Będę starała się z całego serudszka, aby wam się spodobało :)
Serdecznie zapraszam :)
http://iwill-withyou-nh.blogspot.com/
sobota, 31 stycznia 2015
Nowe opowiadanie!
Rozdział 19
***Oczami Mii***
Siedzieliśmy już dobre kilkanaście minut, na tej samej ławce w ciszy. Żadne z nas się nie odzywało, jakby każde czekało, aż te drugie się odezwie. Ta cisza mnie krępowała, ale za żadną cholerę nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Owszem, byłam szczęśliwa, że to właśnie on mnie znalazł, ale to wszystko. Wiem, że postąpiłam głupio, włucząc się sama w nocy po mieście, ale nie miałam ochoty wracać do domu. Sama, musiałam sobie to wszystko przemyśleć.
Austin, siedział oparty o swoje kolana z głową spuszczoną w dół. Nie wiem czemu, ale zastanawiało mnie o czym myśli, bo był naprawdę bardzo zamyślony. Miałam ochotę się do niego odezwać, ale nie chciałam być w pewien sposób natrętna, dlatego też pozostaliśmy w ciszy. Co chwila na niego zerkałam i widziałam, że od dobrych parunastu minut, nie zmienił on swojej pozycji.
- Mia, musisz zadwonić do swoich rodziców. Byli dzisiaj w szkole, martwią się o Ciebie. - powiedział, patrząc na mnie przelotnie. Nie wiedziałam czemu tak nagle zmieniło się jego zachowanie. Martwiło mnie to.
- Później, nie mam teraz ochoty im tego tłumaczyć. - odpowiedziałam, i zamknęłam na chwilę oczy. Chciałam chociaż na kilka sekund, nie widzieć tej rzeczywistości. Kiedy tak siedziałam, poczułam parę rąk na moich nogach. Powoli otwierając oczy, ujrzałam kucającego przy mnie Austin'a.
- Mia, wiem, że Ci teraz trudno, ale wiedz, że masz mnie i nie tylko. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie jesteś sama, skarbie. - wszystko to, powiedział patrząc prosto w moje oczy. To był naprawdę cudowny chłopak, jakich teraz mało. Teraz, nie wiem czemu go tak wcześniej traktowałam, przecież on na to kompletnie niezasłużył. Przez to, że teraz się o mnie tak martwił, zapomniałam nawet o tym filmie i nie chcę pamiętać. Już mu wybaczyłam, ale nawet nie musiałam tego mówić, bo pewnie dobrze wiedział, że tak było.
- Dziękuję. - wyszeptałam, i znowu zaczęłam płakać. Nie umiałam powstrzymać w sobie tych wszystkich emocji, które we mnie siedziały.
To było zbyt wiele, ale jednocześnie dzięki temu podjęłam jedną z ważniejszych decyzji w swoim życiu. Wiedziałam, że muszę komuś powiedzieć o tym co się stało w Londynie, nie mogłam już tego dusić w sobie, ale jeszcze nie wiem kiedy i komu to powiem. Ale gdyby nawet ten ktoś mnie prosił, abym poszła na policję to tego nie zrobię. To są naprawdę niebezpieczni ludzie.
- Nie masz za co, ale musisz mi coś obiecać. - powiedział, a ja dałam mu znak, aby kontynował. - Masz już nie płakać, rozumiesz? - po jego słowach, na moich ustach pojawił się uśmiech. On naprawdę się o mnie martwił, a byłam tylko jego koleżanką, ale to właśnie dzięki niemu wychodzę już z drugiego dołku. Chociaż jeszcze nie do końca, ale jednak. On potrafił pocieszyć jak nikt inny i sprawić, że nie będzie się już tak tym przejmować. I nie mogłam nic więcej poradzić na to, że mnie do niego ciągnęło, i to coraz bardziej, czego się bałam. Bałam się tego, że zacznę coś czuć do Austin'a, a z czasem, że się w nim zakocham. Nie wiedziałam, czy zdołałabym mu zaufać.
- Postaram się. - uśmiechnęłam się, a brunet zrobił to samo.
