środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 11

Wpatrywłam się w tekst wiadomości, na ekranie swojego telefonu. Nie mogłam w to uwierzyć, przecież zmieniłam numer, skąd on wziął nowy? W tamtym momencie nic do mnie nie docierało, nic nie słyszałam, ani nie widziałam, była tylko ta wiadomość i ja...

Kiedy tu wróciłam, myślałam, że uwolniłam się od tego, od tamego chwilowego życia. Przez chwilę wydawało mi się, że będzie lepiej, ale jednak nie, wszystko powróciło z szybkością bumerangu, jakiej się nie spodziewałam.

Bardzo chciałam zostać na tym meczu, ale wiedziałam, że teraz nie będę w stanie. Nie będę mogła powstrzymać tych wszystkich emocji, jakie we mnie siedziały.
- Przepraszam, ale muszę iść. - powiedziałam, do dziewczyn.
- Ale, dlaczego? Coś się stało? - spytała, Kelly, a ja lekko pokręciłam głową, po czym wstałam, ze swojego miejsca i skierowałam się do wyjścia z sali. Gdy tylko ją opuściłam, moje emocje wzięły górę, a ja się popłakałam. Byłam bezsilna, wiedziałam, że tam popełniłam największy błąd w swoim życiu, ale na samym początku wogóle się na to nie zapowiadało, wręcz przeciwnie, a czasu, niestety, nie da się cofnąć.

Oparta o ścianę, nie zamierzałam powstrzymywać łez. Bo po co? Niedługo może być to samo. Życie jest naprawdę okropne, a w dodatku może tak mocno boleć. Niestety to nie był sen, a szara rzeczywistość.

Słysząc kroki, wogóle nie zareagowałam, miałam to gdzieś, że mnie ktoś zobaczy.
- Mia, co się stało? - to chyba był mój Anioł Stróż, najpierw rano i teraz. Czemu on się tak mocno o mnie martwił? - Skarbie, czemu płaczesz? - ''skarbie'', nawet się za to nie pogniewałam, bo po co? Chciał być po prostu miły. Austin, odgarnął mi włosy z twarzy i patrzył wprost w moje zapłakne oczy, a ja tak najzwyczajniej w świecie się do niego przytuliłam, i jeszcze bardziej rozpłakałam. Chłopak, mnie objął i gładził swoją ręką po moich plecach. Czułam się wtedy tak bardzo bezpiecznie, biło od niego niesamowite ciepło w moją stronę, a ja płakałam jak małe dziecko. - Nie płacz już, proszę. Opowiedz mi, co się stało.

***Oczami Austin'a***
Gdy tylko wyszłem z sali, i zobaczyłem zapłakaną Mie, moje serce pękło. Ona była wręcz roztrzęsiona, a ja miałem ochotę zabić tego, przez kogo płakała. W pierwszej cbwili, pomyślałem, że pokłuciła się z Alex'em, ale on, przecież był na rozgrzewce, więc trafiłem do punktu wyjścia.

Mia, wyplątała się z moich objęć i popatrzyła się prosto w moje oczy. Jej oczy były całe zapłakne, a w nich widać było ból. To było okropne patrzeć na osobę, w której jesteśmy zakochani, a ona jest załamana.
- To...mój były chłopak...byłam z nim parę miesięcy...ale...zerwałam z nim, bo...bo...mnie skrzywdził...i to mocno, a teraz...napisał do mnie sms'a... - powiedziała, a moje pięści momentalnie się zacisnęły, po mimo tego, że nie wiedziałem, dlaczego zerwali, to Mia powiedziała mi, że ją skrzywdził, a to był wystarczający powód, aby skopać mu tyłek. Popatrzyłem na nią, a z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy, gdy pokazała mi treść sms'a, miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę ze złości.
- Skarbeńku...nie płacz. Ale powiedz mi tylko, który to, a skopię go, tak że mnie popamięta i będzie żałował, że Cię skrzywdził. - po moich słowach, dziewczyna się zaśmiała, cieszyłem się, że wywołałem na jej ślicznej buźce uśmiech.
- Nie. On nie jest stąd, poznałam go w Londynie, ale mimo wszystko dziękuję. - Mia, szybko mnie przytuliła, aż za szybko. Ona była taka krucha i bezbronna.
- Oj, mała, mała. Szkoda mi Ciebie, wiesz? Może znam Cię krótko, ale wiem, że na to nie zasługujesz, więc mi tu nie płacz, tylko weś się w garść, bo napewno nie warto przez takiego dupka. - Mia, ponownie się do mnie uśmiechnełam. Ta dziewczyna miała cudowmy uśmiech, mogłoby się na niego patrzeć godzinami, zresztą ona cała była cudowna, tylko nie moja, to była chyba jedyna wada.
- Skąd ty się wziąłeś? Jesteś inny, inny niż wszyscy chłopacy.
- Wiesz, moja mama i tata zapewne się poznali, pokochali, z tego co mi wiadomo potem wzięli ślub, - tu się zaśmiałem - a po jakimś czasie poszli ze sobą do...
- Błagam Cię nie kończ! - dziewczyna się zaśmiała się, a mnie tym samym zaraziła. Cieszyłem się, że poraz kolejny, wywołałem na jej twarzyczce uśmiech i, że przestała płakać, taka dziewczyna nie powinna się ani przez chwilę smucić.

Zastanawiłem się, dlaczego to właśnie ona musiała mi się spodobać? Dziewczyna, mojego kumpla, to był jakiś koszmar. Dobre było chociaż to, że w szkole się nie przytulali, ani nic podobnego, to była chyba jedyna zaleta tego ich związku.
- Austin! Ale ty masz mecz! Biegnij na niego! - od razu się do niej uśmiechnęłem, mimo, że była w kiepskim humorze, to nie zatrzymywała mnie, abym ją pocieszał tylko, żebym szedł na swój mecz. Ale ja gdy tylko by powiedziała, abym został przy niej, nie zawachałbym się i rzucił bym wszystko, aby tylko ona poczuła się lepiej.
- Ale jeśli chczesz, abym został, to powiedz. Nie chcę abyś się smuciła. - powiedziałem, a ona złapała mnie za rękę i wepchnęła do sali, ja się tylko zaśmiałem. Nie wiedziałem skąd w tak chudziutkiej osobie tyle siły. - Ale chodź na trybuny. Liczę, że przyniesiesz mi szczęście. - zrobiłem słodką minę, bo wiedziałem, że chociaż dziewczyna była w złym nastroju, to nie oprze się.
- Dobrze, dobrze. Ale nie jestem żadnym twoim szczęściem.

***Oczami Mii***
Austin, poprawił mi humor i to bardzo. Byłam mu za to wdzięczna. Chociaż, że jeszcze nie byłam szczęśliwą osobą, to zgodziłam się zostać na mecz, musiałam się mu jakoś odwdzięczyć, za to co dla mnie zrobił. Może nie było to dużo, ale dzięki niemu przestałam płakać.

- Mia, płakałaś? - zapytały, równocześnie Kelly i Amy, widać było, że się przejęły moim stanem.
- Em...później wam opowiem, teraz oglądajmy mecz. - odpowiedziałam, mogłam im powiedzieć, ale teraz chciałam spokojnie obejrzeć mecz, a wiedziałam, że jeśli im powiem to tego nie będzie.
Spojrzałam na dziewczyny, które wykonały między sobą spojrzenia z uśmiechami na twarzach.
- Nie chcemy się wtrącać, ale było tu widać trochę sceny pomiędzy tobą, a Austin'em. Czy pomiędzy wami coś jest? - spytała, Amy. Nie dziwiłam się jej pytaniem, bo z tego można było tak wywnioskować, ale jednak były w błędzie.
- Nie, po prostu potrzebowałam kogoś przez chwilę, a on akurat się natrafił. Austin, nawet mi się nie podoba. - skwitowałam, trochę źle wyszło, że było widać scenę pomiędzy nami, bo zaraz mogą powstać plotki, nieprawdziwe, a tego nie chciałam.
- Ej, ale fajna była by z was para. - powiedziałam, poczym się zaśmiała, Amy, a my zaraz po niej.

