sobota, 7 marca 2015

Rozdział 25

Nie czułam się źle w stosunku do Alex'a pomimo, że był on moim przyjacielem. Moim zdaniem po prostu sobie na to zasłużył. Czasami mógłby się zachamować i nie mówić niektórych słów, które mogą zaboleć. No, ale dostał to na co sam sobie zasłużył. Wewnątrz mnie, aż się gotowało ze zdenerwowania.

Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nie wiedziałam czy mam o tym powiedzieć Austin'owi, lecz nie chciałam tego robić, bo to jeszcze mogło pogorszyć relację pomiędzy nimi, a chciałam, aby się pogodzili. Z jeszcze jednej strony nie wiedziałam czego mam się teraz spodziewać po Alexie. Lecz jednego byłam pewna, nic ani nikt nie pozbawi mnie szczęścia, nawet Alex.

Stojąc przy jednej ze ścian, przyglądałam się ludziom, którzy znajdowali się dookoła. Wszyscy byli zupełnie inni. Jedni smutni, drudzy weseli, a jeszcze inni zakładali maski na swoje twarzy, aby nikt nie poznał ich jacy są naprawdę, akurat to znałam bardzo dobrze. Przez całe 7 miesięcy musiałam zgrywać przed ludźmi ze szkoły lub przed nauczycielami, że jestem szczęśliwa i, że nic złego się nie dzieje, gdy tak naprawdę odgrywała się prawdziwa tragedia. Cóż, chociaż dzięki temu umiem do perfekcji kłamać.

Te wszystkie zdarzenia, które wydarzyły się w Londynie, spowodowały to, że mocno wydoroślałam i zmieniłam swoje podejście do życie. Wcześniej było one lekkie i pochopne, a teraz jest wręcz przeciwnie. Jestem zupełnie inną dziewczyną, taką którą wie co to znaczy życie.

- Możemy pogadać? - usłyszałam głos za sobą i domyślałam się do kogo on należy. Odwróciłam głowę w kierunku tej osoby i przekonałam się, że się nie myliłam. Była to Rachel.
- A o czym mamy rozmawiać? Znowu masz zamiar mi mówić, że jesteś odemnie we wszystkim lepsza? Jeżeli tak, to nie zaczynamy rozmowy.
- Nie. To nie o to chodzi. - zaczęła, a jej głos wydawał się być łagodny.? Zbyt łagodny... - Chcę Ci tylko uświadomić, że zniszczyłaś mi życie. Poraz kolejny, ale ten raz był najboleśniejszy. Nie wiem jak można być takim człowiekiem, takim jak ty! ZNISZCZYŁAŚ MOJĄ I AUSTIN'A MIŁOŚĆ. - powiedziała, a jej twarz wydawała się być wprost straszna tak, że trochę mnie przeraziła.

Przez dłuższą chwilę, analizowałam jej słowa w głowie i wreszcie one do mnie dotarły. Czy ona powiedziała, że byli parą? Nie, to było niemożliwe.

- O, Jezu. Myślisz, że Ci w to uwierzę? Jeśli tak, to jesteś w BŁĘDZIE.
- Myślisz, że jak masz najfajniejszego chłopaka, to Ci wszystko wolno?! NIE, nie jesteś księżniczką i zrozum, bo jak nie, to inaczej...
- Co inaczej? Kontynuuj, Rachel. Ja chętnie Ciebie posłucham. - Austin, założył ręce na piersi i patrzył na dziewczynę, wyczekując jej odpowiedzi. - I co? Teraz nie masz nic już do powiedzienia? Napewno? Chcę Ci uświadomić dziewczynko, że pomiędzy nami nigdy nie było miłości, więc nie opowiadaj takich bzdur mojej dziewczynie, bo i tak Ci nie uwierzy, ponieważ jest bardzo mądra, i nie wierzy w kłamstwa.

Austin, bardzo mi zaimponował tym, że tak dopowiedział, Rachel. Dziewczyna, była trochę zmieszana, ale szybko odnalazła pewność siebie.
- Jeszcze będziesz żałować, że jesteś z nią, a nie ze mną. - wysyczała z jadem w głosie. Wtedy zobaczyłam jak Austin podchodzi do mnie i przytula od tyłu, kładąc ręce na moich biodrach.
- Nie wydaję mi się. Ona jest moją księżniczką. - nawet nie umiem opisać tego, co czułam kiedy to usłyszałam. Nazwał mnie wprost przepięknie. Każda dziewczyna marzy, aby chłopak ją tak traktował. Nie dziwiłam się Rachel, że była taka zazdrosna.
- Jeszcze zobaczymy! - powiedziała i odeszła.

Usłyszałam delikatny śmiech za sobą, doskonale wiedziałam do kogo należy, był on Austin'a. Był on jak ukojenie na wszystkie rany, które jeszcze nie zdołały się zagoić. Jeszcze z miesiąc temu, niepomyślałabym, że zdołałam zaufać jakiemuś chłopakowi, a tu proszę. Chociaż oczywiście, że nie było one jeszcze w stu procentach.

- Śmieszna ona jest. - powiedział, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Jak znowu będzie się do Ciebie czepiać, to powiedz mi, ok?
- Nie, Austin. Nie jestem małym dzieckiem i niepotrzebuję niańki.
- Tak? A ja jestem twoim chłopakiem i chcę o Ciebie dbać. - uśmiechnął się do mnie, zmieniając także położenie, że teraz stał na przeciw mnie. W jego oczach widziałam okropne szczęście, które spowodowane było prawdopodobnie naszym związkiem.

***
Siedziałam ze znajomymi w parku. Między nami panowała naprawdę fajna atmosfera. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a niektórzy pili alkohol. Ja osobiście tego nie robiłam, wolałam mieć trzeźwy umysł niż potem żałować, że zrobiłam coś głupiego i beznadziejnego po pijaku. Ale po mimo tego, że nic nie piłam to i tak bardzo dobrze się bawiłam.

W naszym towarzystwie oczywiście nie było Alex'a, który omijał mnie i Austin'a szerokim łukiem. Mój chłopak domyślał się o co może mu chodzić, bo ja nic mu nie mówiłam, lecz nie kłócił się z nim, ani nic podobnego. Chyba wiedział, że bym nie chciała, aby to robili.

Siedziałam na ławce obok Kelly i Amy, które w przeciwieństwie do mnie już się trochę napiły. Wtedy sobie uświadomiłam, że byłam chyba jedyną trzeźwą osobą w tym towarzystwie, bo Mike czy Austin byli już nieźle wstawieni, za to Cody był trochę mniej pijany.

- Ej, może już nie będziecie pić, co? - spytałam, gdy chłopcy sięgneli po kolejne butelki z piwem. Może i mi to nie przeszkadzało, ale uważałam, że powinni przystopować jak na dzisiaj. Teraz siedzieli na trawie, ale byłam pewna prawie w stu procentach, że jeżeli wstaną to nie będą mogli utrzymać się na nogach.
- Przestań, chyba trzeba się kiedyś wyluzować, co? - powiedział, Austin. Ale złożenie tego zdania przyniosło mu duży trud, nie chciałam nim dyrygować, ale naprawdę uważałam, że powinien już przestać. Nie chciałam, aby coś mu się stało, chociaż teorytycznie nie było możliwe, ale gdyby zaczął częściej sięgać po taką dawkę alkoholu nie wiadomo jak może się to skończyć, a przecież można się od tego uzależnić.

Popatrzyłam z politowaniem na chłopaków, którzy właśnie sięgali po kolejny łyk alkoholu. Było mi ich trochę żal, a zarazem chciało mi się śmiać z ich szczeniackiego zachowania.

- Kochanie? Zależy Ci na mnie? - spytałam, może moje pytanie było za wcześnie postawione ze względu, że byliśmy ze sobą dość niedługo, ale musiałam go jakoś podejść.
- Austin, nie mów ,,tak''. Ona coś kombinuje, mówię Ci! - krzyknął, Cody, na co ja tylko przekręciłam oczami.
- Zamknij się! - skarcił Cody'ego, a ten tylko podniósł ręce w geście obronnym. - Co mówiłaś, kochanie? - spytał, a ja w tamtej chwili podeszłam do niego i kucnęłam przy nim. Spojrzałam mu prosto w oczy, które błyszczały przez nadmiar alkoholu.
- Spytałam, czy Ci zależy na mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział nie mal od razu i bez żadnego zająknięcia się. Byłam pewna, że mówi prawdę.
- W takim razie nie pij już, proszę. - powiedziałam mu prosto w oczy, a Austin spuścił głowę.

Naprawdę nie chciałam mu niczego nakazywać, ale nie chciałam, aby psuł swoje zdrowie przez jakieś głupie piwa. Był dla mnie ważny i niechciałabym, aby coś mu się stało.

- Jeżeli to dla Ciebie ważne, to dobrze. Ale mam jeden warunek... - na moją twarz od razu wkradł się uśmiech, byłam bardzo ciekawa co ten głupek już wymyślił. Patrzyłam na niego, a na jego buzi widniał łobuzerski uśmiech, który nie chciał zniknąć.
- Uuu... - usłyszałam gwizdy chłopaków i śmiech dziewczyn, spojrzałam na nich, i pokręciłam z rozbawieniem głową.

Chciałam, aby brunet w końcu coś powiedział, ale on wzamian tego cały czas milczał, a nawet mówił coś na ucho do Mike'a, po czym patrzyli na mnie i się śmiali.

