i to bardzo. Byłam mu za to wdzięczna. Chociaż, że jeszcze nie byłam szczęśliwą osobą, to zgodziłam się zostać na mecz, musiałam się mu jakoś odwdzięczyć, za to co dla mnie zrobił. Może nie było to dużo, ale dzięki niemu przestałam płakać.
- Mia, płakałaś? - zapytały, równocześnie Kelly i Amy, widać było, że się przejęły moim stanem.
- Em...później wam opowiem, teraz oglądajmy mecz. - odpowiedziałam, mogłam im powiedzieć, ale teraz chciałam spokojnie obejrzeć mecz, a wiedziałam, że jeśli im powiem to tego nie będzie.
Spojrzałam na dziewczyny, które wykonały między sobą spojrzenia z uśmiechami na twarzach.
- Nie chcemy się wtrącać, ale było tu widać trochę sceny pomiędzy tobą, a Austin'em. Czy pomiędzy wami coś jest? - spytała, Amy. Nie dziwiłam się jej pytaniem, bo z tego można było tak wywnioskować, ale jednak były w błędzie.
- Nie, po prostu potrzebowałam kogoś przez chwilę, a on akurat się natrafił. Austin, nawet mi się nie podoba. - skwitowałam, trochę źle wyszło, że było widać scenę pomiędzy nami, bo zaraz mogą powstać plotki, nieprawdziwe, a tego nie chciałam.
- Ej, ale fajna była by z was para. - powiedziałam, poczym się zaśmiała, Amy, a my zaraz po niej.
Po chwili zaczął się mecz, a my we trzy zamilkłyśmy. Porwał mnie wir meczu, nie myślałam o niczyn, tylko oglądałam go, który całkowicie mnie zafacynował. Cieszyłam się z każdego zdobytego kosza, przez naszą drużynę, która grała bardzo dobrze, ale też przeciwna drużyna grała na podobnym poziomie, co dawało jeszcze większe emocje pod czas meczu.
Kiedy skończyła się pierwsa kwarta, wynik wynosił 13:11, dla przeciwnej drużyny, ale ja się nie przejmowałam tym, bo wierzyłam, że chłopcy wygrają, a było jeszcze sporo czsu do zakończenia meczu.
Podczas przerwy, na parkiet wybiegły cheerleaderki , obu drużyn. Wtedy przypomniało mi się gdy ja tam z nimi tańczyłam, trochę za tym zatęskniłam, ale wiedziałam, że do tego nie wrócę. W naszej drużynie cheerleaderskiej, w pierwszym ''szeregu" stała sama Rachel, która wypatrzyła mnie na trybunach i mroziła mnie zabójczym spojrzeniem, a przy tym popisując się tańcem. Może myślała, że mnie to ruszy, ale nie, miałam ją gdzieś.
Gdy przerwa dobiegła końca, Rachel podbiegła do Austin'a i dała mu buziaka w policzek, a do mnie się zaśmiała. Żałosne. Najbardziej dziwiło mnie to, że chłopak nie zareagował, to było dziwne, lecz nie przejmowałam się tym. Nie był dla nikim bliskim, tylko bardzo dobrym kolegą, któremu jestem wdzięczna za dzisiejszy dzień.
~~~~~~
Moi kochani, o to jest 11 rozdział, który myślę, że wam się spodoba. Chciałabym was zaprosić na moje nowe opowiadanie http://Black-clouds-aw.blogspot.com/
ask.fm/Juliaaaa235