Po chwili zaczął się mecz, a my we trzy zamilkłyśmy. Porwał mnie wir meczu, nie myślałam o niczyn, tylko oglądałam go, który całkowicie mnie zafacynował. Cieszyłam się z każdego zdobytego kosza, przez naszą drużynę, która grała bardzo dobrze, ale też przeciwna drużyna grała na podobnym poziomie, co dawało jeszcze większe emocje pod czas meczu.

Kiedy skończyła się pierwsa kwarta, wynik wynosił 13:11, dla przeciwnej drużyny, ale ja się nie przejmowałam tym, bo wierzyłam, że chłopcy wygrają, a było jeszcze sporo czsu do zakończenia meczu.

Podczas przerwy, na parkiet wybiegły cheerleaderki , obu drużyn. Wtedy przypomniało mi się gdy ja tam z nimi tańczyłam, trochę za tym zatęskniłam, ale wiedziałam, że do tego nie wrócę. W naszej drużynie cheerleaderskiej, w pierwszym ''szeregu" stała sama Rachel, która wypatrzyła mnie na trybunach i mroziła mnie zabójczym spojrzeniem, a przy tym popisując się tańcem. Może myślała, że mnie to ruszy, ale nie, miałam ją gdzieś.

Gdy przerwa dobiegła końca, Rachel podbiegła do Austin'a i dała mu buziaka w policzek, a do mnie się zaśmiała. Żałosne. Najbardziej dziwiło mnie to, że chłopak nie zareagował, to było dziwne, lecz nie przejmowałam się tym. Nie był dla nikim bliskim, tylko bardzo dobrym kolegą, któremu jestem wdzięczna za dzisiejszy dzień.

~~~~~~
Moi kochani, o to jest 11 rozdział, który myślę, że wam się spodoba. Chciałabym was zaprosić na moje nowe opowiadanie http://Black-clouds-aw.blogspot.com/

ask.fm/Juliaaaa235

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Przepraszam...

Przepraszam, za te  ''wymuszanie komentarzy, naprawdę nie chciałam. Prawie się przed chwilą popłakałam. Przepraszam. Ale te cholerne komentarze są dla mnie ważne. BARDZO WAS PRZEPRASZAM, NIE POWINNAM...
Lecz myślałam, że mnie zrozumiecie, bo one dają popęd do pisania kolejnych rozdziałów...

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 10

- Czego chczesz?! - spytałam, patrząc prosto w jego twarz, na której widniał kpiący uśmieszek.
- Spokojnie mała. Wiem, że jesteś ostra, nie musisz mi tego pokazywać. Mój przyjaciel opowiadał mi co robiliście w łóżku. - miałam ochotę się popłakać, ale nie chciałam pokazywać swojej słabości, szczególnie przy nim.
Dlaczego niektórzy ludzie muszą być tacy chamscy? Dlaczego muszą bić leżącego? No dlaczego to wszystko jest takie okropne?!
- No i co? Myślisz, że mnie interesuję o czym wy rozmawiacie? Mam to serdecznie gdzieś! Tak jak te kilka miesięcy, które zmarnowałam. Więc się odwal odemnie! - nawet nie wiem skąd wzięła się we mnie ta odwaga, aby mu to powiedzieć. Nie żałowałam tego, ale pomimo tego bałam się jego reakcji. On naprawdę był do wszystkiego zdolny.

Chłopak przez chwilę się nic nie odezwał, tylko patrzył się prosto w moją twarz, aż mi się zrobiło nie dobrze.
- Mia, Mia, Mia. Myślałaś, że to zakończyłaś? Jeśli tak, to jesteś w błędzie. Wiesz niedługo wracam do Londynu i... - przerwałam mu, nie miałam ochoty nawet słyszeć JEGO imienia, to było jak ból, okropny ból.
- To wracaj. Zrozum, zakończyłam ten rozdział w swoim życiu, i nie chcę mieć z wami nic więcej wspólnego. - odwróciłam się, ale usłyszałam słowa kierowane przez Ryan'a w moją stronę i, aż ustałam.
- Wiesz, jak chczesz możemy się zabawić. Przemyśl to, będę tu jeszcze tydzień. - cały czas czułam na sobie jego wzrok. Czułam jak przygląda mi się od dołu do góry. To było okropne, tak jak i on sam. Był wprost obrzydliwy.

Kierując się do wejścia głównego do szkoły, chciało mi się płakać, dosłownie, lecz starałam się powstrzymać łzy, postanowiłam sobie, że będę silna i starałam się przy tym trzymać, ale dzisiaj było to bardzo trudne. Dlaczego jak wczoraj byłam taka wesoła i szczęśliwa, to dzisiaj to wszystko zostało przykryte bólem, złością i strachem? Tak, bałam się i to cholernie mocno.

Gdy tylko weszłam do budynku, od razu poszłam do łazienki. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie widział. A przedewszystkim, dlatego że czułam, że się zaraz popłaczę, nie umiałam i nie chciałam pokazywać swoich emocji przy tych wszystkich ludziach.

Wchodząc do łazienki, od razu skierowałam się do jednego z pomieszczeń, pomimo, że było małe, ja gdy tylko weszłam, zsunęłam się po drzwiach na posadzkę i się popłakałam. To naprawdę bolało. Jego ostatnie zdanie, było dla mnie upakarzające. Czy ja naprawdę wyglądam na dziwkę, albo panienkę do towarzystwa? Czy on nie miał wyrzutów sumienia proponując mi od tak seks? Nie. Ten człowiek nie miał serca, a ja się o tym przekonałam wcześniej. Był gorszy od tego swojego przyjaciela, zwanego też moim byłym chłopakiem, choć potym co mi zrobił, zaczęłam wątpić czy na ten "tytuł" zasługuje.

Z moich oczy cały czas leciały łzy, łzy bólu. Tak bardzo potrzebowałam kogoś kto mnie po prostu przytuli, mała rzecz, ale ja aktualnie najbardziej jej potrzebowałam. Nie miałam siły wychodzić z łazienki, i patrzeć na ludzi, którzy widząc moją zapłakaną twarz, patrzyli by na mnie z taką ciekawością, jakby sami nie mieli swoich problemów. Ciekawość ludzka nie zna granic. Kiedy zaczęłam mniej płakać, wyciągnęłam z mojej torby żyletkę. Może pomyślicie, że jestem rąbnięta, że do szkoły noszę takie rzecy, ale był to już tzw. nawyk. Gdy tylko coś mocniej mnie bolało, od razu sięgałam po nią, po jakimś czasie przestało to wogóle boleć, z każdą wykonywaną kreską na mojej ręce, ból stawał się mniejszy. Nawet nie zauważyłam, kiedy po mojej ręce popłynęła krew, którą szybko wytarłam chusteczką, a w tym samym momencie zabrzmiał dzwonek na lekcję.

Powoli podniosłam się z posadzki, chwyciłam torbę i wyszłam z łazienki. Miałam wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, wiedziałam, że to zapewne wytwór mojej wyobraźni, ale to było chore.

Moją pierwszą lekcją miał być angielski, gdzie do sali musiałam przejść przez całą szkołę, a dla mnie to oznaczało koszmar. Musiałam znosić spojrzenia tych wszystkich ludzi, których w rzeczywistości nie było. Dochodząc do sali, zauważyłam moją klasę, a to oznaczało, że nauczyciel jeszcze nie przyszedł, co było mi na rękę.
- Co się stało? - spytał Austin, a ja lekko pokręciłam głową. Nie miałam ochoty, w tym czasie, na kogokolwiek towarzystwo. - Przecież widzę. - Austin patrzył się na mnie z przejęciem, widziałam to w jego oczach. Naprawdę był wspaniałym kolegą, jakiego trudno znaleźć, szkoda, że dopiero teraz to zauważyłam...
- Naprawdę nic mi nie jest. - wykonałam sztuczny uśmiech, ale on za bardzo chyba w to nie uwierzył.
- Na pewno?
- Tak. - ominęłam go i skierowałam się do sali, którą właśnie otwierał nauczyciel.

Mimo, że mój humor był kiepski od spotkania z Ryan'em, to ucieszyło mnie to, że ktoś się o mnie martwi. Chociaż tyle dobrego jak na razie. Najbardziej bałam się, że jutro rano znów go spotkam, a co najgorsza, że dowie się gdzie mieszkam. To było jak czekanie, bezsilne czekanie, na to co się stanie.

- Pamiętasz, że po lekcjach zostajemy na mecz? - spytała Amy, gdy siedziałyśmy na parapecie, na przerwie. Prawdę mówiąc to nie miałam zbytniej ochoty tam iść, ale nie zamierzałam siedzieć w domu i płakać, nie takie życie chciałam.
- Tak. Już nie mogę się doczekać. - uśmiechnęłam się i naprawdę zaczęłam się cieszyć. Kiedyś, nie opuszczałam żadnego meczu, bardzo lubiałam na nie chodzić i chcę, aby tak pozostało, bo to naprawdę była fajna zabawa, mimo, że tylko się oglądało.
- A powiedz jak wczoraj było w kinie? - gdy usłyszałam to pytanie, do mojej głowy powróciły wspomnienia z wczorajszego wieczoru, który był naprawdę fajny, a głównie też z tego względu, że przekonałam się do Austin'a.
- Było dobrze i muszę Ci powiedzieć, że przestanę już go tak traktować. Źle robiłam...
- To się chłopak ucieszył. -  zrobiłam w jej kierunku pytające spojrzenie, ale ono pokręciła przecząco głową.

***
Wchodząc do sali, która była wielka, rozglądałam się po trybunach, w celu znalezienia moich przyjaciółek. Długo nie musiałam szukać, bo obie mi zaraz pomachały. Zauważyłam, że zajęły mi miejsce, kochane.
- Dziękuję. - powiedziałam wskazując na miejsce obok Amy, na którym zaraz usiadłam. Patrzyłam na boisku, gdzie po jego przeciwnych stronach, odbywała się rozgrzewka, obydwu drużyn. Mój wzrok, oczywiście skierowany był w kierunku chłopaków z mojej szkoły. Byli oni dobrą drużyną, zdobywającą trofea, co cieszyło za pewne całą szkołę.

Nagle do sali wpadł jakiś chłopak, a ja w nim rozpoznałam Austin'a. Byłam zdzwiona, że chłopak gra w drużynie, więc postanowiłam zapytać się o to dziewczyn.
- Austin gra w koszykówkę? - popatrzyłam na nie, a one na mnie.
- Tak, nie wiedziałaś? - pokręciłam przecząco głową. A skąd miałabym niby wiedzieć? Nie wiedziałam czemu, ale go obserwowałam. Wiem, że to słaba wymówka, ale nie mogłam się oprzeć, żeby na niego nie patrzeć. Nie, nie podobał mi się i byłam tego pewna w 100%. Ale po prostu wyglądał, że tak powiem nieziemsko, biegając i skacząc do kosza. Był to TYLKO kolega.

Nagle poczułam wibrowanie w kieszeni od moich spodni. Wyciągnęłam komórkę, a na ekranie pojawiła się nowa wiadomość, była od nieznanego numeru. Gdy tylko zaczęłam go czytać, wszystko zamarło, pozostała tylko szara rzeczywistość, która bolała. To już nie był ten sam świat, nie miałam pięciu lat, a wszystko dookoła nie było takie kolorowe, to było prawdziwe życie osiemnastolatki, to szare, prawdziwe.

- ,,Jeśli myślisz, że to koniec, to się pomyliłaś. Nie zapomniałem o tobie, pamiętaj. J''