- Będziesz musiała mnie odprowadzić.

~~~~
Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę wam się spodoba :)

P.s Zwiastun do opowiadania już jest

ask.fm/Juliaaaa235

Zwiastun!

Zapraszam was na zwiastun do tego opowiadania. Co sądzicie?

https://www.youtube.com/watch?v=yiDgZ1ixm70&feature=youtube_gdata_player

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 24

Wieczór zleciał mi niezwykle przyjemnie, a to za sprawą towarzystwa w jakim go spędziłam. Austin, starał się mnie wczoraj uszczęśliwić na wszystkie możliwe sposoby jakie mógł wtedy wymyślić i udawało mu się to. Prawie przez cały czas, uśmiech nie schodził mi z twarzy i nie myślałam o niczym tylko o tym, aby nigdy to się nie skończyło. Mimo, że byłam z nim nie spełna jeden dzień to wiedziałałam, że nigdy przy nikim nie czułam się tak jak przy nim. On traktował mnie niesamowicie, jakbym była ze szkła i jednym ruchem może mnie pokruszyć na małe kawałeczki. których już nieda skleić się w całość.

Jednego, w 100% byłam pewna. Nie zasługiwałam na niego, ale nie mówiłam mu tego, bo wiedziałam, że będzie zły i będzie mówił, że to nieprawda, lecz ja, i tak znałam prawdę. Był on po prostu dla mnie za dobry. Ryan, miał rację, że nie warto ze mną być.

Idąc powolnym krokiem w kierunku budynku, w którym nie było mnie przez jeden dzień, nie mogłam się doczekać kiedy powiem moim przyjaciółkom, że jestem z Austin'em. Pomimo tego, że wiedziałam jak jest naprawdę, to byłam z nim szczęśliwa.

- Mia, hej. Czemu Cię wczoraj nie było? - przywitała się ze mną, Kelly. Na moją twarz, automatycznie wkradł się uśmiech, a na policzkach poczułam rumieńce. Wiedziałam, że to zauważyła i zaraz padnie dużo pytań z jej strony, dlatego postanowiłam ją uprzedzić.

- Zanim cokolwiek powiesz, będę pierwsza...Wczoraj, wydarzyło się coś, cego niespodziewałam się, że kiedykolwiek się stanie. Wraz z Austin'em, rozmawialiśmy szczrze, ale bardzo szczerze. Powiedziałam mu wszystko to co myślę...i wyszło tak, że zostaliśmy parą. - oznajmiłam, ale celowo unikałam wzroku przyjaciółki. Kiedyś, to właśnie ona wraz z Amy pierwsze by o wszystkim wiedziały, ale od mojego wyjazdu do Londynu, stałam się osobą skrytą, której nie łatwo mówić o swoich uczuciach czy coś podobnego.
- Co?! I nic mi nie powiedziałaś? Ale nie martw się nie gniewam się. Ale ty i Austin. O Jezu, jaka słodka z was pewnie para. - zaćwierkała wesoło, na co ja się uśmiechnęłam, a do mojej głowy powróciły myśli z wczorajszego dnia. Mogłoby być tak codziennie.
- Nie przesadzaj. Jesteśmy parą, taką jak inne.
- Właśnie nie! Wy do siebie idealnie pasujecie. Każdy to wie. - pokręciłam głową, ale z uśmiechem na ustach. Byłam szczęśliwa, że moja przyjaciółka akceptuje mojego chłopaka, bo byli dla mnie oboje ważni i nie chciałabym, aby któreś z nich się nie lubiło, a wtedy mogłoby dochodzić do niepotrzebnych spięć.

Chwyciłam w dłoń moje włosy i założyłam je na jedną z moich stron, tak że teraz opadały mi na prawą stronę. Gdy teraz miałam kogoś, kto wiedział o prawie wszystkim co mnie złego spotkało, czułam się trochę bezpieczniejsza, bo wiedziałam, że mogę mu o wszystkim powiedzieć, a on zrobi wszystko co tylko może, aby wywołać na mojej twarzy uśmiech.

Może nie było to jakieś wielkie zakochanie, ale wiedziałam, że prędzej czy później może wyjść z tego miłość i to prawdziwa. Po prostu teraz było to jeszcze mocne zauroczenie, które z czasem będzie się zmieniało w coś silniejszego, przyjnamniej taką miałam nadzieję.

Wchodząc na teren szkoły ogarnął mnie niespodziewany entuzjazm. Byłam bardzo szczęśliwa i najlepiej chciałabym aby każdy o tym wiedział, a z drugiej strony nie chciałam się chwalić, bo potem zacznął się jakieś głupie, niepotrzebne plotki, które mogą wszystko zniszczyć.

Przechodząc obok ludzi, którzy stali lub siedzieli i rozmawiali, zauważyłam na jednej z ławek mojego chłopaka wraz ze swoimi kumplami. "Mój chłopak", jak to ładnie brzmi. Spojrzałam na nich i, aż zrobiło mi się cieplej na sercu, Austin rozmawiał z nimi i widać było po nim radość. To jest naprawdę niespamowite mieć taką świadomość, że daje się tyle szczęścia jednej osobie.

- Słońce, a nie za dużo tych amorów wokół was? - zaśmiała się, a ja z uśmiechem pokręciłam głową.
- Spójrz się lepiej na siebie i Mike'a. - powiedziałam, a po chwili obok nas poczułam męskie perfumy, ale byłam przekonana, że nie należą one do Austin'a i nie myliłam się. Zobaczyłam jak moją przyjaciółkę przytula jej chłopak, a następnie całuje ją.
- Zazdrościsz? - spytał, i znowu złożył pocałunki na ustach, Kelly.
- Nie mam czego. - odparłam, a chłopak spojrzał na mnie, przy tym też się uśmiechając.
- Czyżby Austin'owi wreszcie się udało? - spytał, ale w zamian nie otrzymał odpowiedzi, a ja poczułam parę męskich rąk obejmujących mnie w talii i piękne męskie perfumy, jakich tylko on używał.

- Cześć, kochanie - powiedział, i pocałował mnie w policzek. Sama do siebie się uśmiechnęłam, każdy by chciał takie powitanie, ale to ja byłam tą szczęściarą, którą każdego dnia, przyjnamniej mam taką nadzieję, chłopak będzie tak witał. - Jak się czujesz?
- Dobrze. - odpowiedziałam.

I jak zawsze nie zabrakło u niego czułości i martwienia się o mnie. To, w nim lubiłam najbardziej, bo nie mogłam powiedzieć, że go kocham, było na to jeszcze za wcześnie. Austin, musiał spytać jak się czuję, bo chyba bez tego sam by się źle czuł.

Austin, w dalszym ciągu trzymał ręcę na mojej talii, a głowę w zagłębieniu mojej szyji. Zachowywał się tak jakby bał się, że zaraz mu ucieknę, ale prawdę mówiąc nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie, bardzo mi się to podobało.

- Zobaczymy się później? - spytał, a ja pokiwałam głową, poczym dostałam buziaka w policzek i Austin wraz z Mike'iem odeszli od nas. Spojrzałam na Kelly, która była wyraźnie uśmiechnięta.
- Mówiłam, że słodka z was para. Aż chce się na was patrzeć. - powiedziała, a potem obydwie skierowałyśmy się do wejścia do szkoły.

Marzyłam sobie, aby każdy z moich przyjaciół tak zareagował jak właśnie, Kelly, która była szczęśliwa z tego powodu, że jestem z Austin'em. To było naprawdę fajnie. To jest coś cudownego, gdy wiesz, że bliscy tobie ludzie się ze sobą dogadują, bo ja na przykład nie chciałabym wybierać pomiędzy Austin'em, a którymś z nich.

Szłam z moją przyjaciółkę pod rękę, tak jak zresztą zawsze, kiedy zobaczyłam w oddali Alex'a, to może dziwne, ale to jego reakcji obawiałam się najbardziej. Pewnie by tak nie było, gdyby nie sytuacja, która miała miejsce niedawno pomiędzy nimi i, w której chodziło głównie o mnie.

Podchodząc do chłopaka, miałam mieszane uczucia czy mam mu powiedzieć o moim związku z jego przyjacielem. Chociaż i tak sam się dowie, bo Austin zapewne na każdym kroku będzie próbował pokazać jaki jest we mnie zakochany.

- Mia, możesz mi powiedzieć, czemu zachowujesz się jak skończona kretynka? - od razu na mnie naskoczył, gdy tylko ustałyśmy naprzeciw niego. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi.
- Alex, nie wiem czemu ty się tak złościsz. Przecież jestem twoją przyjaciółką, tak jak zresztą Austin, więc powinieneś się cieszyć, że jesteśmy szczęśliwi.
- Ale ty już chyba zapomniałaś o tym co było ostatnio. Nie pamiętasz jak mówił o tobie na imprezie? Jak chce Cię tylko zaliczyć? Mia, obudź się. Dla niego jesteś i będziesz tylko seks-zabawką i dziewczyną, którą będzie się chwalił przed kumplami. - powiedział, a ja w tamtym momencie nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Jak on wogóle mógł to mówić? Ja, wierzyłam Austin'owi, a nie jemu. Byłam pewna, że by mnie nie okłamał. Bez żadnego słowa odeszłam od szatyna, a za mną Kelly, która cały czas patrzyła mnie z twarzą pełną zdziwienia.

- Możesz się już na mnie tak nie patrzeć? Zasłużył sobie na to. - cały czas jeszcze czułam jak się we mnie gotuje. Byłam tak bardzo zdenerwowana.
- Ja się nie wypowiadam. Nie chcę się wtrącać.

~~~~~~~
Przepraszam, że krótki, ale wiedziałam, że nic już bym tu nie dopisała.

Liczę na wasze komentarze :)
Pozdrawian

Mój ask. Pytajcie o co chczecie :)
ask.fm/Juliaaaa235

sobota, 21 lutego 2015

Informacja!

BARDZO PROSZĘ O SKOMENTOWANIE POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU, PONIEWAŻ ZNAJDUJE SIĘ TAM TYLKO 1 KO.ENTARZ...
Chciałabym, was poinformować, że robię sobie "wolne" od pisania. Teraz, jest to dla mnie tylko przykrym obowiązkiem, który muszę wypełniać, a nie sprawia mi to przyjemności, a nie chcę pisać na siłę. Więc do zobaczenia, do następnego rozdziału.
Przepraszam
P.s Liczę, że pod ostatnim rozdziałem będzie więcej komentarzy...

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 23

***Oczami Mii***
Od dobrych parunastu minut siedziałam na trawie wraz z Austin'em i po prostu płakałam. Chłopak, próbował mnie usokoić, ale na nic się to zdało. Ja się bałam, cholernie się teraz bałam. Zwłaszcza po tej bójce pomiędzy Austin'em, a Ryan'em. Nie mogłam być pewna tego czy nie będzie on szukał zemsty, ponieważ był wściekły, a jednocześnie do wszystkiego zdolny.

Austin, przytulał mnie, gładził po plecach, składał pojedycze pocałunki na mojej głowie, ale to nic nie pomagało. Bałam się o siebie, ale jeszcze bardziej o niego. Nie mogło mu się coś stać, a zwłaszcza przeze mnie. Tak naprawdę nie powinien się w to mieszać. Narobił sobie tylko niepotrzebnych kłopotów.

- Kochanie, nie płacz już. Spójrz na mnie. - chłopak, mimowolnie chwycił mnie za podbródek i odwrócił moją twarz w stronę swojej. - Uspokój się, bo nie masz co się denerwować. Jestem przy tobie i zawsze będę, jeżeli będziesz mnie potrzebowała. I pamiętaj, że nikt nie ma Cię już prawa skrzywdzić, bo będzie miał doczynienia ze mną. A przez takiego skurwiela nie warto płakać, tak? - chłopak, przetarł z moich policzków łzy. Ja mimowolnie uśmiechnęłam się do niego delikatnie, był on kochany.

- Austin, tu nie chodzi o mnie, ale o Ciebie. Boję się, że Ryan może Ci coś zrobić, a tego naprawdę nie chcę. - widziałam na jego twarzy wymalowane zdziwienie, ale nie zamierzałam ukrywać przed nim prawdy, na jaką zasługuje.
- Nic mi się nie stanie, możesz być tego pewna.
- Ale nie wiesz do czego jest on zdolny. Pobiłeś go, a on może szukać zemsty. - powiedziałam, a chłopak mnie przytulił. Może on nie zdawał sobie z tego sprawy, ale ja doskonale wiedziałam do czego może dojść.

Chciałam poczuć się wreszcie bezpieczna, ale niewiedziałam czy kiedykolwiek to nastąpi. Chciałam skończyć z przeszłością, ale na każdym kroku mnie dopadała. A najgorsze było to, że nie wiedziałam do końca co mogą oni chcieć odemnie. Czasu niestety nie cofnę, co naprawdę bym chciała zrobić.

Cały czas siedziałam w objęciach mojego chłopaka. Chciał on, abym się nie martwiła, lecz ja nie potrafiłam. Chodziło o zbyt ważną osobę w moim życiu. O niego samego.

- Nie martw się o mnie. - powiedział przekonującym głosem, ale w dalszym ciągu nie zamierzałam go słuchać. Spojrzałam w jego oczy, a w nich zobaczyłam smutek. Smutek powodowany tym, że się o niego martwiłam. Ale on był dla mnie cholernie ważny i nie chciałam, aby coś mu się stało. Nie darowałabym sobie tego.

Jego tęczówki patrzyły prosto w moje. Najchętniej nie odrywałabym wzroku od niego, ale wtedy zobaczyłam jego łuk brwiowy, z którego leciała krew. Potarłam delikatnie go palcem, a wzamiam usłyszałam ciche syknięcie ze strony chłopaka.
- Trzeba Ci to przemyć. Chodź do mnie. - powiedziałam, poczym chciałam wstać, ale Austin mi to uniemożliwił, ponieważ złapał mnie za dłonie i posadził na swoich kolanach.
- Czy ty mi coś propnujesz? - uśmiechnął się łobuzersko, na co przekręciłam oczami.
- Tak. Przemycie twojej rany. - uśmiechnęłam się słodko, a brunet zrobił smutną minkę. Wyglądał wtedy tak bardzi słodko, jak mały dzieciak. Popatrzyłam się jeszcze przez chwilę na niego, śmiejąc się przy tym. Chwyciłam dłoń chłopaka w swoją i zaczęliśmy kierować się w stronę mojego domu.