Dopiero teraz, zauważyłam, że ma piękny uśmiech. Taki, który każdemu poprawiłby humor, na lepsze. Siedzieliśmy, a właściwie to ja siedziałam, bo Austin kucał przy mnie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nie chciałam tego przerywać, chciałam, aby trwało to jak najdłużej to możliwe. Bałam się tego co się ze mną dzieję. Tak bardzo się tego bałam.
Austin, oderwał swój wzrok od moich oczu i zaczął rozglądać się po parku. Pomyślałam, że skrępowała go ta sytuacja. Ja również oderwałam od niego wzrok. Myślałam co mam teraz zrobić. Czy iść do domu, czy może nie.
Byłam świadoma tego, że rodzice się o mnie martwią, ale niepotrafiłabym im wszystkiego opowiedzieć, bo z pewnością zaraz chcieliby jechać na policję, a tego nie chcę. Co innego było z Austin'em, martwił się on o mnie, ale rozumiał gdy byłam czemuś przeciwna. Chociaż czułam, że z Ryan'em tak łatwo nie odpuści, a ja nie chciałam, aby pakował się w kłopoty przeze mnie.
Zaczęłam rozglądać się po parku, nie wiem czemu, ale bałam się, że zaraz może pojawić się tu Ryan. A tego bym nie chciała, bo zapewne zrobiłabym się zdenerwowana, a Austin mógłby to zauważyć. Nie chciałam, aby coś mu się stało, a wiedziałam do czego jest zdolny Ryan. Po prostu bałam się o niego.
- Słońce, chodź pójdziemy do twoich rodziców, albo chociaż zadzwoń do nich gdzie jesteś. - powiedział, Austin. On był taki kochany, używał w stosunku do mnie czułych słówek, abym tylko dobrze się poczuła. To było miłe, a nawet bardzo.
- Chodź. - wstałam z ławki, z lekkim uśmiechem na twarzy. Austin, zrobił to samo zaraz po mnie. Udaliśmy się do wyjścia z parku, cieszyłam się, że nie musiałam być w tym momencie sama. Nie wiem co mogłoby mi przyjść do głowy.
- Powiesz im? - spytał, a ja przecząco pokręciłam głową. Nie umiałabym im tego powiedzieć. Po pierwsze, za bardzo by się o mnie martwili, a po drugie, chcieliby iść na policję, a niewiedzieliby jakie to mogłoby nieść za sobą konsekwencję. A ja nie chciałam, aby komuś z moich bliskich stało się coś złego. - Czemu? Nie uważasz, że powinni wiedzieć?
- Austin, to nie o to chodzi. Oni będą chcieli iść na policję, a ja nie mogę na to pozwolić. Oni są niebiezpieczni. - powiedziałam, a chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Najwidoczniej zdziwiły go moje słowa.
- Jak to niebezpieczni? Ty ich znasz?! - z głosu bruneta, dało się wywnioskować, że się zdenerwował, a ja tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego.
- Tak znam, ale najchętniej bym ich nie poznała. Może kiedyś Ci o tym opowiem, a teraz mogę jedynie powiedzieć, że poznałam ich w Londynie. - powiedziałam, po czym zerknęłam na chłopaka, który wpatrywał się w przód. Naprawdę nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Byłam świadoma tego, że może o mnie źle pomyśleć, w końcu wpadłam w takie towarzystwo, że trudno źle nie mówić. Ale trudno, będzie jak ma być.
- Mia, zaufaj mi. - powiedział, to chyba z błaganiem w głosie. Wiedziałam o czym mówił, chciał, abym mu zaufała i opowiedziała co się stało w Anglii, ale ja nie wiedziałam do końca, czy jestem na to gotowa. W końcu nikt o tym nie wiedziałam, a tak nagle, akurat jemu miałam to opowiedzieć? To naprawdę były bardzo bolesne wspomnienia, które najchętniej wyrzuciłabym z pamięci, ale nie było takiego sposobou. - Mia... - powtórzył moje imię, stając mi na drodze i patrząc się prosto w moje oczy. Czy ja naprawdę, aż tak mu się podobałam? Aż, tak mu na mnie zależało? Nie wiedziałam czy to prawda, ale za to wiedziałam, że nie potrafiłabym znów zaufać chłopakowi, ale gdy na niego tylko spojrzałam, wszystko szło w zapomnienie.