~~~~~~~~
No i mamy kolejny rozdział! :)
Wiem, że koszmarnie piszę i za to przepraszam...

PAMIĘTAJCIE O KOMENTARZACH! 10 POD TYM ROZDZIAŁEM!

JEŚLI CHCZECIE NASTĘPNY ROZDIAŁ TO 10 KOMENTARZY

ask.fm/Juliaaaa235

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 9

Wchodząc do kina, czułam na sobie uśmiechniętą twarz Austin'a. Chłopak był szczęśliwy, że zgodziłam się na wyjście. Ja też nie miałam nic przeciwko, pomijając Kelly, którą smuciła postawa Mike'a.
- To na co idziemy? - spytałam gdy staliśmy przed plakatami filmów. Nikt się nie odezwał, bo pewnie myśleli nad wyborem filmu. Ja sama się zastanawiałam, ale nie byłam pewna czy ten film, który wybrałam, będzie pasował każdemu.
- To może ,,Rec 4'' ?- spytałam. Wiem, że to dziwne, żeby dziewczyna z własnej woli szła do kina na horror, ale był to mój ulubiony gatunek filmu.

Chłopacy spojrzeli na mnie zdziwieni, ale zarazem ucieszeni z mojego wyboru. Popatrzyliśmy jeszcze na Kelly, a wtedy przypomniałam sobie, że ona nie lubi horrorów, ale było już za późno, aby to odkręcać. Dziewczyna skinęła lekko głową i wszyscy razem poszliśmy do kasy z biletami, gdzie była lekka kolejka, a my ustaliśmy na jej końcu.
- Nie myślałem, że taka dziewczyna jak ty, lubi horrory. - powiedział mi do ucha, tak żebym tylko jak to usłyszała. Przekręciłam lekko oczami, bo jeżeli miał być to podryw, to nie wyszedł mu. Mnie raczej śmieszą takiego typu podrywy, niż zachwycają.
- A jednak. - odpowiedziałam, podnosząc brwi i patrząc na wprost. Austin się tylko uśmiechnął i nic więcej nie powiedział.

Po paru minutach wreszcie przyszła nasza kolej na kupno biletów. Mike powiedział dziewczynie, bo miała może z 20 lat, na jaki film ma nam sprzedać bilety, a ona po chwili nam je dała. Chłopcy wyjeli pieniądze za swoje bilety, a ja już szukałam portfelu w torebce, gdy Austin złapał moją rękę.
- Nie wygłupiaj się. Ja Cię tu zaprosiłem i ja zapłacę. - powiedział, a ja westchnęłam, bo nielubiałam gdy ktoś miał za mnie płacić lub tym podobnie. Nie byłam jakaś "niepełnosprawna" i umiałam sama za siebie zapłacić.
- Nie, mam kase i mogę zrobić to sama.
- A ja się nie zgadzam i nawet nie próbuj wyciągać pieniędzy. - zagroził mi palcem, a ja wyjęłam rękę z torebki i wszyscy razem poszliśmy na sale, gdzie za chwilę miał rozpoczą się film.

Kiedy weszliśmy na sale, Austin złapał mnie za nadgarstek i prowadził w kierunku rzędu gdzie mieliśmy usiąść. Okazało się, że miejsca mamy na samym końcu, a Kelly i Mike usiedli rząd przed nami, miałam mieszane uczucia co do tego. Gdy już usiedliśmy, poczułam się trochę nieswojo.? O wiele bardziej wolałabym, abyśmy siedzieli wszyscy razem. Spojrzałam wtedy na Austin'a, którzy patrzył się w ekran. Zobaczyłam wtedy, że jest on naprawdę bardzo przystojny, a gdy był w czapce, tak jak teraz, jeszcze bardziej. Nie myślcie, że mi się podoba, bo tak absolutnie nie jest, tylko że pierwszy raz zobaczyłam go w takim świetle.
- Coś się stało? - spytał, odkręcając głowę w moją stronę, a ja szybko się odkręciłam. Czułam się speszona, że Austin to zauważył, nie chciałam, aby coś sobie pomyślał.
- Nie, nie.
- To czemu mi się tak przyglądałaś? - Austin drążył nadal temat. Co ja miałam mu powiedzieć, że żałuję, że go tak traktowałam, gdy on po prostu starał się być miły?
- Tak jakoś. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami, a chłopak nic już nie odpowiedział, z czego się cieszyłam.

Po kilku, krótkich minutach film się zaczął. Od początku zaciekawiła mnie fabuła, dlatego też cały czas wpatrywałam się w wielki ekran na sali. Pomimo tego, że film mi się podobał, co kilka chwil, zerkałam w stronę Kelly i Mike'a. Chłopak, prawie cały czas szeptał jej coś do ucha, a ona za każdym razem się uśmiechała.