***
Dochodząc do domu, puściłam dłoń chłopaka, abyśmy oboje mogli wejść do środka, chociaż gdyby nie to, to bym wogóle tego nie zrobiła. Przekręciłam klucz w drzwiach, przy tym się upewniając, że tak jak wcześniej myślałam, nikogo nie ma w domu.

- A twoi rodzice będą zadowoleni, że ich córeczka wagaruje? - spytał, tym samym obejmując mnie w talii.
- Nie ma ich. A teraz chodź na górę.
- Hm, kochanie nie znałem Cię od tej strony. - powiedział, a ja zaśmiałam się delikatnie, poczym pociągnęłam chłopaka do łazienki, która znajdowała się na pierwszym piętrze.

Przez całą drogę do pomieszczenia, czułam na sobie, a właściwie na moim tyłku, wzrok Austin'a. Ale nie denerwowałam się tym, bo w końcu był moim chłopakiem i miał w pewnym stopniu do tego prawo. Najbardziej lubiłam w nim to, że był taki kochany i opiekuńczy. Prawie cały czas używał w stosunku do mnie czułych słówek, co było bardzo słodkie.

Wchodząc do łazienki, od razu udałam się do szafki, z której wyjęłam waciki i wode utlenioną. Poczym odwróciłam się w stronę chłopaka, który już siedział na krzesełku, które stało przy prysznicu. Mogłam wtedy dostrzec jego idealne rysy twarzy, zresztą on cały wydawał mi się taki być. Odkąd go znam, wydawał mi się być inny niż wszyscy chłopacy. I nie chodzi tu o wygląd, tylko przede wszystkim o charkater.

Odkręciłam wodę utlenioną, a potem polałam nią delikatnie wacik, następnie przykładając go do rozciętego łuku brwiowego. Pocierałam delikatnie to miejsce, aby nie zabolało to chłopaka. Kiedy tylko zakończyłam tą czynność, to przykleiłam delikatnie plaster w zranione miejsce.

- Proszę. - dałam Austin'owi szybkiego buziaka w usta, następnie wkładając niepotrzebne rzeczy z powrotem do szafki.
- Dzięki. - powiedział, tym samym wstając i wychodząc za mną z łazienki.

Dopiero dzisiaj, od mojego przyjazdu, poczułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że mam obok siebie kogoś, kto będzie przy mnie bez względu na to co zrobię i będzie mnie wspierał. Mimo, że byliśmy parą od niespełna paru godzin to przy nim czułam się bardzo dobrze i bezpiecznie. Ale naprawdę, naprawdę nie chcę, aby pakował się w kłopoty przeze mnie. Wystarczająco dużo dla mnie zrobił, jak na naszą nie za długą znajomość.

Najbardziej martwiło, a właściwie zastanawiało to, to czy Ryan rzeczywiście będzie szukał zemsty. Bardzo dobrze wiedziałam do czego jest zdolny, sama przekonałam się o tym nie jednokrotnie.

- Ej, nie martw się. - powiedział,Austin. Zachował się tak jakby czytał mi w myślach. Dodatkowo, usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Chyba lepszego chłopaka nie można było sobie wymarzyć, jakim on jest. Życzę tego każdej dziewczynie, aby takiego znalazła, bo naprawdę każda, ale to każda bez względu na wszystko, jak jest, zasługuje na takiego, który będzie się opiekował, tak jak mną Austin.
- Ale nie wiesz jaki on jest. Jest zdolny do wszystkiego, gdy tylko coś mu nie wyjdzie, albo ktoś go wkurzy.
- Misia, posłuchaj mnie. Mówię Ci to poraz drugi i ostatni. Nie chcę, abyś niepotrzebnie się zamartwiała. Ja, gdy tylko coś się zdarzy, poradzę sobie. Ale pamiętaj, że nie pozwolę, aby stała Ci się krzywda. Rozumiesz?
- Ale, Austin...
- Nie ma żadnego, ale. - powiedział, a ja postanowiłam nic więcej nie mówić. Nie chciałam, aby sobie pomyślał, że mu nie ufam lub coś w tym stylu. Związek ma polegać na zaufaniu.

Wierzyłam, a raczej chciałam w to wierzyć, lecz wiedziałam, że to nie będzie proste. Nie potrafiłam być obojętna na bliską mi osobę, której może stać się krzywda. Wiedziałam, że Austin jest silnym chłopakiem, pod każdym względem, ale jednak Ryan miał przewagę przedewszystkim swoich niebezpiecznych kumpli, których mu nie brakowało.

Pomimo tego postanowiłam udawać przed Austin'em, że jest okej i, że już się tak nie martwię. Chociaż i tak będę.

***
Już od dobrych paru godzin, leżeliśmy wtuleni w siebie i prawdę mówiąc nie chciało mi się nigdzie stamtąd ruszać. To było dziwne, bo byliśmy parą raptem od paru godzin, a czułam się jakbyśmy byli od paru miesięcy. Może to i lepiej, bo w końcu mam do kogo się przytulić i się wypłakać. Mam przyjaciółki, jednak to nie to samo.

- Co byś powiedziała, gdybyśmy wybrali się do kina? - spytał, Austin. Chwilę się zastanowiłam, poczym odpowiedziałam.
- W sumie możemy iść.
- No to chodź. - powiedział, brunet, po czym wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę. Zrobiłam skwaszoną minę, co musiał zauważyć. - Co już się stało?
- Nie chcę mi się teraz. Wolałabym jeszcze trochę poleżeć z tobą, a potem iść. - uśmiechnęłam się, na co on pokręcił przecząco głową. Wiedziałam, że nie będzie łatwo go przekonać. Gdy w końcu doszłam do wniosku, że to jest bez różnicy, bo w końcu czy będziemy w kinie, czy u mnie w domu, to i tak będziemy razem.

Powolutku wstałam z łóżku, lecz nie chwyciłam dłoni Austin'a, ale w zamian za to wystawiłam mu język. Kierowałam się do wyjścia z pokoju, po drodze zabierając torebkę, a w niej niezbędne rzeczy do wyjścia. Wychodząc z pokoju, skierowaliśmy się w stronę schodów, po których zaraz zeszliśmy i po chwili byliśmy na dole, gdzie włożyłam na swoje nogi czarne conversy, a chłopak zrobił to samo równocześnie ze mną. Po niespełna kilku minutach byliśmy już na dworzu, gdzie kierowaliśmy się w stronę kina.

Na dworzu panowała ciepła pogoda, lecz po mimo tego wiał lekki wiaterek.

~~~~~~~~
Chciałabym prosić każdego z was, aby skomentował rozdział. Naprawdę, zajmie wam to tylko chwilę, a dla mnie znaczy to bardzo dużo.
Pozdrawiam :*
ask.fm/Juliaaaa235

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 22

- Austin, mówisz prawdę? - zapytała, a w jej głosie usłyszałem nadzieję. Nadzieję, która miała odmienić jej życie, a ja jej w tym ogromnie pomogę.
- Tak, słońce. Nigdy wcześnie nie byłem bardziej poważny. - powiedziałem, to z taką powagą na jaką nigdy nie pomyślabym, że mnie stać.

Dziewczyna, popatrzyła na mnie znowu niepewnie, ale w jej oczach było coś takiego...innego. Ale nie złego, zdecydowanie dobrego. Oczywiście, miałem też tą świadomość, że nawet jednym najmniejszym, nieodpowiednim ruchem mogę ją zranić i, że z tą dziewczyną będę musiał się obchodzić znacznie delikatniej, w każdym tego słowa znaczeniu.

- Jeżeli, tak to widzisz. To muszę Ci powiedzieć, że...zaryzykuję. Ale chcę, żebyś wiedział, że to nie będzie proste i będziesz do mnie potrzebował dużo cierpliwości. - powiedziała, a ja się do niej uśmiechnąłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Najcudowniejsza dziewczyna jaką znam postanowiła dać mi szanse. To był jak piękny sen, z którego za nic nie chciałem się obudzić. Myślałem, że zaraz się obudzę i cały czar pryśnie, lecz poraz kolejny przekonałem się, że nie jest to sen, ale cudowna rzeczywistość.

Przekonałem się o tym gdy dziewczyna delikatnie musnęła moje usta, ale było to zdecydowanie za szybko, dlatego też gdy tylko oderwała się odemnie, ja ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku. Lecz ten był zupełnie inny, tamten był delikatny, a ten był zdecydowanie bardziej namiętny.

Gdybym mógł nigdy bym się nie oderwał od jej słodkich ust. Ale musiałem to zrobić, gdy nam obu zabrakło oddechów.
- Takie początki to ja lubię. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłem. Nie mogłem uwierzyć, że ona jest moja. Już nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. Nigdy. I tak ta dziewczyna już za dużo się wycierpiała w swoim życiu. - Dziękuję. - dodała, po czym się we mnie wtuliła.
- Ale nie masz za co. - powiedziałem, gładząc ją plecach.
- Mam, Austin. Za wszystko, a w szczególności za to, że jesteś przy mnie. - powiedziała, a ja delikatnie się uśmiechnąłem.

Ona była jednym słowem cudowna, pod każdym względem. Moje serce, od tego dnia bije i należy tylko do niej. Nie ma w nim miejsca dla kogoś innego. Szczerze powiedziawszy nie chciałem nawet stamtąd się ruszyć, gdy Mia była we mnie tak wtulona. Po prostu bałem się, że gdy ją puszczę stanie jej się coś złego. Może to głupie, ale bardzo się o nią martwiłem jak o nikogo innego.

W jednej sekundzie, ona się odemnie oderwała, poczym złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić w jakimś kierunku. Nic się nie odzywałem, chciałem zobaczyć co ona wymyśliła. A wiedziałem, że zapewne będzie to coś niesamowitego, tak jak ona.

- Skarbie, ale dokąd my idziemy? - spytałem, ale w zamian nie dostałem żadnej odpowiedzi ze strony dziewczyny, tylko pokręcenie przez nią głową. Szliśmy trzymając się za ręce, kiedy Mia tu przyjechała marzyłem, aby kiedyś tak się stało i nadszedł ten moment. Widziałem, że jest teraz radosna. Wiedziała, że nie jest już sama ze swoimi problemami i nie musi ich dusić w sobie. Teraz, jej problemy są również moimi problemami i może być pewna, że z każdym pomogę jej się zmierzyć, nawet tym najmniejszym.

Mia, w dalszym ciągu prowadziła mnie w jakieś miejsce, o którym nie miałem zielonego pojęcia i nawet słowem nie chciała o tym pisnąć. Przez całą drogę, co chwila na nią zerkałem, ponieważ nadal nie mogłem w to uwierzyć, że jest moja. Ale to była prawda i muszę to sobie w końcu uświadomić.

Nagle Mia się zatrzymała, a ja uczyniłem to samo. Zacząłem rozglądać się po miejscu, w którym ustaliśmy. Moim oczom ukazało się małe jeziorko o idealnie niebieskiej wodzie, a wokół niego piękne drzewa.
- Najpiękniejsze miejsce jak kiedykolwiek widziałem. - powiedziałem, w dalszym ciągu rozglądając się po krajobrazie, który nas otaczał. Nie mogłem się na niego napatrzeć.
- Wiem. Odkryłam to miejsce w tamtym roku, w wakacje. Zawsze tu przychodziłam, gdy miałam jakiś problem, albo jak chciałam pobyć sama. I muszę Ci powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, której pokazałam to miejsce.
- Czuję się zaszczycony. - położyłem rękę na piersi i się zaśmiałem. Lecz dziewczyna nie zareagowała tylko odeszła kawałek odemnie, bliżej jeziorka.

Obserwowałem każdy jej ruch, nawet najmniejszy. Jej bioderka delikatnie poruszały się z lewej strony w prawą, a ja nie potrafiłam opanować emocji, lecz musiałem się powstrzymać. Mia, szła powoli tak, że bardzo dobrze widać było jej idealne ciało. Musiałem za wszelką cenę starać się nie patrzeć w jej stronę, chociaż było to bardzo trudne.

Dziewczyna stała przy brzegu jeziora, z rękoma założonymi na piersi i patrzyła się przed siebie. Uznałem, że chce postać sama, dlatego też usiadłem na trawie z rękoma założonymi na kolanach. Obserwowałem wszystko co się znajdowało wokół mnie. Musiałem przyznać, że to wszystko było piękne, ale najpiękniejsza istotka stała kilka metrów przed przede mną.

Starałem się nie myśleć o tym co wczoraj mi opowiedziała, jednak nie potrafiłem. Nie mogłem zapomnieć tego, nie umiałem pojąć jak można być takim dupkiem i zgwałcić swoją dziewczynę, i to tylko, dlatego że chciała z nim zerwać przez jego zachowanie. Na dodatek znowu mogło się to zdarzyć, ale jednak ktoś nad nią czuwa. Teraz, trzeba będzie jeszcze bardziej na nią uważać. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona musi przeżywać. Mimo tego, że się śmieje to w głębi duszy cały czas jest załamana.

- Austin? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos blondynki, która się na mnie patrzyła. Zrozumiałem, że musiała coś do mnie mówić, a ja nie słyszałem.
- Tak? - spytałem, a ta pokręciła z rozbawienia głową.
- O czym tak myśleś, że nawet mnie nie słyszałeś? - powiedziała, podchodząc bliżej mnie. Sam niewiedziałem czy mam jej powiedzieć prawdę, czy skłamać. Z jednej strony niechciałem jej okłamywać od samego początku, chociaż to by było małe kłamstwo, a z drugiej nie miałem zamiaru słuchać jej wywodów.
- A tak o wszystkim. - odparłem.

Mia, po chwili siedziała już koło mnie i położyła głowę na moim ramieniu, a ja ją objąłem w pasie. Siedzieliśmy tak i miałem wrażenie, że nic więcej nam nie jest potrzebne do szczęścia, no może z wyjątkiem tego, aby zapomniała ona o przykrych wspomnieniach. Ale to przyjdzie z czasem.

Między nami panowała cisza, ale tym razem nie krępująca, ale przyjemna. Zdecydowanie przyjemna. Mogliśmy się nacieszyć tylko sobą, bez żadnych zbędnych osób. Tylko my.

***
Szliśmy powoli w swich objęciach, niczym się nie przejmując. Gdybym mógł nigdy bym jej z nich nie wypuścić. Kiedy szliśmy w zdłuż plaży, gdzie nie było prawie nikogo, poczułem mocny uścisk na swojej dłoni, a Mia stanęła. Spojrzałem na dziewczynę, na której twarzy widniało przerażenie, patrzyłem na nią, a ta patrzyła się w jakiś punkt przed siebie.
- Co jest? - spytałem, z troską w głosie.
- Austin, tam jest...Ryan. - powiedziała, z takim samym przerażeniem w głosie, jakie widniało u niej na twarzy. Spojrzałem w to samo miejsce, w które patrzyła się, Mia. Zobaczyłem tam chłopaka, który siedział na ławce i pił piwo. W jednej sekundzie miałem ochotę go zabić i to dosłownie, ale się powstrzymałem, bo wiedziałem, że teraz mnie potrzebuje.

- Poczekaj tu, skarbie. - powiedziałem, i pocałowałem ją w czółko. Starała się mnie powstrzymać, ale nie miałem jej zamiaru słuchać. Musiałem załatwić tę sprawę tu i teraz. Zbliżałem się do chłopaka, a ten nawet nie zareagował tylko nadal pił alkohol.
- Ej, ty! - zawołałem, na co chłopak podniósł głowę w moją stronę. - Tak ty.
- A my się znamy? - zapytał, a ja się zaśmiałem z kpiną. Podszdłem do niego bliżej i chwyciłem go za bluzkę. Miałem ochotę go rozszarpać. Kopnąłem go kolanem w brzuch, a on oddał mi ciosem w szczęke. Nie mogłem pozwolić, aby uszło mu to płazem, dlatego też zaraz wycelowałem w niego kolejne uderzenie tym razem w nos, przez co chłopak się lekko zachwiał, ale niestety w porę złapał równowagę. I wtedy zaczęła się pomiędzy nami naprawdę mocna bijatyka.
- To za Mie! I nie waź się jej więcej tknąć! - powiedziałem, pomiędzy następnymi ciosami. Już sam nie panowałem nad samym sobą. Myśl, że ten skurwiel, chciał jej to zrobić sprawiała, że miałem ochoty go zabić.
- Co? Ta dziwka Cię tu przysłała?
- Jak ją nazwałeś? - spytałem, z niedowierzeniem przerywając w tym momencie, na chwilę, bójkę.
- A co głuchy jesteś? Dziwka, jeżeli Ci na tym tak bardzo zależy. - powiedział, bez niczego. Tak po prostu ją wyzwał, a ja nie mogłem na to pozwolić. Nikt jej nie będzie wyzywał. Rzuciłem się wprost na chłopaka, musiał zrozumieć, że nie ma prawa czegoś takiego robić. Zacząłem wymierzać w jego strony ciosy tak szybko, że nawet nie mógł się obronić.
- Austin... - usłyszałem za sobą cichutki głos dziewczyny i rękę na moim ramieniu. Automatycznie odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem w jej oczach, jakby prosiła mnie, abym przestał.
- Co? Musisz szukać obrońców? Zwykła dziwka. Nie warto z nią być. - miałem zamiar go uderzyć, ale powstrzymała mnie, Mia.

Był on zwykłym śmieciem, który krzywdził dziewczyny. Nie miałem za grosz szacunku do niego.