***Oczami Austin'a***
Matko! Nawet nie wiecie jaki ja byłem szczęśliwy, że taka istotka jak Mia, siedzi tu koło mnie. Dziewczyna była i jest miła dla mnie. Bardzo mnie to cieszyło, że może zmieniła ona podejście do mnie. Dla mnie wystarczyło to, że siedzi tu koło mnie i co najważniejsze nie jest zdenerwowana, w mojej obecności. Ta dziewczyna była cudowna, pomimo wszystkiego, bardzo mnie do niej ciągnęło, jak do żadnej innej. Nie wiedziałem jeszcze czy było to jakieś mocne zakochanie, ale wiedziałam, że nie przestanę walczyć dopóki Mia mi nie zaufa. Choćby nie wiem ile miało to trwać, nie odpuszczę.

Najgorsze było to, że ona prawdopodobnie wróciła do Alex'a. Źle się z tym czułem. Mój przyjaciel jest z dziewczyną, w której jestem zakochany. Gorzej chyba nie mogło być. Nie chciałem niczego rozbijać co jest pomiędzy nimi, ale najważniejsze, aby ta dziewczyna była obok mnie. Niczego więcej teraz nie potrzebowałem. Może to głupie, ale nie widziałem żadnej innej dziewczyny, prócz niej, była tylko ona.

Najbardziej żałowałem tego, że może za mocno na nią naskoczyłem po szkole, przecież to nie jej wina, dlatego gdy tylko zostaniemy sami, mam zamiar z nią porozmawiać i przeprosić.

***
Wychodząc we czwórke z kina, Mia cały czas ze mną rozmawiała, głównie o filmie, jaki przed kilkoma minutami oglądaliśmy, ale to nie miało znaczenia.
- My pójdziemy na piechotę. - oznajmił Mike, a ja jeszcze bardziej się ucieszyłem, za chwilę porozmawiam, z tą drobną istotką.
- Dobra, to nara. - pożegnałem się z kumplem po męsku i kątem oka zerknąłem na dziewczyny, które właśnie przytulały się na pożegnanie.

Siedząc w aucie, widziałem w lusterku uśmiech ma twarzy Mii. To jeszcze bardziej działało na mnie. Po chwili zatrzymałem samochód wiedząc, że tak będzie mi lepiej z nią rozmawiać.
- Czemu się zatrzymaliśmy? - spojrzała na mnie, tymi hipnotyzującymi oczami.
- Ponieważ chciałbym Cię przeprosić za moje zachowanie sprzed paru godzin i ogólnie. Nie powinienem. Wtedy na imprezie, to był taki impuls. Mia, zrozum jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną i dziwne by było, gdyby jakikolwiek facet...wtedy Cię nie pocałował. Ale pomimo tego, chciałbym Cię za to przeprosić. - nie wiem, kiedy te wszystkie słowa wyleciały z moich ust, to było tak szybko, że sam nie kontrolowałem tego co mówię.

Mia, odwróciła głowę odemnie. Rozumiałem, że zapewne teraz analizuje dokładnie moje słowa. Dlaczego kobiety nie mogą od razu odpowiedzieć, a nie zawsze, długo analizować w swoich pięknych główkach, każde nasze słowo, gdy tak naprawdę my mówimy bardzo prosto.
- Austin, to ja powinnam Cię przeprosić. Źle Cię traktowałam przez ostatnie dni, ty starałeś się być miły dla mnie, a ja wszystko odbierałam jako atak. Do nikogo nie miałam pretensji, tylko do Ciebie. Przepraszam. - dziewczyna nie patrzyła mi w oczy gdy to mówiła, ale nie przeszkadzało mi to, bardziej ździwiłem się jej wypowiedzią. Byłem zaskoczony, że Mia mnie przeprosiła, tak że aż przez kilka chwil wogóle się nie odezwałem.
- Trochę się zdziwiłem. Nie sądziłem, że mnie przeprosisz, ale nie masz za co. To ja za bardzo naciskałem. - Mia uśmiechnęła się do mnie, a następnie zbliżyła. Miałem nadzieję, że chcę mnie pocałować, ale tego nie zrobiła, tylko przytuliła.
- Chyba naprawdę jesteś fajnym kolegą. - powiedziała, a mi mina trochę zrzedła. Dobrze wiedziałem, że jestem dla niej tylko kolegą, ale gdy usłyszy się takie słowa, pomimo tego, że się o tym dobrze wie, to boli to jeszcze bardziej.

***Oczami Mii***
Idąc, następnego dnia do szkoły, czułam się znacznie lepiej. Nie miałam już na sumieniu Austin'a, okazał się być naprawdę spoko, nie wiem czemu wcześniej tego nie zauważyłam. Zaczynałam czuć życie, nie czułam się jak w klatce, tak jak przez te ostatnie miesiące. Tak było o wiele lepiej. Chciałam, aby moje życie nabrało sensu. Chciałam, aby nabrało kolorów. W głębi duszy przeczuwałam, że tak się niedługo stanie, choć nie mogłam w to jeszcze uwierzyć.

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos. Nie był on skierowany w moją stronę, lecz dobrze znałam ten głos. Miałam wielką nadzieję, że mnie zauważy, albo mnie nie pamięta. Cokolwiek tylko, żeby mnie nie zaczepił. Czułam jak moje serce, wali coraz mocniej, z każdym przybliżeniem się do niego, miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z mojego ciała. Miałam szczęście w nieszczęściu, że uw mężczyzna stał do mnie plecami. Mijając go, do mojej głowy powróciły wszystkie wspomnienia. Chociaż, że nie był on sprawcą tych złych, to z nim też kojarzyłam Londyn. Nie był on typem grzecznego chłopca, dlatego też bałam się, dobrze wiedziałam jaki jest. I mimo, że nie miał w czymś interesu lub czegoś podobnego, był zdolny do wszystkiego.

Gdy go minęłam, lekko odetchnęłam, nie byłam jeszcze daleko od jego kumpla i jego, ale miałam nadzieję, że mnie nie zauważył i nie poznał.
- Mia! A ty się ze mną nie przywitasz? Wiesz, myślałem, że się za nami stęskniłaś, a przy najmniej za mną, bo to ja tu jestem. - gdy tylko usłyszałam moje imię, moje serce zaczęło walić jeszcze mocniej, niż przed paroma chwilami. Ryan, wyrzucił swojego papierosa na ziemie, a sam podszedł do mnie.

Gdy tu przyleciałam, myślałam, że w swoim mieście, tu gdzie są moi rodzice, przyjaciele, będę bezpieczna, ale jednak nie. Życie to wkońcu nie bajka.
Czy ten koszmar nigdy się nie skończy?

~~~~~~~~~~
I tak jak obiecałam jest rozdział :)

ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIM WSPANIAŁYCH I SZCZĘŚLIWYCH ŚWIĄT ŚWIĄT, I OCZYWIŚCIE WSPANIAŁYCH PREZENTÓW. SĄ TO MOJE PIERWSZE ŚIWTĘTA Z WAMI, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE OSTATNIE. A WY CHCZECIE MNIE ZA ROK? :)

ask.fm/Juliaaaa235

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 8

Popatrzyłam przez chwilę na niego, a on miał oczy wbite w swoje buty. Dzisiaj zdecydowanie inaczej się zachowywał. Tak jak nie on.
- Zostawiłaś w klasie. - podał mi moją komórkę, którą po chwili wzięłam z jego dłoni. Gdy tylko przedmiot znalzł się w moich rękach, Austin bez słowa odemne odszedł. Nie rozumiałam go zupełnie, ale nie miałam zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. - A i powodzenia z Alex'em.  - dodał, a ja zanieruchomiałam. Jakie powodzenia z Alex'em? Tak zawsze się mówi gdy ktoś zaczyna z kimś być, prawda? A z tego co wiem, to JA nie jestem z Alex'em. Chyba, że o czymś nie wiem...
- Co? - spytałam zdziwiona, a on z lekkim śmiechem pokręcił głową.
- Nie musisz udawać. Widać, że znowu jesteście razem. Ale wiesz... - zaczął i do mnie podszedł. - Myślałem, że jesteś inna. Ale ty jesteś taka jak wszystkie. Mnie cały czas odtrącałaś, ale tak naprawdę cały czas latałaś za Alex'em. I jeszcze bezczelnie się ze mną całowałaś na imprezie, i nie usprawiedliwiaj się tym, że byłaś pijana.
Patrzyłam na niego i kręciłam głową. Przecież Alex, to tylko mój przyjaciel, nikt więcej. Nie wiem, może zobaczył rano tego przytulaska i z tego to wywnioskował, a może po prostu ktoś mu coś nagadał. Ten chłopak czasami mnie dobija i sprawia, że mam ochotę go udusić!
- Nie wiem o co tyle halo, ale ja nie jestem z Alex'em i nie mów mi, że to nieprawda, bo ja wiem lepiej. - zakończyłam swoją wypowiedż.
- Dobra, mnie to nie obchodzi. Cześć. - rzucił na koniec, pozostawiając mnie w totalnym osłupieniu. Nie chciałam się tym przejmować, bo rano postanowiłam, że zmienię swoje życie i tego miałam zamiar się trzymać.

Idąc w kierunku domu Kelly, opuszczonymi ulicami, gdzie nie jechał żaden samochód, słuchałam muzyki w słuchawkach. Nagle obudziły się we mnie wspomnienia z przed wyjazdu do Londynu. Było wtedy naprawdę fajnie, beztroskie życie, nie znałam jeszcze poważnych problemów, nie przejmowałam się niczym, dosłownie. Ale nie ulega wątpliwości, że mimo tego wszystkiego co zdarzyło się w Londynie, to zmieniłam się na lepsze, bo co najważniejsze zmądrzałam i nie traktowałam już siebie jako tą najlepszą. Byłam zupełnie inną dziewczyną...

Powoli dochodząc do domu Kelly, wiedziałam co muszę zrobić najpierw, aby zmienić swoje życie. Muszę przestać się bać, dlatego muszę przeprosić Austin'a, choćby nie wiem co, ale to zrobię. To było na pierwszym miejscu, wiedziałam, że nie powinnam go tak traktować, ale wtedy, parę dni temu, jeszcze sobie tego nieuświadomiłam, a teraz już wiem, że źle postępowałam w stosunku do niego, dlatego musiałam to naprawić. Miałam nadzieję, że wtedy poczuję się lepiej.

Stojąc przed domem Kelly, dziewczyna po chwili otworzyła mi drzwi, a ja weszłam do środka.
- Coś się stało? Jesteś jakaś zamyślona. - powiedziała, gdy kierowałyśmy się schodami do jej pokoju.
- Nie, nic. - odpowiedziałam i weszłyśmy do jej pokoju, gdzie usiadłyśmy na łóżku. Po mojej przyjaciółce było widać, że rozpiera ją energia, ale nie dziwiłam się jej, w końcu od dawna od tym marzyła.
- To o, której jest ta randka? - spytałam.
- O 19. - odpowiedziała, a ja spojrzałam na telefon, na którym widniała godzina 15:17.
- No to mamy nie całe 4 godziny, ale trzeba zacząć Cię szykować. - powiedziałam i skierowałam się do szafy Kelly. Miałam zamiar wybrać coś odpowiedniego na tę randkę, ale nagle mnie olśniło. Nie wiedziałam, gdzie idą, a skoro tego nie wiedziałam nie mogłam wybrać jej idealnych ciuchów. - A gdzie wy właściwie idziecie?
- Do kina. - odparła. A ja znów zaczęłam przeszukiwać jej szafę, z której po chwili wyjęłam niebieskie jeansy, luźniejszą bluzkę fioletową oraz jakąś kurteczke. Może nie był to idealny strój na randkę, ale napewno idealny na wyjście do kina. Bo co innego można założyć w to miejsce?
- Trzymaj. - dałam jej ubrania, a sama usiadłam na fotelu.
- Dziękuję. Kochana jesteś. - Kelly mnie przytuliła co odwzajemniłam.
- Przecież wiem. - powiedziałam, po czym się zaśmiałam. Dziewczyna odłożyła ubrania na łóżku, a sama usiadła na nim po turecku. Kipiało z niej szczęście, a tym szczęściem zarażała także mnie. Było mi wszystko jedno co się dzieję w moim życiu, najważniejsze, aby moi bliscy byli szczęśliwi.

- Ale pamiętaj jeśli Mike Cię skrzywdzi, to będzie miał ze mną doczynienie. - oznajmiłam jej, a ona się uśmiechnęła. Może kiedyś nie byłam za bardzo miłą dziewczyną, ale jedno się nie zmieniło, zawsze zależało mi na bliskich mi osobach i bolało mnie gdy je krzywdzono.
- Dobrze, dobrze. - przerwała na chwilę, tak jakby składała zdanie i bała się, że źle coś ujmie. - Ale powiedz mi, dlaczego jesteś taka oschła w stosunku do Austin'a? Przecież on stara się być miły dla Ciebie. - westchnęłam po cichu, a swój wzrok wbiłam w palce, którymi się wtdy bawiłam. Co ja miałam jej powiedzieć? Że boję się zaufać jakiejkolwiek obcej osobie? Nie. Chcę to zmienić i napewno tamtego nie powiem.
- Wiem, że nie byłam za bardzo miła dla niego, ale już to sobie uświadomiłam i postanowiłam go przeprosić. - uśmiechnęłam się lekko, a ona popatrzyła na mnie tak jakby mi w to nie wierzyła, lecz po chwili uśmiechnęła się.
- To dobrze. A teraz pójdę się ubrać. - powiedziała, a po chwili zniknęła z pokoju, pozostawiając mnie samą.

Sama nie wiedziałam dlaczego, ale bardzo chciałam, aby był już kolejny dzień, żebym mogła przeprosić Austin'a. Zależało mi na tym, ponieważ od tego miały się zacząć zmiany w moim życiu. Od tego mam zacząć...

***
Właśnie malowałam Kelly. Nie byłam zbyt dobra w tym, toteż nie wiem, dlaczego miała do mnie zaufanie. Zawsze coś mi nie wychodziło w tej dziedzinie, tu pomalowałam za grubo, a tam za mocno, a jeszcze gdzieś indziej wyjechałam w drugą stronę. Lecz dzisiaj wszystko mi w związku z tym wychodziło. Było wprost idealnie.
- Już. - powiedziałam, gdy skończyłam robić makijaż.
- Jest boski. Dziękuję. - powiedziała, a ja się uśmiechnęłam. Było miło gdy ktoś doceniał moją pracę.
- Nie masz za co, w końcu jesteś moją przyjaciółką. A teraz chodź idziemy na dół, bo ten twój Romeo zaraz będzie. - zaśmiałam się, na co oberwałam od Kelly. Gdy schodziłyśmy po schodach, po domu rozbrzmiał się dźwięk dzwonka do drzwi. Od razu pobiegłam otworzyć. Czułam, że jestem bardziej podekscytowana od Kelly, która była najbardziej zainteresowaną i to ona powinna odczuwać największą euforię.

- Cześć. - powiedziałam do Mike'a, którego ujrzałam gdy otworzyłam drzwi.
- Cześć. - powiedział, wchodząc do domu, a ja miałam okazję zobaczyć jak wygląda i trzeba przyznać, że wyglądał bardzo dobrze.
- Bawcie się dobrze, a ja uciekam. - powiedziałam, gdy wszyscy byliśmy w salonie. Kierowałam się już do drzwi, gdy usłyszałam czyjś głos.
- Nie musisz iść, możesz pójść znami. - powiedział Mike, a mnie zamurowało. Przecież to miała być randka, a on mnie na nią doprasza. Co to ma być trójkąt?
Nie musiałam patrzeć na moją przyjaciółkę, by wiedzieć, że jest jej smutno i jest rozczarowana. Ale kto by nie był w takiej sytuacji?
- Nie, ja pójdę. - powiedziałam i poszłam w stronę drzwi. Naprawdę było mi żal Kelly. Tak się cieszyła na tę randkę, a on okazuje się być dupkiem. Nie chciałabym być w jej sytuacji.

Gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam jakąś postać stojącą przed nimi. Od razu poznałam kto to.
- Co tu robisz? - spytałam zmęczonym głosem.
- Nie wiem czy będziesz zadowolona, ale we czwórkę idziemy do kina. - oznajmił, a ja odwróciłam się do tyłu szukając wzrokiem Kelly, gdy ją wreszcie odnalazłam, widziałam, że jest tak samo zdziwiona jak ja.
- Ale jak to? - spytałam, a Austin wzruszył ramionami.
- Tak to. - zaśmiał się. Nie chciałam jechać, pomimo tego, że nie wiedziałam, dlaczego mamy iść we czwórkę. Kelly tak bardzo się cieszyła, że będzie sama z Mike'iem, a ja nie chciałam tego psuć, chociaż to nie moja wina.
- Ale ja nigdzie nie idę! - powiedziałam stanowczo, ale jak było widać, było to zbędne.
- Mia, posłuchaj, chcę abyś pojechała z nami do kina, bo bez Ciebie nie ma to najmniejszego sensu. - powiedział, a we mnie coś się ruszyło, bo nie mogłam mu odmówić. Uśmiechnęłam się do Austin'a, a on zrozumiał to jako tak. - No, no to idziemy. - powiedział wesoły, a za chwilę wraz z Mike'iem stali obok samochodu, któregoś z nich.
- Kelly, przykro mi. Nie wiem co ten Mike sobie myśli. - powiedziałam dość cicho, tak aby nie usłyszeli tego chłopcy.
- Będzie dobrze. - uśmiechnęła się, choć wiedziałam, że w głębi duszy jest jej smutno.

Gdy dziewczyna zamknęła dom, skierowałyśmy się do chłopaków, którzy jak dżentelmeni, otworzyli nam drzwi. Muszę przyznać, że czułam się trochę dziwnie. Sama nie wiedziałam jak to nazwać.
Austin, co najważniejsze już mnie nie wkurzał. Nie chciałam, aby przeze mnie się smucił, bo nie robię tego specjalnie. Ale te jego zmiany nastrojów, były co najmniej dziwne. Jeszcze parę godzin temu, był chyba na mnie zły, a teraz jest miły. To naprawdę było dziwne, ale może faceci już tak mieli.