~~~~~
Pamiętajcie o komentarzach ;)

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 21

Siedziałam nieruchomo na kanpie. Bałam się trochę, że mogłam urazić go słowami, które przed momentem wypowiedziałam, ale taka była prawda i nie zamierzałam jej ukrywać. Owszem, bałam się go, ale na początku, teraz jest zupełnie inaczej.
- Bałaś się mnie? - zapytał, ze zdziwieniem w głosie. Spojrzałam na niego i odrucho złapałam jego dłonie w swoje.
- Bałam, ale gdy Cię prawie nie znałam. Teraz, jest zupełnie inaczej... - przez całą moją wypowiedź, patrzyłam mu prosto w oczy, nie odrywając ich nawet na sekunde. Widziałam w nich takie małe iskierki.
- Nieprawda. Boisz się mnie nadal, ja to widzę. - powiedział i zaczął się do mnie przybliżać. Siedziałam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Austin, był coraz bliżej mojej twarzy, dzieliło nas dosłownie parę milimetrów. - Ale pozwól mi to zmienić. - wyszeptał wprost w moje usta. Czułam jego oddech na swoich policzkach. Był tak bardzo blisko mnie, myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.

I w jednym momencie, poczułam jego malinowe wargi na swoich, a z tym jednym dotknięciem naszych ust, stado motyli zaczęło wariować w dole mojego brzucha. Austin, całował mnie tak delikatnie, jakby bał się, że nawet jednym dotknięciem zrobi mi krzywdę. Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały, a języki walczyły o dominację. Wplątałam swoje palce w jego włosy, a on objął mnie w talii. Nasz pocałunek był pełen namiętności jak i też smutku.

Na samym początku tego nie chciałam, ale teraz nie chciałam się od niego oderwać. Nie chciałam odrywać swoich ust od niego. Z każdą kolejną chwilą pocałunek przeradzał się z delikatnego w coraz bardziej namiętny.
- A teraz? Boisz się mnie nadal? - spytał z uśmiechem na twarzy, opierając swoje czoło o moje. Delikatnie pokręciłam głową tak, aby nie zabolało to chłopaka.
- Nie. - zaśmiałam się leciutko. Czułam się teraz, cudownie. On sprawiał, że zapominałam o całym otaczającym nas świecie. Był tylko on i ja, ale pomimo tego czułam się trochę źle. Sama nie wiedziałam czemu, ale radość przeplatała się z wyrzutami sumienia.

Spojrzałam na chłopaka, a on nadal był uśmiechnięty. Bałam się go zranić, a wiedziałam, że poraz kolejny to robię. Na początku byłam radosna z powodu pocałunku, ale teraz gdy po paru minutach emcocje opadły, zaczęły mnie ogarniać wątliwości.

- Coś nie tak? - spytał. Austin, odgarnął moje włosy za ucho. Nie mogłam mu tego powiedzieć, za bardzo był szczęśliwy, co było widać od razu.
- Nie. Wszystko jest ok. - wymusiłam się na uśmiech, lecz nie mogłam mu spojrzeć w oczy. Miałam wrażenie, że jestem jakąś idiotką, najpierw się z nim całuję, a potem mam wątpliwości. To było chore.

Starałam się być silna i zapomnieć o tym wszystkim, ale gdy coraz bardziej chciałam, to było to coraz trudniejsze. A gdy, Austin mnie dotykał to widziałam te wszystkie wpomnienia przed oczami, z Londynu. Kiedy tylko spojrzałam na niego, to zamiast jego twarzy, widziałam twarz mojego byłego chłopaka. Myślałam, że będzie tu łatwiej, ale byłam w błędzie. Najgorsze było to, że znowu go raniłam.

Błądziłam wzrokiem wszędzie, aby tylko nie napotkać wzroku Austin'a. Jestem cholerną idiotką i to trzeba przyznać. On się o mnie tak bardzo martwi, a ja bawię jego uczuciami, myśląc, że wszystko będzie w porządku.
- Mia, przecież widzę...Nie musisz przy mnie udawać...
- Powiedziałam wcześniej. Wszystko jest dobrze, Austin. - odparłam, może trochę oschle, ale już sama nie panowałam nad swoimi emocjami. One wszystkie się we mnie kumulowały i właśnie brunet przez to obrywał. Czułam jak, chłopak się mi przygląda, ale wogóle na to niezareagowałam.

Siedziałam na kanpie i bawiłam się swoimi palcami. Teraz, te zajęcie wydawało mi się bardzo ciekawe. Czułam się skrępowana, potym co zaszło między mną, a Austin'em. Czułam, że to nie powinno się wydarzyć, ale czasu nie cofnę.

Moje uczucia były naprawdę mieszane. Z jednej strony w pewnien sposób mi się podobał, a z drugiej bałam się. Po prostu się bałam, że znowu mnie ktoś zrani.
- Mia...czy ty coś do mnie czujesz? - spytał, a mnie w jednej sekundzie zamurowało. I co ja mam mu odpowiedzieć?

Układałam sobie w głowie to co zaraz miałam powiedzieć, Austin'owi i prawdę mówiąc sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Skłamać czy powiedzieć prawdę? Nie wiem co będzie lepsze. Popatrzyłam na chłopaka, a on patrzył na mnie, wyczekując odpowiedzi.

Kiedy postanowiłam, w końcu coś z siebie wydusić, usłyszałam przekręcanie kluczu w drzwiach wejściowych. Byłam trochę wkurzona, że któryś z moich rodziców, lub oboje, postanowili akurat teraz wrócić do domu. Zerknęłam na Austin'a, a ten był wyraźnie wkurzony, chociaż nie tak bardzo, po prostu zdenerwował się trochę, że w takim momencie ktoś nam przerywa.

Spojrzałam w moją lewą stronę, a tam stali we własnej osobie, moi rodzice. Patrzyli raz na mnie, a raz na Austin'a. Już teraz wiedziałam, że nie obędzie się bez "wywiadu" później.

- O, hej. Już wróciliście. - powiedziałam, a mama się do mnie uśmiechnęła, w przeciwieństwie do ojca, który mierzył Austin'a surowym wzrokiem.
- Tak, córciu. Wróciliśmy. Może przedstawisz nam swojego kolegę? - spytał, a przez jego ton głosu zachciało mi się śmiać. Próbował brzmieć surowo, ale wychodziło zupełnie inaczej.