~~~~~~~~~~~
Ten rozdział jest koszmarny...
Przepraszam...

ask.fm/Juliaaaa235

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 7

Stojąc przy oknie, przed klasą, gdzie miałam zaraz zacząć lekcję, moja złość przeszła. Uspokoiłam się i byłam, że tak powiem ostoją spokoju. Chciałam zacząć cieszyć się życiem jak każda dziewczyna w moim wieku i wiedziałam, że do tego będę musiała mieć swoich przyjaciół blisko siebie. Nie zamierzałam im mówić co się wydarzyło, ale wystarczy mi jak będą obok mnie, co zresztą tak jest. Bardzo ich za to kochałam.

Nagle zauważyłam Amy i Kelly, kierujące się moją stronę, dziewczyny były bardzo uśmiechnięte i aż mnie tym zaraziły, bo gdy tylko je spostrzegłam zaczęłam się uśmiechać w ich stronę.
- Hej. - powiedziałam i przytuliłam się najpierw z jedną, a potem z drugą. - A co wy takie uśmiechnięte? - dodałam
- A po prostu... - zaczęła Kelly - ...umówiłam się Mike'm.
- To świetnie! - niemalże wykrzyczałam, a następnie, kolejny dziś już raz, ją przytuliłam. Cieszyłam się jej szczęściem i pasowało mi to, bo była jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Kelly, od dawna podobał się Mike, a on nie okazywał jej jakiegoś większego zainteresowania w porównaniu do niej i innych dziewczyn, a teraz najwyraźniej to się zmieniło.
- Bardzo się cieszę. - powiedziałam
- A powiedz, kiedy jest ta randka? - spytałam, a ona popatrzyła na mnie niepewnie. Po jej wzroku nie mogłam nic odczytać. Patrzyła na nas i było po niej widać, że jakby bała się mi, to znaczy nam, odpowiedzieć, ale przecież nie miała czego, ponieważ byłyśmy przyjaciółkami.
- Dzisiaj. - powiedziała dość cicho, i zaczęła błądzić wzrokiem dookoła siebie.
- To wspaniale. Po szkole pójdziemy do Ciebie i pomożemy Ci się wyszykować. - powiedziała Amy z uśmiechem na twarzy. Kelly jakby odetchnęła z ulgą, sama nie wiem czego się tak bała.

Zawsze lubiałam Mike'a, dlatego też wolałam, aby moja przyjaciółka była z nim, niż z jakimś palantem. Chłopak był przystojny, wesoły, pewny siebie, ogólnie byli bardzo podobni do siebie wraz Kelly. I byłam pewna, że idealnie będą do siebie pasować.

Dziewczyny, o czymś ciągle rozmawiały, a ja się temu przysłuchiwałam. Było jeszcze trochę czasu do dzwonka, a ja zaczęłam wyszukiwać wzrokiem Alex'a. Musiałam go wypytać jakie plany względem Kelly, ma Mike. Gdy już traciłam nadzieję, że uda mi się z nim porozmawiać przed dzwonkiem, ujrzałam mojego przyjaciela i od razu popędziłam w jego stronę. Amy i Kelly, mówiły coś w moim kierunku, ale ja postanowiłam, że opowiem im później, a przynajmniej po części.
- Cześć. - powiedziałam
- Cześć. - odpowiedział, i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Ten chłopak zna mnie lepiej od kogokolwiek, ale nie trzeba się dziwić, najpierw byliśmy razem, a teraz się przyjaźnimy...
- No więc, Mike umówił się z Kelly, a ja, jako dobra przyjaciółka, muszę wiedzieć czy on jej nie skrzywdzi i czy ma zamiar się nią tylko pobawić czy coś jeszcze. - powiedziałam, a Alex'a zamurowało. Czy naprawdę niespodziewał się, że jego kumpel może umówić się z Kelly?
Chłopak w dalszym ciągu nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie, aż w pewnym momencie, tak po prostu, wybuchnął śmiechem.
- Normalny jesteś?! Czy dla Ciebie jest to takie dziwne, albo śmieszne? Naprawdę żałosne. - skomentowałam jego zachowanie, ale zbytnio na nic się to dało, bo Alex dobrze wiedział, że i tak się na niego nie pogniewam.
- Mia, ale to niemożliwe. - w końcu się odezwał.
- Czemu?
- Bo Mike'owi ona się nie podoba. - powiedział, a w tamtej chwili zamarłam. Nienawidziłam ludzi, którzy zamierzali zabawić się moimi bliskimi.
Przecież każdy ma uczucia, prawda?
- Żartujesz, prawda? - powiedziałam z nadzieją w głosie i w sercu. W podświadomości myślałam już, że Alex mnie zaraz przeprosi i powie, że był to głupi żart, lecz sama nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
- Nie wiem czy ona mu się podoba czy nie, ale wiem, że na pewno nie jest w jego typie. - i w tamtym momencie miałam ochotę go zabić. Tylko strachu mi naniósł, a to, dlatego, że coś sobie wymyślił.
- Ty, idioto! - powiedziałam i zaczęłam bić go moimi piąstkami po klatce piersiowej, choć, i tak wiedziałam, że nic nie poczuje. Alex tylko znowu się zaśmiał i złapał moje nadgaratki w swoje dłonie.
- Już dobrze. Przepraszam. To twoja przyjaciółka i nie powinienem tak mówić. - chłopak przytulił mnie do siebie i pogładził po plecach. Bardzo mi brakowało takiego gestu, a teraz nadzwyczajniej w świecie poczułam się bezpiecznie. Nie chciałam, aby mnie puszczał, było mi po prostu za dobrze. Jego dłonie cały czas gładziły moje plecy, a ja słyszałam jego bicie serca. Osobie obcej mogło by się wydawać, że jesteśmy parą, ale my byliśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie puszczę Cię. - powiedziałam.
- Ale kiedyś będziesz musiała. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam. I w tamtej chwili zabrzmiał dzwonek, informujący o pierwszej lekcji. Chcąc czy nie chcąc musiałam go puścić, a robiłam to z wielkim smutkiem.
- Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- A to za co? - spytał.
- Za to, że jesteś. - powiedziałam, uśmiechając się do niego i odeszłam w kierunku klasy.