Wstaliśmy wraz z Austin'em, i podeszliśmy do moich rodziców. Chłopak, nadal był monitorowany przez mojego ojca.
- Mamo, tato, to jest mój kolega z klasy, Austin.
- Dobry wieczór. - brunet,  przywitał się, co odwzajemniła moja mama, lecz ojciec nawet nie miał zamiaru się z nim witać.

Co z nim jest nie tak?

Zachęciłam ojca, przez delikatne walnięcie o ramię, a on, zmierzył mnie tylko dziwnym spojrzeniem, po czym jakby z niechęcią wystawił dłoń w kierunku, Austin'a.

***
Wyszłam z domu i kierowałam się do domu Austin'a. Umówiłam się z chłopakiem, aby z nim naprawdę szczrze porozmawiać i miałam taki zamiar. W końcu zrozumiałam, że muszę tak zrobić i, że jest to najlepsze wyjście. Powiem mu caluteńką prawdę i nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyśli, on musi znać prawdę.

Dochodząc do domu, bruneta zobaczyłam jak ten wychodzi z domu. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Chłopak zbliżał się do mnie, wyraźnie szczęśliwy.

- Cześć. - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek. Był to tylko przyjacielski gest.
- Austin, ale gdzie my idziemy? - spytałam, dość zaskoczona, bo szliśmy w odwrotną stronę niż powinniśmy.
- Jak to gdzie? Idziemy na spacer i dzisiaj nie idziemy do szkoły. - uśmiechnęłam się do niego. Nie zamierzałam nawet się sprzeciwiać, bo sama nie miałam ochoty tam dziś iść. A jego towarzystwo o wiele bardziej mi odpowiadało.

Tak naprawdę do końca nie wiedziałam jak mam zacząć tę rozmowę. W pewien sposób była ona dla mnie trudna, ale wiedziałam, że niedługo będę musiała ją zacząć i wyjawić chłopakowi całą prawdę. Nagle poczułam jak duża dłoń, łapie moją w swoją. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam nasze dłonie splecione. Mimowolne na moje usta wkradł się uśmech. Mimo, że nie byliśmy parą, to ten gest wogóle mi nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie, był bardzo miły.

***Oczami Austin'a***
Gdy złapałem Mie za dłoń i splotłem nasze palce, bałem się jej reakcji. Myślałem, że zaraz się wyrwie i będzie krzyczeć, a tu nic. A nawet zobaczyłem, że jest uśmiechnięta. Taki mały gest, a może dawać tyle radości. Było to dla mnie ważne, w szczególności potym co między nami wczoraj zaszło.

Osoba z boku mogłaby nas uważać za parę, którą nie byliśmy, chociaż nie miałbym nic przeciwko gdyby tak było. W głębi duszy miałem nadzieję, że niedługo tak się stanie i chyba byłem na najlepszej drodze do tego.

- Austin, musimy pogadać. - usłyszałem jej słodki głos.
- Przecież, dlatego tu jesteśmy. - zaśmiałem się, ale w zamian dostałem mordercze spojrzenie od dziewczyny i od razu zamilkłem.
- No, więc chcę wrócić do wczorajszego wieczoru i do pytania, które mi zadałeś...Chcę być z tobą szczera...Tak naprawdę sama nie wiem co do Ciebie czuję. Z jednej strony mi się podobasz i mnie do Ciebie ciągnie, a z drugiej boję się zangażować w nowy związek. Sam wiesz, bo Ci opowiedziałam, co przeżyłam w Londynie. - powiedziała, a mi zrobiło się jakby ciepło na sercu. Jej słowa były cudowne, ale też ją rozumiałem. Każdy bałby się na jej miejscu.

W jednej chwili, zatrzymałem się i ustałem przed, Mią. Patrzyłem jej prosto w oczy, chciałem, aby uwierzyła w każde, wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Rozumiem to, że się boisz zangażować w związek i chcę, abyś wiedziała, że nie mam zamiaru na Ciebie naciskać, bo wiem, co musiałaś przejść. Chcę, żebyś wiedziała, że mi na tobie bardzo mocno zależy. - powiedziałem, i czekałem wyczekująco na odpowiedź dziewczyny.

Mia, patrzyła mi cały czas prosto w oczy, jakby chciała z nich wszystko wyczytać. Wiedziałem, że się boi każdego faceta, nawet jeżeli mówi, że tak nie jest. Ale ja chciałem to zmienić i wiedziałem, że mi się uda. Chciałem, aby zaczęła na nowo żyć, bez tych wszystkich przykrych wspomnień, które przeżyła.

~~~~~~~
Jesteście najlepsi <3

Z chęcią odpowiem na wszystkie wasze pytania, na asku :)
ask.fm/Juliaaaa235

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 20

Siedziałam w swoim pokoju, rozmyślając. Miałam wielką ochotę się komuś wygadać, najlepiej Austin'owi. Ale jakoś nie mogłam zebrać się na odwagę, aby do niego pójść, bo i tak już dużo dla mnie zrobił, a teraz miałabym mu zawracać głowę swoimi problemami. Ma, przecież swoje życie. A moje problemy nie są mu potrzebne do szczęścia. Więc postanowiłam zostać w domu i wikłać się ze swoimi emocjami.

Do mojej głowy powróciły myśli z wczorajszego wieczoru. To było naprawdę okropne, jego dotyk i te wszystkie obrzydliwe słowa w moją stronę. Dziękowałam Bogu, że nic więcej się się nie stało, a było naprawdę bylisko, żeby mnie zgwałcił. Wystarczyłoby gdyby Ci ludzie przechodzili o parę minut później, a by się to stało.

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w panorame za oknem. Od dobrych paru minut nie poruszyłam się nawet o milimetr, po prostu to wszystko wydawało mi się bardzo trudne, a ja nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić. Nie wiem czy byłam, aż taka słaba, czy sobie to wszystko wyolbrzymiałam. A na dodatek jeszcze, Austin, który cały czas siedział w mojej głowie. Cały czas o nim myślałam. Naprawdę bałam się, że mogę zacząć coś czuć do niego, a to, daltego, że bałam się, że kolejny raz zostanę skrzywdzona.

Poczułam suchość w gardle, dlatego też wyszłam ze swojego pokoju. Kiedy przymykałam drzwi od niego, usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam iść otworzyć, z racji tego, że byłam sama w domu. Schodząc po schodach, znowu moje myśli powróciły w kierunku bruneta, kiedy tylko sobie przypomniałam jego twarz na moją buzie wkradał się uśmiech.

Stając przy drzwiach, wyjrzałam przez judasz i ujrzałam Austin'a. Ucieszyłam się, że to właśnie on. Przekręciłam klucz w drzwiach i powoli zaczęłam je otwierać.
- Cześć. - powiedziałam, z uśmiechem na twarzy. Chłopak, odpowiedział mi tym samym, po czym wszedł do środka. Obserwowałam bruneta, który ewidentnie inaczej się zachowywał niż wcześniej, ale nie lepiej, wręcz przeciwnie. Bałam się trochę, że mogło się coś stać.

- Coś się stało? - spytałam, niepewnie, bo niewiedziałam czego mam się spodziewać.
- Musimy pogadać. - spojrzał na mnie, a jego głos był poważny. Zresztą on sam tak wyglądał.
- To słucham. - powiedziałam, a on zaczął rozglądać się po domu.

Patrzyłam na chłopaka wyczekująco, ale on nawet nie zamierzał się odezwać. Trochę to już mnie zaczynało irytować, ale nie zamierzałm go poganiać. Nie chciałam, aby się zdenerwował i w efekcie nic mi nie powiedział. Wolałam poczekać.
- Posłuchaj. Domyślam się, że dużo przeszłaś, zwłaszcza wczoraj. Ale zrozum, że ja nie wiem na czym stoję...Jednego dnia jesteś dla mnie wredna, a drugiego wręcz przeciwnie. Nie chcę na Ciebie naciskać, ale Mia...proszę Cię, powiedz mi... - powiedział, a ja wiedziałam o co mu chodzi. Chciał po prostu wiedzieć czy ja coś do niego czuję, ale ja nie wiedziałam co ja mam mu powiedzieć, bo sama nie byłam niczego pewna.

Nie chciałam mu mówić tego czego sama do końca nie wiedziałam, a potem go ranić. Po prostu nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Austin, to wszystko nie tak. Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem, ale...
- Ale, co? Nie podobam Ci się, tak? Albo masz do mnie pretensję o tą imprezę? Czy co, bo już nie wiem?! - zrobiło mi się go trochę szkoda, ale nie potrafiłam mu nic powiedzieć. Bałam się, że to co mogę powiedziedzieć, może okazać się kłamstwem, a to zrani Austin'a. A tego nie chcę.
- Nie, Austin to nie tak. To wszystko jest takie skomplikowane...Tego nie da się od tak wytłumaczyć... - patrzyłam na niego, a on na mnie, ale jego wzrok był strasznie pusty, jak nigdy.

Przez dobrę parę minut, pomiędzy nami panowała niezręczna cisza, w której słyszałam tylko bicie swojego serca. Tak bardzo nie chciałam go skrzywdzić, a zwłaszcza potym co dla mnie zrobił, ale tak najzwyczajniej w świecie nie byłam pewna swoich uczuć.

Austin, oparł się o kanape, która stała kilka centymetrów odemnie i wpatrywał się w podłogę. Domyślałam się, że teraz zapewne analizuje wszystko w swojej głowie, a ja, sama nie wiedząc czemu, bardzo chciałam teraz wiedzieć o czym myśli. Ale pomimo tego, chciałam, aby nie zraził się do mnie, to było najważniejsze.

- A ja właśnie chcę, żebyś mi powiedziała. Wszystko, niczego nie ukrywając. Mia, nie myśl, że jestem ciekawski, ja chcę Ci tylko pomóc. Chcę, abyś to wydusiła z siebie, bo dobrze wiem, że nikomu nie powiedziałaś prawdy. - powiedział. Wtedy biłam się z jeszcze większymi myślami. Miałam totalny mętlik w głowie. Z jednej strony, chciałam komuś to powiedzieć, a z drugiej, nie wiedziałam czy dam radę. Cały czas rozważałam wszystkie, za i przeciw, i wyszło na to, że więcej jest tych na, za. Wzięłam głęboki oddech, przy tym też zamykając oczy. Wiedziałam, że jeżeli za chwilę zacznę mówić, nie będzie odwrotu. Dlatego też zebrałam w sobie całą odwagę i spojrzałam na Austin'a.
- Dobrze powiem Ci, ale od razu mówię, że to nie jest ta historyjka z gatunku przyjemnych. - oznajmiłam, i udałam się usiąść na kanpie, gdzie usiadłam po turecku. Po chwili na przeciwko mnie, na kanpie usiadł Austin, który teraz nie odrywał odemnie wzroku. Jeszcze raz zamknęłam oczy, aby po chwili je otworzyć. Teraz. To jest ten moment. - Kiedy byłam w Londynie, poznałam chłopaka. Bardzo się w nim zakochałam, nie widziałam świata poza nim. Codziennie się spotykaliśmy, on sprawiał wrażenie idealnego. Wtedy, myślałam, że znalzłam swój ideał. Wszystko było naprawdę piękne, aż do pewnego czasu...Pewnego dnia poznałam tych jego kumpli. Jednym z nich był ten, Ryan. - spojrzałam znacząco na Austin'a. Mogłam zobaczyć jak jego pięści momentalnie się zaciskają. - Od samego początku ich nie polubiłam. Wydwali mi się zupełnym przecwieństwem jego, aż do czau. Z każdym kolejnym dniem, poznawałam coraz więcej jego tajemnic, które przede mną skrywł. Byłam tak mocno w niego zaślapiona, że nic do mnie nie docierało...On, wciągnął mnie w narkotyki. Nie zrobił tego na siłe, ale jednak to przez niego. Na szczęście nie uzależniłam się. -wtedy przerwałam. Musiałam na chwilę odetchnąć, bo teraz zacznie się mój horror. - Pewnego dnia, gdy zobaczył mnie z moim kolegą, wpadł we wściekłość i wtedy pierwszy raz mnie uderzył...
- Jak to pierwszy raz?! To znaczy, że on Cię bił?! - zobaczyłam jak z bruneta, aż kipi złość.
- Nie. Tylko dwa razy mnie uderzył. I od tamtej pory uważałam. Nie chciałam dawać mu kolejnego powodu do uderzenia mnie. I właśnie gdzieś od tamtego momentu zaczął być gorszy niż kiedykolwiek.
- Nie płacz... - Austin, otarł mi łzę, która spływała po jednym z moich policzków.
- Traktował mnie jak dziwkę, musiałam być na każde jego zawołanie. W dodatku musiałam usługiwać jemu i jemu kumplom.- znowu zaczęłam płakać, ale nie potrafiłam inaczej, bo te wszystkie wspomnienia powróciły. - Kiedy po paru miesiącach, miałam już tego dosyć i chciałam z nim zerwać, poszłam do niego do mieszkania, ale jak się okazało nie był to najlepszy moment, bo Ju...., bo on był kompletnie naćpany. Kiedy mu powiedziałam, że chcę z nim zerwać, wpadł w szał. Zaczął mnie wyzywać, a gdy mu się postawiłam znowu mnie uderzył. A na koniec...na koniec...mnie...zgwałcił.

Wybuchnęłam płaczem, jeszcze gorszym niż przed paroma chwilami. To wszystko powróciło, najgorsze było to, że jeszcze wszystko dokładnie pamiętałam, gdy mnie gwałcił. Nigdy tego nie zapomnę. Najgorsze było to, że zrobiła to osoba, którą kiedyś kochałam, i która mówiła, że również kocha mnie. Do tej pory nie wiem jak on mógł mi to zrobić.

Spojrzałam na bruneta, który patrzył się na mnie jakby ze smutkiem w oczach. Muszę przyznać, że zrobiło mi się lżej, gdy komuś o tym powiedziałam. To były najgorsze wspomnienia z całego mojego życia. To nie to samo, opowiedzieć, a przeżyć.

- Mia...Nie mogę w to uwierzyć. Jak on mógł Cię zgwałcić?! Albo tak traktować? Gdybym tylko go znał, to nieręcze za siebie. Bym go chyba zabił.
- Do dzisiejszego dnia się zastanawiam. Nic mu nie zrobiłam, ja tylko chciałam z nim zerwać...

Austin, spojrzał na mnie i bez słowa mnie przytulił. Właśnie tego potrzebowałam najbardziej, czyjiś ramion. Brunet, cały czas próbował mnie uspokoić, ale zdawało się to na nic. Miałam przed oczami wszystkie momenty te najgorsze. Tuliłam się do Austin'a, jak małe dziecko do mamy i za wszelką cenę nie chciałam go wypuścić.
- Przepraszam. Nie powinienem. - usłyszałam jego głos, ale inny niż kiedykolwiek, nie ten wesoły, który zawsze mu towarzyszył, ten był zdecydowanie smutny.
- Nie masz za co przepraszać. To ja po prostu nie potrafię zaufać facetom i boję się nawet zakochać, bo mam wrażenie, że znów się to powtórzy. I boję się. was wszystkich, to dlatego tak reagowałam na Ciebie gdy tu przyjechałam. Tylko taty się nie bałam i Alex'a, ale on jest moim przyjacielem, i znam go od dziecka. - wyplątałam się z objęć chłopaka i usiadłam trochę dalej od niego.

~~~~~~
Zaskoczeni? Jakie są wasze odczucia?

Pamiętajcie o nowym opowiadaniu:
http://iwill-withyou-nh.blogspot.com/

ask.fm/Juliaaaa235

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pamiętajcie o komentarzach...

sobota, 31 stycznia 2015

Nowe opowiadanie!

Będę starała się z całego serudszka, aby wam się spodobało :)
Serdecznie zapraszam :)
http://iwill-withyou-nh.blogspot.com/

Rozdział 19

***Oczami Mii***
Siedzieliśmy już dobre kilkanaście minut, na tej samej ławce w ciszy. Żadne z nas się nie odzywało, jakby każde czekało, aż te drugie się odezwie. Ta cisza mnie krępowała, ale za żadną cholerę nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Owszem, byłam szczęśliwa, że to właśnie on mnie znalazł, ale to wszystko. Wiem, że postąpiłam głupio, włucząc się sama w nocy po mieście, ale nie miałam ochoty wracać do domu. Sama, musiałam sobie to wszystko przemyśleć.

Austin, siedział oparty o swoje kolana z głową spuszczoną w dół. Nie wiem czemu, ale zastanawiało mnie o czym myśli, bo był naprawdę bardzo zamyślony. Miałam ochotę się do niego odezwać, ale nie chciałam być w pewien sposób natrętna, dlatego też pozostaliśmy w ciszy. Co chwila na niego zerkałam i widziałam, że od dobrych parunastu minut, nie zmienił on swojej pozycji.
- Mia, musisz zadwonić do swoich rodziców. Byli dzisiaj w szkole, martwią się o Ciebie. - powiedział, patrząc na mnie przelotnie. Nie wiedziałam czemu tak nagle zmieniło się jego zachowanie. Martwiło mnie to.
- Później, nie mam teraz ochoty im tego tłumaczyć. - odpowiedziałam, i zamknęłam na chwilę oczy. Chciałam chociaż na kilka sekund, nie widzieć tej rzeczywistości. Kiedy tak siedziałam, poczułam parę rąk na moich nogach. Powoli otwierając oczy, ujrzałam kucającego przy mnie Austin'a.
- Mia, wiem, że Ci teraz trudno, ale wiedz, że masz mnie i nie tylko. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie jesteś sama, skarbie. - wszystko to, powiedział patrząc prosto w moje oczy. To był naprawdę cudowny chłopak, jakich teraz mało. Teraz, nie wiem czemu go tak wcześniej traktowałam, przecież on na to kompletnie niezasłużył. Przez to, że teraz się o mnie tak martwił, zapomniałam nawet o tym filmie i nie chcę pamiętać. Już mu wybaczyłam, ale nawet nie musiałam tego mówić, bo pewnie dobrze wiedział, że tak było.
- Dziękuję. - wyszeptałam, i znowu zaczęłam płakać. Nie umiałam powstrzymać w sobie tych wszystkich emocji, które we mnie siedziały.

To było zbyt wiele, ale jednocześnie dzięki temu podjęłam jedną z ważniejszych decyzji w swoim życiu. Wiedziałam, że muszę komuś powiedzieć o tym co się stało w Londynie, nie mogłam już tego dusić w sobie, ale jeszcze nie wiem kiedy i komu to powiem. Ale gdyby nawet ten ktoś mnie prosił, abym poszła na policję to tego nie zrobię. To są naprawdę niebezpieczni ludzie.

- Nie masz za co, ale musisz mi coś obiecać. - powiedział, a ja dałam mu znak, aby kontynował. - Masz już nie płakać, rozumiesz? - po jego słowach, na moich ustach pojawił się uśmiech. On naprawdę się o mnie martwił, a byłam tylko jego koleżanką, ale to właśnie dzięki niemu wychodzę już z drugiego dołku. Chociaż jeszcze nie do końca, ale jednak. On potrafił pocieszyć jak nikt inny i sprawić, że nie będzie się już tak tym przejmować. I nie mogłam nic więcej poradzić na to, że mnie do niego ciągnęło, i to coraz bardziej, czego się bałam. Bałam się tego, że zacznę coś czuć do Austin'a, a z czasem, że się w nim zakocham. Nie wiedziałam, czy zdołałabym mu zaufać.
- Postaram się.  - uśmiechnęłam się, a brunet zrobił to samo.

Dopiero teraz, zauważyłam, że ma piękny uśmiech. Taki, który każdemu poprawiłby humor, na lepsze. Siedzieliśmy, a właściwie to ja siedziałam, bo Austin kucał przy mnie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nie chciałam tego przerywać, chciałam, aby trwało to jak najdłużej to możliwe. Bałam się tego co się ze mną dzieję. Tak bardzo się tego bałam.

Austin, oderwał swój wzrok od moich oczu i zaczął rozglądać się po parku. Pomyślałam, że skrępowała go ta sytuacja. Ja również oderwałam od niego wzrok. Myślałam co mam teraz zrobić. Czy iść do domu, czy może nie.

Byłam świadoma tego, że rodzice się o mnie martwią, ale niepotrafiłabym im wszystkiego opowiedzieć, bo z pewnością zaraz chcieliby jechać na policję, a tego nie chcę. Co innego było z Austin'em, martwił się on o mnie, ale rozumiał gdy byłam czemuś przeciwna. Chociaż czułam, że z Ryan'em tak łatwo nie odpuści, a ja nie chciałam, aby pakował się w kłopoty przeze mnie.

Zaczęłam rozglądać się po parku, nie wiem czemu, ale bałam się, że zaraz może pojawić się tu Ryan. A tego bym nie chciała, bo zapewne zrobiłabym się zdenerwowana, a Austin mógłby to zauważyć. Nie chciałam, aby coś mu się stało, a wiedziałam do czego jest zdolny Ryan. Po prostu bałam się o niego.

- Słońce, chodź pójdziemy do twoich rodziców, albo chociaż zadzwoń do nich gdzie jesteś. - powiedział, Austin. On był taki kochany, używał w stosunku do mnie czułych słówek, abym tylko dobrze się poczuła. To było miłe, a nawet bardzo.
- Chodź. - wstałam z ławki, z lekkim uśmiechem na twarzy. Austin, zrobił to samo zaraz po mnie. Udaliśmy się do wyjścia z parku, cieszyłam się, że nie musiałam być w tym momencie sama. Nie wiem co mogłoby mi przyjść do głowy.
- Powiesz im? - spytał, a ja przecząco pokręciłam głową. Nie umiałabym im tego powiedzieć. Po pierwsze, za bardzo by się o mnie martwili, a po drugie, chcieliby iść na policję, a niewiedzieliby jakie to mogłoby nieść za sobą konsekwencję. A ja nie chciałam, aby komuś z moich bliskich stało się coś złego. - Czemu? Nie uważasz, że powinni wiedzieć?
- Austin, to nie o to chodzi. Oni będą chcieli iść na policję, a ja nie mogę na to pozwolić. Oni są niebiezpieczni. - powiedziałam, a chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Najwidoczniej zdziwiły go moje słowa.
- Jak to niebezpieczni? Ty ich znasz?! - z głosu bruneta, dało się wywnioskować, że się zdenerwował, a ja tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego.
- Tak znam, ale najchętniej bym ich nie poznała. Może kiedyś Ci o tym opowiem, a teraz mogę jedynie powiedzieć, że poznałam ich w Londynie. - powiedziałam, po czym zerknęłam na chłopaka, który wpatrywał się w przód. Naprawdę nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Byłam świadoma tego, że może o mnie źle pomyśleć, w końcu wpadłam w takie towarzystwo, że trudno źle nie mówić. Ale trudno, będzie jak ma być.
- Mia, zaufaj mi. - powiedział, to chyba z błaganiem w głosie. Wiedziałam o czym mówił, chciał, abym mu zaufała i opowiedziała co się stało w Anglii, ale ja nie wiedziałam do końca, czy jestem na to gotowa. W końcu nikt o tym nie wiedziałam, a tak nagle, akurat jemu miałam to opowiedzieć? To naprawdę były bardzo bolesne wspomnienia, które najchętniej wyrzuciłabym z pamięci, ale nie było takiego sposobou. - Mia... - powtórzył moje imię, stając mi na drodze i patrząc się prosto w moje oczy. Czy ja naprawdę, aż tak mu się podobałam? Aż, tak mu na mnie zależało? Nie wiedziałam czy to prawda, ale za to wiedziałam, że nie potrafiłabym znów zaufać chłopakowi, ale gdy na niego tylko spojrzałam, wszystko szło w zapomnienie.
Co się ze mną dzieję?
- Austin, ja...nie wiem...to po prostu zbyt trudne... - powiedziałam, ale on nie dawał za wygraną.
- Mia, musisz to w końcu wydusić z siebie. Może nie mi to powinnaś powiedzieć, ale napewno komuś, tak. - teraz, zrobiło mi się go trochę żal. Cały czas go od siebie odpycham, kiedy on starał się mnie rozweselić, pomóc czy coś innego. Traktowałam go jak jakiegoś wroga, a on na to nie zasługiwał. Albo prościej, to ja nie zasługiwałam, żeby mnie tak traktował, tak dobrze.
- Austin, masz rację. Czuję, że to tobie powinnam to powiedzieć, nikomu więcej. Ale nie teraz i nie w tym miejscu. - czułam się niepewnie, lecz gdy tylko brunet się do mnie uśmiechnął, rozwiały się wszystkie moje wątpliwości.