Gdy przyszedł nauczyciel,  a my weszliśmy do klasy, zaczęłam się rozglądać za Austin'em, ale ani jego, ani też, co zauważyłam po chwili, Mike'a nie było. Dziwiło mnie to, bo przecież rozmawiał on z Kelly, a teraz go nie ma, ale bardziej za to cieszyłam się, że nie ma w pobliżu Austin'a.
Może nawet byłam bym w stanie go polubić, gdyby tak nie naciskał.

Siedziałam w ławce nie słuchając nauczyciela, który objaśniał nam jakieś, sama nie wiedziałam co, ale nigdy nie lubiłam słuchać na chemii. Zawsze gdy chociaż próbowałam, to zaraz zaczynałam myśleć o czymś innym.
- Mia? - spytała Amy, z którą z nią i z Kelly siedziałam na tej lekcji.
- Tak?
- Idziesz jutro na mecz? - spytała, a ja się zdziwiłam.
Na jaki mecz miałam iść?
- Jaki mecz? - spytałam, a ona popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i dopiero wtedy sobie przypomniałam o zawodach w koszykówce, w których grają chłopcy. Zawsze na nie chodziłam i lubiłam je oglądać, ale cóż rok w Londynie zrobił swoje, że aż wstyd był się do tego przyznać. - Aa, zapomniałam. Jasne, że pójdę. - uśmiechnęłam się i zaczęłam rozwiązywać zadanie, które przed chwilą zapisał na tablicy nauczyciel.

Po skończonej lekcji, wyszłyśmy we trzy z klasy, kierując się na zewnątrz, gdzie miałyśmy zamiar spędzić przerwę. Po wyjściu ze szkoły, usiadłyśmy na ławce, a ja założyłam okulary przeciw słoneczne, ponieważ słońce, chociaż, że było jeszcze rano, mocno świeciło.
- Kelly, a gdzie jest Mike, przecież nie było go na pierwszej lekcji? - spytałam, patrząc na nią.
- Nie wiem. - odparła krótko, a ja wzruszyłam ramionami, patrząc przed siebie.

Swoje okulary podciągnęłam na głowę, a oczy zamknęłam, kierując swoją twarz ku słońcu. Rozkoszowałam się promieniami słonecznymi, które padały na moją twarz. Bardzo lubiłam tak spędzać czas, a moja mama zawsze mi powtarzała, że za dużo czasu spędzam na słońcu, denerwowałam się, ale ona tylko się o mnie martwiła.

Nagle na mojej twarzy poczułam cień, a nie słońce. Powoli zaczęłam otwierać powieki, a po chwili moim oczom ukazał się Mike wraz z Austin'em. Popatrzyłam na tego drugiego, który przypatrywał się mj, jego oczy kiedy kierowały się w moją stronę, jakby mówiły "przepraszam". Nie mogłam oderwać od niego wzroku, on cały czas patrzył mi głęboko w oczy, lecz w końcu odwróciłam swój wzrok w kierunku Kelly i Mike'a, którzy się szczegoś śmiali.
- Cześć. - powiedziałam w ich kierunku.
- Cześć. - odpowiedział prędko i wrócił do rozmowy z moją przyjaciółka, która była w siódmym niebie. Też bym chciała być taka szczęśliwa jak ona, ale na razie tak nie jest, może kiedyś...
- Idziemy do szkoły? Zaraz dzwonek i, przecież nie będziemy im przeszkadzać. - skierowałam słowa do Amy, a ona się  uśmiechnęła na znak, że się zgadza i razem skierowałyśmy się do wejścia do szkoły.
- Ej, a co jest z Austin'em? - spytała.
- Ja mam wiedzieć?
- No na ostatniej dyskotece chyba się zbliżyliście do siebie. - powiedziała, a ja przypomniłam sobie tamten wieczór, tamten, w którym ten obcy człowiek tak bardzo mnie zranił.
- No to, źle Ci się wydawało. - powiedziałam dość ostro, może nawet za bardzo, ale nie lubiałam o tym rozmawiać. Ten temat był dla mnie zbędny.
- Przepraszam, ale... - zaczęła, ale nie dałam jej skończyć.
- Nie masz za co mnie przepraszać. To ja chcę Ciebie przeprosić. - powiedziałam i ją przytuliłam, wiedziałam, że aż tak bardzo się na mnie nie zezłościła, dlatego też nie musiałam sto razy powtarzać słowa 'przepraszam'.

Po skończonych zajęciach wracałam sama do domu, bo do Kelly idę za godzinę. Przez wszystkie lekcję miałam spokój od Austin'a i to mi się bardzo podobało. Tak było o wiele lepiej.
- Mia, poczekaj. - usłyszałam głos...Austina.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was, przepraszam, że długo nie pisałam, ale miałam nawet ochotę przestać to pisać, potym gdy podpoprzednim rozdziałem był tylko ZALEDWIE JEDEN KOMENTARZ. Ale postanowiłam pisać, mając nadzieję, że liczba komentarzy się poprawi.
DLATEGO PROSZĘ O WIĘCEJ SZCZERYCH KOMENTARZY TERAZ! :)

ask.fm/Juliaaaa235

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 6

Siedząc wraz z Amy, w moim ogrodzie, rozkoszowałyśmy się słońcem, które w dzisiejszym dniu w Miami mocno świeciło, ale nam to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.
- Jest dobrze, tak jak jest, prawda? - nagle odezwała się Amy, do końca nie wiedziałam, co ma na myśli, ale postanowiłam jej przytaknąć.
- Tak. - odpowiedziałam i już żadna z nas się nie odezwała. Leżałyśmy na leżakach i się opalałyśmy. Kochałam to, że w pewnych momentach się o wszystkim zapominało, a ja chciałam na zawsze zapomnieć o pewnym zdarzeniu.
Może kiedyś się uda...
Nie miałam ochoty na nic. Ale co więcej do szczęście mi było potrzebne? Miałam przy sobie ukochaną przyjaciółkę, słońce, które opalało, niedziele, a to znaczy leniuchowanie.
Nie brakowało mi niczego, a może z wyjątkiem jednego, ale tego już się nie dało mieć.

***Oczami Austin'a***
Stojąc przed swoim domem, rzucałem bezcelowo piłkę do kosza. Musiałem czymś zająć swój czas, a to najbardziej mi pomagało, nie myślałem już tak bardzo o Mii, a przynajmniej starałem się. Ja naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić. Wiem, że to marna wymówka, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie pocałować. To dziwne jak w tak krótkim czasie można się zakochać.
- Austin, chyba jest coś nie tak, co? - spytał mój ojciec, który nawet nie wiem kiedy pojawił się na "boisku".
- A jak myślisz? - spytałem z sarkazmem. - W tak krótkim czasie, wszystko się zmieniło, na lepsze, tak przynajmniej mi się wydaję, ale jak zwykle musiałem wszystko spieprzyć. Jestem cholernym egoistą! - powiedziałem, wiedziałem, że ojciec nie wie wogóle o czym mówię, ale miałem to serdecznie w dupie, tak jak zresztą słowa, które używałem.

Miałem tą świadomość, że zraniłem Mie, ale czasu już nie cofnę. Ta mała osóbka, zmieniła cały mój świat, chciałbym, abym ja też był dla niej ważny, lecz wiedziałem, że nie da się wymusić na kimś uczuć, ale w głębi serca miałem nadzieję, że kiedyś mnie pokocha...

- Synu, o czym ty mówisz? - spytał, dość zdziwiony ojciec.
- O niczym! Nieważne, to moja sprawa. - powiedziałem i usiadłem na trawniku, z głową spuszczoną w dół. Nie miałem zamiaru zwierzać się mojemu ojcowi, to nie była jego sprawa. Odpóścił, bo po chwili nie było go już na zewnątrz, a ja miałem jeden cel.
Przeprosić ,Mie.
Jeszcze nie wiedziałem w jaki sposób to zrobię, ale byłem pewien, że musi mi wybaczyć. Nie wyobrażałem sobie innej opcji. Ja z dnia na dzień zakochiwałem się w niej coraz bardziej, i żadna siła nie mogła tego zatrzymać.