***
Wchodząc sama do domu, bałam się reakcji rodziców na mają nieobecność dzisiejszej nocy. No, ale cóż jakoś będzie i wiem, że muszę się z tym zmierzyć, w końcu to moi rodzice.
- Mia, dziecko! Gdzieś ty była? Wiesz jak z ojcem się o Ciebie martwiliśmy?! - od razu gdy mama mnie zobaczyła zaatakowała mnie pytaniami. Ale nie miałam jej tego za złe.
- Przepraszam. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale musiałam sobie wszystko przemyśleć, zmusiła mnie do tego jedna sytuacja. - oznajmiłam, trochę skłamałam, ale nie miałam innego wyjścia.
- Dobrze, że już jesteś.

środa, 28 stycznia 2015

Libster award

Zostałam nomimowana przez: http://best-mistake-niall-horan.blogspot.com/

1. Ulubiona książka?
2. Ulubiony cytat? 
3. Film godny polecenia?
4. Wiek?
5. Co nakłoniło Cię do pisania?
6. Idole?
7. Ile prowadzisz blogów?
8. Do jakich fandomów należysz? 
9. Byłaś na koncercie One Direction.
10. Ulubioniec z 1D?
11. Które sławne pary shippujesz? 
12. Ulubiony przedmiot szkolny?
13. Czego najbardziej nienawidzisz?
14. Byłaś na jakimś koncercie? 
15. Ulubiony blog?

Odpowiedzi:
1. Percy Jackson i Bogowie Olmpijscy
2. "I nie mam zamiaru go stracić, bo on jest dla mnie wszystkim"
3. Ostatnia piosenka
4. 14 lat (rocznikowo)
5. Miam mase pomysłów i chcę się nimi podzielić
6. Justyna Kowalczyk, Austin Mahone, One Direction, Miley Cyrus
7. Dwa
8. Mahomies, Directioners
9. Niestety nie :(
10. Niall :D
11. Nwm
12. W-f !
13. Fałszywych ludzi
14. Tak
15. Hmm...trudny wybór no, ale http://final-justice-jb.blogspot.com/

Nominuję:
http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/
http://final-justice-jb.blogspot.com/
http://loveme-likeyou-do.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Co skłoniło Cię do pisania?
3. Ulubiony blog?
4. Ulubiona książka?
5. Jakich masz idioli?
6. Ulubione jedzenie?
7. Ile masz blogów?
8. Ulubione słodycze?
9. Ulubiony sport?

Bardzo dziękuję za nominację! <3
Kocham was! <33333

Rozdział 18

***Oczami Austin'a***
Cała noc upłynęła mi o myśleniu o Mii. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć, czy nie, że dziewczyna podczas naszej wczorajszej rozmowy na mnie nie krzyczała. Ale tak jak powiedziała, uszanuję to i nie będę naciskać. Nie chcę być natrętny, a naprawdę bardzo mi zależy, aby dziewczyna mi wybaczyła.
- No stary, nie zła akcja z tą imprezą. - poklepał mnie po plecach, Cody.
- Zamknij się już, dobra?! Byłem pijany i gadałem głupoty. - powiedziałem, ale chłopak tylko się zaśmiał. Wiedziałem, że nie wiele osób będzie mi wierzyło w moją wersje, która była prawdziwa. Ale można było się tego spodziewać.
- Austin, ile my się znamy? Myślisz, że Ci uwierzę, że może się w niej zakochałeś? Przecież oboje dobrze wiemy, że chczesz ją tylko zaliczyć. Bierz przykład ze swojego brata. - i znowu temat tego palanta. Szczerze, miałem dosyć słuchania o nim. Każdy myślał, że jest on idealny, ale tak nie było. On miał więcej wad niż zalet i mogłem to w każdej chwili każdemu powiedzieć, ale nie chciałem, bo wyszedł bym na zazdrosnego brata. To zawsze Justin był tym lepszym, tym zdobywającym osiągnięcia w sporcie. Zawsze zgrywał idealnego syna przy rodzicach, a ja byłem jakąś czarną owcą.
- Dobra stary, skończmy już ten temat! - burknąłem na niego i odszedłem w przeciwną stronę. Naprawdę nie miałem ochoty słuchać o Justin'ie.

Szedłem przez szkolny korytarz tak naprawdę bez sensu. Miałem nadzieję, że Mia przemyślała sobie wszystko przez wczorajszy wieczór, chociaż do końca nie wierzyłem w to, bo minęło dość mało czasu. Ale wszystko, przecież było możliwe. Gdy tylko ustałem przy oknie, podbiegła do mnie zdenerwowana Kelly.
- Gdzie jest Mia?! - zaatakowała mnie od razu, gdy tylko znalazła się przede mmą.
- A skąd ja mam wiedzieć? Ale coś się jej stało? - wyrzuciłem ręce w powietrze.
- Wyszła z tobą wczoraj od Alex'a i nie wróciła na noc do domu. W dodatku jej rodzice są teraz w szkole. - powiedziała i widać było, że jest zdenerwowana tą całą sytuacją, tak samo jak ja, kiedy to usłyszałem.

W mojej głowie pojawiły się od razu najczarniejsze scenariusze. Bardzo się o nią bałem, bo jak już jej rodzice nie mieli z nią kontaktu, to musiało się coś stać. Od razu pomyślałem, że pobiegnę jej szukać, chociaż prawdopodbieństwo, że odnajdę ją w Miami było małe. Ale wiedziałem, że ją znajdę.

- Austin! - krzyknęła Kelly, gdy się od niej oddaliłem, ale nie zamierzałem jej teraz tłumaczyć tego co chcę zrobić, bo uważałem, że nie warto tracić czasu. Jak najprędzej wyszedłem ze szkoły. Nie wiedziałem gdzie mam zacząć jej szukać, ale postanowiłem kierować się na spontan.

Gdy tylko wyszedłem z budynku, moje nogi automatycznie poprowadziły mnie do parku, który znajdował się nie daleko liceum. Miałem wielką nadzieję, że ją tam znajdę. Gdyby jej się coś stało moje serce by nie wytrzymało, jest dla mnie zbyt ważną osobą, którą się stała w tak krótkim czasie.

Gdy tylko wszedłem do parku od razu zacząłem się rozglądać za drobną postacią blondynki. Wiedziałem, że gdy tylko ją zobaczę, to utulę ją całym swoim ciałem i tak mocno jak to tylko możliwe. Nawet gdy będzie mi się wyrywała, ja jej nie puszczę, bo będę za bardzo bał się tego, że ucieknie. Znowu. Nie wiem co się stało, ale gdy tylko się dowiem to gwarantuję, że zabiję tego przez kogo to zrobiła. Ale bałem się tego, że może być to przeze mnie. Opszedłem już pół parku tracąc nadzieję, że ona tu jest. Już chciałem iść w kolejne miejsce jej szukać i wtedy ujrzałem drobniutką postać dziewczyny, siedzącą na jednej z ławek. Jej włosy opadały na plecy, a ona sama siedziała do mnie tyłem. Mimo, że nie byłem w stu procentach pewny, że to właśnie Mia, to coś w środku mówiło mi, że to właśnie ona. Powoli podchodziłem w kierunku blondynki tak, aby się nie przestraszyła, bo w końcu nie wiedziałem co się takiego stało. Miałem ochotę już ją w siebie wtulić, ale wiedziałem, że muszę jeszcze chwilę poczekać.
- Mia, słoneczko. Co się stało? - od razu gdy tylko zobaczyłem jej twarz, która była zapłakana, objąłem ją delikatnie, ale dziewczyna się lekko wzdrygęła. Wtedy przestraszyłem się, że mogło dojść do najgorszego. - Ej, popatrz na mnie. To ja, Austin. Ja nic Ci nie zrobię. - odkręciłem jej śliczną twarzyczkę w swoją stronę. Gdy tylko spojrzałem jej w oczka, zobaczyłem, że ma w nich łzy, a chwilę później zaczęła płakać.
- Austin. - tego się wcale nie spodziewałem. Mia, sama wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Ja tylko ją objąłem swoimi rękoma i zacząłem gładzić ją plecach. Chciałem za wszelką cenę coś zrobić, aby przestała płakać. Nie mogłem na to patrzeć.
- Nie płacz, proszę Cię... - powiedziałem, ale to wcale na nią nie podziałało, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zaczęła płakać. Nie wiedziałem co mam robić. Każde słowo wypowiedziane do blondynki, powodowało u niej jeszcze większy płacz. To było dla mnie nie do zniesienia. - Mia, popatrz na mnie. - dziewczyna podniosła głowę tak, że nasze wargi prawie się stykały. Miałem ochotę ją pocałować, ale wiedziałem, że w obecnej sytuacji nie powinienem, dlatego też się powstrzymałem. - Dziewczyno, powiedz mi co się stało, bo ja już nie mogę patrzeć na to jak płaczesz! - podniosłem na nią głos, ale nie miałem wyjścia, musiałem jakoś do niej dotrzeć, a to było chyba jedyne wyjście, bo Mia usiadła prosto, po czym wytarła swoje oczy i policzki. Była taka bezbronna. Jak ktoś mógł ją skrzywdzić?!
- Austin...wczoraj jak poszedłeś...to ja wracałam do domu...i skręciłam w taką ciemną uliczkę...a odkąd się rozeszliśmy miałam wrażenie...że ktoś mnie obserwuję....i nie myliłam się. Po paru minutach odwróciłam się i tam był Ryan...on...on...on próbował mnie... - nie musiała kończyć, bo doskonale wiedziałem co miała zamiar powiedzieć. Jakiś pierdolony dupek, próbował zgwałcić Mie! Moją Mie!

Siedząc, cały cały czas byłem w szoku. Czekałam jak tylko Mia mi powie, który to, a obiecuję, oberwę mu jaja. Patrzyłam na nią i widziałem, że była załamana, choć to mało powidziane. Tak bardzo się teraz o nią bałem. Dziewczyna, była cała przemoknięta, zmarźnięta i w dodatku wystraszona. Nie pojmowałem jak ktoś mógł próbować ją zgwałcić. Co taka dziewczyna komuś zrobiła? Nie daruję mu tego. Czułem na sobie wzrok dziewczyny, napewno czekała, aż się odezwę, aż coś powiem. Widziała chyba we mnie wsparcie.?