***Oczami Miii***
Wychodząc z łazienki, zauważyłam Amy stojącą przy moim laptopie. Nie gniewałam się na nią, bo często przeglądałyśmy swoje komputery, jak się nam nudziło, ale gdy zobaczyłam jakie zdjęcie jest na pulpicie, mimowolnie cały dobry humor we mnie wygasł.
- Mia, kto to jest? - spytała, odwracając się w moją stronę, a ja podeszłam do niej i zamknęłam laptopa.

Nie chciałam tego widzieć, sama zastanawiałam się, dlaczego jeszcze tych wszystkich zdjęć nie usunęłam, ale nie miałam siły ich oglądać. To by było zdecydowanie za dużo.

- Nikt ważny. - powiedziałam, ale widziałam, że ta odpowiedź ją niesatysfakcjonuje.
- Jak nikt ważny, jak na zdjęciu wyraźnie widać jak całujesz go w policzek, a on i zresztą ty też, jesteście szczęśliwi. Mia, przecież możesz mi powiedzieć, jak coś się stało. Możesz mi zaufać. - powiedziała, a ja usiadłam ze spuszczoną głową na łóżku. Nie miałam zamiaru jej opowiedzieć o wszystkim, ale chociaż w małym stopniu przybliżyć ją do historii z Londynu.
- To był mój chłopak, bardzo go kochałam, ale musiałam się z nim rozstać. I proszę, nie pytaj, dlaczego, bo i tak Ci nie powiem. Zrozum, to jest dla mnie zbyt trudne. - powiedziałam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, które zawsze się pojawiały, gdy w głowie powróciły mi wspomnienia.
- Nie płacz. Jeśli Cię naprawde skrzywdził, to nie był Ciebie wart, a ty nie powinnaś teraz przez niego płakać. - powiedziała, a ja pokiwałam głową. Amy, nie wiedziała wszystkiego, bo to była o wiele większa trauma niż mogła przypuszaczać. Przykro mi było, że ją okłamuję, ale nie potrafiłam inaczej. Może kiedyś, ale z pewnością nie teraz. Jeszcze było za wcześnie...
- Amy?
- Tak? - powiedziała, patrząc się na mnie.
- Dziękuję, że jesteś. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej, a ona to odwzajemniła.
- Nie masz za co, kochanie. - odpowiedziała, przyjaciółki na ogół używały w stosunku do siebie takich słówek, więc to nie był nic dziwnego, prawda?

Amy, cały czas starała się poprawić mi humor i muszę przyznać, że udawało jej się to znakomicie. Ciągle się uśmiechałam, albo śmiałam i co najważniejsze zapomniałam chociaż na jeden dzień o wszystkich przykrych zdarzeniach. Mój umysł jakby się zresetował od złych myśli, a włączył na same dobre, to było coś co kochałam.

***
Wstając rano, miałam dobry humor, co było dość dziwne, ale cieszyłam się z tego. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której po chwili wybrałam ubrania, które dzisiaj miałam zamiar założyć.Z ciuchami w rękach, skierowałam się do łazienki, gdzie się ubrałam, uczesałam, pozastawiając włosy rozpuszczone i umyłam zęby. Gotowa, wyszłam z łazienki, biorąc z pokoju torbę i potrzebnę rzeczy, zeszłam na dół.
- Cześć, mamuś. - przywitałam się z moją rodzicielką.
- Cześć, Mia. Siadaj. Zaraz będzie śniadanie. - tak jak powiedziała, mama, usiadłam przy stole, gdzie po chwili pojawiło się śniadanie, które zaczęłam jeść. Po kilku minutach skończyłam.
- To ja będę się zbierać. - powiedziałam wstając z krzesła, zauważyłam, że mama dziwnie mi się przygląda. Nie chciałam, aby również ona zaczęała mnie obrzucać trudnymi pytaniami, bo to, że wczoraj otworzyłam się trochę przed Amy, to był jakiś cud. Coś we mnie pękło, tak, że nie umiałam wszystkiego trzymać w środku, wewnątrz siebie. Dlatego też, byłam zadowolona, że w minimalnym stopniu pokonałam tą przeszkodę, która nieustannie była we mnie.

- Uważaj na siebie. - powiedziała, na co się do niej uśmiechnęłam i skierowałam do wyjścia z domu. Po wyjściu, poczułam lekki wiaterek, który rozrzucał moje włosy, na wszystkie strony. Było zimno, jak na Miami, dlatego też odczuwałam to trochę. Chociaż po byciu prawie rok w Londynie, zdążyłam się przyzwyczaić. Nie wiem czemu, ale miałam nieodpartą chęć zmienienia czegoś w swoim życiu. Chciałam raz na zawsze zamknąć rozdział pt. "Londyn". Musiałam coś zrobić, aby o tym zapomnieć, ale nie wiedziałam czy będę na tyle silna, aby to wszystko przezwyciężyć.

Szłam nie patrząc na nic. Myślałam jakby to wszystko naprawić, lecz wiedziałam, że to i tak nie nastąpi tak szybko. Za dużo przeszłam, aby od tak zmienić wszystko. Miałam nadzieję, że kiedyś i to w niedługiej przyszłości, zdobędę się na to, i zapomnę o szarej przeszłości, a skupię się na teraźniejszości i przyszłości.
Ale jeszcze nie teraz...

Wchodząc do szkoły, rozglądałam się za moimi przyjaciółkami, ale nigdzie nie mogłam ich dostrzec. Za to zobaczyłam, Rachel, która gdy tylko mnie zobaczyłam, zatrzymała swój wzrok na mnie. Ominęłam ją bez niczego, ale gdy tylko się od niej oddaliłam, ktoś złapał mnie za ramię, domyśliłam się, że to była ona.
- Masz nie niszczyć mi życia, rozumiesz?! - powiedziała, z taką złością w oczach, którą można było zobaczyć z daleka.

Za kogo ona się miała, żeby mi rozkazywać? Przecież ja nie niszcze jej życia. Nawet się w nie, nie wtrącam. Ona musi zrozumieć, że to co kiedyś było, minęło i, że nie jesteśmy już "rywalkami". W tamtej chwili, miałam ochotę powiedzieć  jej wszystko co o niej myślę, ale powstrzymałam się, bo nie chciałam się kłócić.
- Co masz na myśli? - spytałam.
- Ty się jeszcze pytasz?! Wywróciłaś wszystko do góry nogami i nawet się tego nie wstydzisz. - powiedziała, a ja popatrzyłam na nią pytająco, co musiała zauważyć, bo dodała - Nie pamiętasz imprezy z piątku?

I znowu. Dlaczego wszystkie sprawy muszą prowadzić do Austin'a? Dlaczego o niego zawsze chodzi? Miałam już tego dosyć. Naprawdę. Postanowiłam wszystkim powiedzieć co o tym wszystkim sądze.
- Wiesz, co? Austin, wogóle mnie nie obchodzi. WOGÓLE. Mam go za przeproszeniem gdzieś! Nie interesuję mnie co do niego czujesz, ale to twoja sprawa. A jeżeli chodzi o imprezę, to byłam pijana i najchętniej cofnęłabym czas, aby to się nie zdarzyło. Więc droga wolna. - powiedziałam, i już odwracałam się, aby pójść w swoją stronę, gdy coś sobie przypomniałam. - A i, Rachel pamiętaj, że nie jesteśmy już rywalkami, więc przystopuj, dobra? - nie czekając na odpowiedź, bo i tak nie miałam zamiaru tego zrobić, poszłam w swoją stronę.

Byłam wściekła, choć to mało powiedziane. Miałam już dosyć tego chłopaka, bo każda, nawet najmniejsza sprawa, sprawa sprowadzała się do niego. To było bardzo denerwujące. Najchętniej zmieniłam bym szkołe, ale nie warto było przez jakiegoś, nic niewartego, dupka.

~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale miałam bardzo ciężki i męczący tydzień, więc mi wybaczcie...

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Juliaaaa235