- Kochanie, powiedz mi kto to. Jakiś Ryan, tak? - dziewczyna kiwnęła głową. - Znam go?
- Nie wiem, ale nie sądze. Ale raczej nie. - odparła tak cichutko, że ledwo dało się to usłyszeć.
- Musisz mi go pokazać.
- Nie, Austin, nie. Nie chcę abyś pakował się w jakieś kłopoty i to w dodatku przeze mnie. Proszę, przestań! Naprawdę nie warto...nie dla mnie. - miałem ochotę na nią teraz nakrzyczeć, ale nie mogłem, z tego powodu, że wiedziałem, co musiała przejść wczorajszego wieczoru. Ona nie miała prawa tak mówić. Dla niej warto zrobić wszystko.
- Nawet tak nie mów. Ale musisz mi go pokazać. On musi mieć to na co zasłużył, rozumiesz? - Mia, pokręciła głową.
- Nie rób nic...po prostu bądź. Tylko o to Cię proszę...bądź przy mnie. - wyszeptała i już drugi dzisiaj raz wtuliła się we mnie. Mi nie pozostało nic innego, jak tylko ją otulić, jak małe dziecko. Jej słowa, które przed chwilą usłyszałem były piękne. Leciutko pogładziłem ją po plecach, cały czas uważałem, teraz, w tej sytuacji w jakiej się znalazła, bałem się, że nawet najmniejszym dotknięciem sprawie jej ból. Blondynka, jeszcze bardziej się we mnie wtuliła, ja nie wiele myśląc pocałowałem ją w główkę. Byłem największym idiotą na świecie! Przecież ona naprawdę mogła się wystraszyć.

- Przepraszam. - powiedziałem, ale bałem się reakcji dziewczyny. Bałem się, że znowu ucieknie, tym razem przeze mnie.
- Nic się nie stało. - odpowiedziała, a co najważniejsze już nie płakała. To najbardziej mnie ucieszyło. Mia, nie mogła płakać, nie przez takiego dupka. Wiedziałem, że będzie to trudne, ale zamierzałem jej pomóc. Z całych moich sił. - Austin? - spytała, już nie przez łzy, ale normalnie.
- Tak?
- Mam do Ciebie prośbę. - powiedziała dość niepewnie, przy tym też podnosząc swoją główkę. Dałem znać dziewczynie, aby kontynuowała. - Bądź przy mnie, proszę. Potrzebuję Cię teraz, najbardziej na świecie. - i znowu te słowa, wypowiedziane przez nią, które były przepiękne. Dziewczyna, patrzyła na mnie z błaganiem w oczach. Ona, nie musiała mnie o to prosić, bo tak napewno będzie. A teraz? Jak usłyszałem to z jej ust, będę o nią dbać jak o małe dziecko potrzebujące opieki. Nie pozowolę już jej skrzywdzić.
- Obiecuję, że będę jak będziesz mnie potrzebować. - powiedziałem, a Mia się leciutko do mnie uśmiechnęła.

Mimo, że nie byliśmy razem, to była moją księżniczką.

~~~~~
ask.fm/Juliaaaa235

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 17

Stałam przyparta do jakiegoś budynku. Nie mogłam kompletnie nic zrobić. Ryan, cały czas jeździł dłonią po moim ciele. Jego dotyk był okropny, wsprawiał mnie w obrzydzenie do samej siebie. Co ja mu zrobiłam? Dlaczego on chciał mnie zapewne zgwałcić? Przecież ja mu nic nie zrobiłam.

Ryan, spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem, aż zrobiło mi się nie dobrze, a potem jego wzrok wylądował niżej, na moich piersiach i oblizał wargi. Chciało mi się płakać, ale nie chciałam pokazać słabości, chociaż i tak pewnie wiedział, że jestem słaba.

Blondyn, włożył dłoń pod moją kurtkę, a następnie pod bluzkę. On chciał mnie wykończyć psychicznie, każdy nawet najmniejszy jego ruch powodował u mnie cholerny ból. Tak bardzo chciałam, aby coś się stało i do niczego nie doszło. Nieprzeżyłabym drugiej takiej sytuacji, to by było już zbyt wiele. W tamtym momencie modliłam się już o cud, bo tylko to mi pozostało.

- Ej, nie bądź taka spięta. Oboje wiemy, że tego chczesz, a przy mnie nie musisz się wstydzić, więc się rozluźnij. - powiedział, to takim łagodnym głosem, przy tym też dotykając moich ud.
- Powiedziałam Ci już raz, nie dotykaj mnie! - powiedziałam, ale zbytnio to nic nie pomogło, bo chłopak tylko się zaśmiał i wrócił do obmacywania mnie. Jego ręce błądziły po całym moim ciele. To było okropne. Ryan, odgarnął moje włosy i zaczął całować mnie po szyji, a z racji tego, że miałam na sobie bokserke, za chwilę swoje pocałunki przeniósł nad dekolt. To naprawdę było obrzydliwe.

Nie miałam wyjścia i musiałam zaryzykować. Próbowałam się szarpać, ale to go tylko zdenerwowało i szarpnął mną mocno o budynek. Tak bardzo pragnęłam, aby to był tylko sen. Przeraźliwy sen, z którego zaraz się obudzę, ale to nie był sen, to było życie, z którym musiałam się zmierzyć. Wiedziałam, że zrobię wszystko, aby tylko do niczego nie doszło.
- Przestań się szarpać, suko, bo to i tak nic Ci nie pomoże, a wręcz przeciwnie, może Ci zaszkodzić. - powiedział, z potwornym jadem w głosie, ale mnie jego słowa wogóle nie obchodziły. Nadal próbowałam się od niego wydostać. Szarpałam się tyle ile miałam w sobie siły, ale chłopak był o wiele silniejszy niż ja. - Mówiłem! - zagroził mi palcem, gdy ja poczułam pieczenie na lewym policzku. Jego uderzenie bolało, ale było to nic w porównaniu do bólu psychicznego jaki mnie ogarniał.

Tak bardzo chciałam, aby to się już skończyło, żeby mnie już nie dotykał, ani nic podobnego. Wiedziałam, że zaraz pewnie mnie zgwałci, a ta myśl mnie przerażała. Ale nie zamierzałam stać i czekać na to. Musiałam się za wszelką cenę od niego uwolnić, choćby nie wiem ile mnie to kosztowało to nie pozowolę na to. Nie pozwolę na to poraz drugi. Ryan, wręcz zerwał ze mnie moją cienką kurtkę, przy tym pozostawiając mnie w samej bokserce. Jego wzrok, aż rozbierał mnie z pozostałych ciuchów, a jego oczy pożerały moje ciało.
- Za chwilę będzie po wszystkim i będziesz mi za to dziękować. -  powiedział to z takim okropnym głosem, że aż zrobiło mi się niedobrze, przy tym też głaszcząc mnie po głowie. Blondyn, położył swoją dłoń bardzo blisko bardzo blisko mojej pochwy, a ja w tamtym momencie już nie wytrzymałam i się popłakałam. Nie mogłam już tego wytrzymać to wszystko, każdy jego ruch, chociaż nie był mocny to bardzo bolał.

Mimo, że dokładnie wiedziałam jaki jest Ryan to nigdy nie pomyślałabym, że jest zdolny do zgwałcenie jakiejkolwiek dziewczyny. Do wszystkiego, ale nie do tego. Jego przyjaciel, w tym też mój były chłopak, tak, ale nie on. Ale jednak się myliłam i to bardzo.

Chłopak, jeżdził dłonią w głąb mojego uda, a także po moim miejscu intymnym. Wtedy już cicho popłakiwałam, nie mogłam już znieść jego dotyku. Czemu oni to robią bezbronnym dziewczynom? Przecież dziewczyny czy kobiety, które zostały zgwałcone tak naprawdę nic nie zrobiły swoim oprawcom, a jednak je zwgałcili. To są ludzie pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Nie obchodzi ich co ona będzie potem czuła, liczą się tylko ich potrzeby i ich zaspokojenie.

- Ryan...proszę Cię. - powiedziałam, przez łzy. Nie miałam zamiaru już ich ukrywać. Tak samo mojej słabości. Byłam wstanie teraz poniżyć się nawet do błagania, aby tylko mnie zostawił.
- Nie musisz mnie prosić, kotek. Zaraz będzie Ci naprawdę zajebiście, już ja tego dopilnuję. - i znowu ten jego cwaniacki uśmiech. Traciłam już nadzieję, że się od niego wydostanę. Chłopak, nie chciał już tracić czasu, a ja usłyszałam jak rozpina swój rozporek od spodni. Moje życie po raz drugi się zawaliło. Wiedziałam, że zaraz wejdzie we mnie. Te myśli, powodowały u mnie jeszcze większy płacz, którego nawet nie mogłam powstrzymać. Byłam zbyt słaba. Kiedy już myślałam, że zaraz to się stanie, chłopak odwrócił głowę w swoją lewą stronę i zobaczył grupkę śmiejących się ludzi, którzy szli w naszym kierunku. Zachciało mi się teraz płakać ze szczęścia, bo to był jakiś cud, że w tej dzielnicy i o tej godznie ktoś przechodził. Blondyn, popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem, w przeciwieństwie do mnie, bo ja byłam zadowolona, ale nie chciałam tego, aż tak pokazywać. Niewiadomo co by mogło strzelić mu do głowy.
- Teraz, oni Cię uratowali - wskazał palcem na ludzi - ale następnym razem nie będzie już tak miło. Obiecuję Ci to. - popchnął mną jeszcze raz o budynek i szybkim krokiem odszedł z miejsca, w którym stałam.

To był naprawdę jakiś wielki cud, chyba Bóg nademną czuwa. Mimowolnie zsunęłam się na chodnik i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam czy płaczę ze szczęścia, że to tylko tak się skończyło, czy może ze strachu i bólu, z tego co się przed chwilą wydarzyło. Ale po mimo wszytko byłam tak bardzo szczęśliwa, że Ci ludzie właśnie teraz szli, że tego nie dało się opisać. Oni tak naprawdę uratowali mi życie, gdyby teraz nie przechodzili, to Ryan by mnie zgwałcił, a ja bym tego nie przeżyła.

Teraz, nie obchodziło mnie czy ktoś będzie się na mnie patrzył jak na wariatkę, czy nie. W tym momencie chciałam być sama, to jedyne czego chciałam. Bałam się jedynie tego, że on znowu może próbować zrobić to samo. Ale po mimo tego, nie chciałam wracać do domu, dlatego też postanowiłam powłuczyć się po mieście. Gdy tylko Ci ludzie przeszli obok mnie, delikatnie podniosłam się z ziemi przy tym też chwytając kurtkę, która znajdowała się na chodniku. Kierowałam się do centrum miasta. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę, ani co mam zamiar robić. Chciałam teraz tylko pobyć sama i otrząsnąć się z tego co się wydarzyło kilkadziesiąt minut temu.

Chodziłam ulicami Miami, bez żadnego konkretnego celu. Miasto, o tej godzinie wyglądało przepięknie. Światła rozświetlały ciemną aure miasta, uwielbiałam chodzić na spacery o takiej porze. Jednak teraz nie chodziło o spacer z przyjemności. Jeżeli byłaby taka możliwość uciekłabym jak najdalej stąd tak, aby nikt mnie nie znalazł, abym pozbyła się wszystkich swoich problemów. Kiedy tu wróciłam, myślałam, że zakończyłam ten koszmarny rozdział w swoim życiu, ale jednak nie. To wszystko jakby od początku się zaczyna. A najgorsze jest w tym to, że ja nic nie zrobiłam Ryan'owi, a on jakby mści się na mnie, za nie wiadomo co.

Kiedy szłam ulicami Miami, każdy kto przechodził patrzył się na mnie jak na jakąś nienormalną. Ale to nie dziwi, bo zaczął padać deszcz, a ja tak normalnie szłam jakby świeciło słońce, w dodatku moja twarz była cała zapłakana, a ja nadal płakałam. Nie mogłam tego znieść. Kiedy tylko przypomniałam sobie, że on mnie dotykał tymi swoimi łapskami, robiło mi się niedobrze. Czułam obrzyd do samej siebie i do swojego ciała. Byłam w poważnym dołku i jedyne czego teraz, i w najbliższym czasie potrzebowałam to czyjeś pomocy. Aby ktoś mi pomógł, bo wiedziałam, że sama sobie teraz nie poradzę.

Tylko czy nie za późno to zrozumiałam?

~~~~~
Witam, co ja mogę napisać? Chyba jedynie to, że nie planowałam takiej, jakby to ująć, akcji, tak chyba akcji, no, ale wyszło jak wyszło :)

P.s Mam problemy z internetem

ask.fm/Juliaaaa235