Co się ze mną dzieję?
- Austin, ja...nie wiem...to po prostu zbyt trudne... - powiedziałam, ale on nie dawał za wygraną.
- Mia, musisz to w końcu wydusić z siebie. Może nie mi to powinnaś powiedzieć, ale napewno komuś, tak. - teraz, zrobiło mi się go trochę żal. Cały czas go od siebie odpycham, kiedy on starał się mnie rozweselić, pomóc czy coś innego. Traktowałam go jak jakiegoś wroga, a on na to nie zasługiwał. Albo prościej, to ja nie zasługiwałam, żeby mnie tak traktował, tak dobrze.
- Austin, masz rację. Czuję, że to tobie powinnam to powiedzieć, nikomu więcej. Ale nie teraz i nie w tym miejscu. - czułam się niepewnie, lecz gdy tylko brunet się do mnie uśmiechnął, rozwiały się wszystkie moje wątpliwości.
***
Wchodząc sama do domu, bałam się reakcji rodziców na mają nieobecność dzisiejszej nocy. No, ale cóż jakoś będzie i wiem, że muszę się z tym zmierzyć, w końcu to moi rodzice.
- Mia, dziecko! Gdzieś ty była? Wiesz jak z ojcem się o Ciebie martwiliśmy?! - od razu gdy mama mnie zobaczyła zaatakowała mnie pytaniami. Ale nie miałam jej tego za złe.
- Przepraszam. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale musiałam sobie wszystko przemyśleć, zmusiła mnie do tego jedna sytuacja. - oznajmiłam, trochę skłamałam, ale nie miałam innego wyjścia.
- Dobrze, że już jesteś.
środa, 28 stycznia 2015
Libster award
Zostałam nomimowana przez: http://best-mistake-niall-horan.blogspot.com/
1. Ulubiona książka?
2. Ulubiony cytat?
3. Film godny polecenia?
4. Wiek?
5. Co nakłoniło Cię do pisania?
6. Idole?
7. Ile prowadzisz blogów?
8. Do jakich fandomów należysz?
9. Byłaś na koncercie One Direction.
10. Ulubioniec z 1D?
11. Które sławne pary shippujesz?
12. Ulubiony przedmiot szkolny?
13. Czego najbardziej nienawidzisz?
14. Byłaś na jakimś koncercie?
15. Ulubiony blog?
Odpowiedzi:
1. Percy Jackson i Bogowie Olmpijscy
2. "I nie mam zamiaru go stracić, bo on jest dla mnie wszystkim"
3. Ostatnia piosenka
4. 14 lat (rocznikowo)
5. Miam mase pomysłów i chcę się nimi podzielić
6. Justyna Kowalczyk, Austin Mahone, One Direction, Miley Cyrus
7. Dwa
8. Mahomies, Directioners
9. Niestety nie :(
10. Niall :D
11. Nwm
12. W-f !
13. Fałszywych ludzi
14. Tak
15. Hmm...trudny wybór no, ale http://final-justice-jb.blogspot.com/
Nominuję:
http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/
http://final-justice-jb.blogspot.com/
http://loveme-likeyou-do.blogspot.com/
Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Co skłoniło Cię do pisania?
3. Ulubiony blog?
4. Ulubiona książka?
5. Jakich masz idioli?
6. Ulubione jedzenie?
7. Ile masz blogów?
8. Ulubione słodycze?
9. Ulubiony sport?
Bardzo dziękuję za nominację! <3
Kocham was! <33333
Rozdział 18
***Oczami Austin'a***
Cała noc upłynęła mi o myśleniu o Mii. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć, czy nie, że dziewczyna podczas naszej wczorajszej rozmowy na mnie nie krzyczała. Ale tak jak powiedziała, uszanuję to i nie będę naciskać. Nie chcę być natrętny, a naprawdę bardzo mi zależy, aby dziewczyna mi wybaczyła.
- No stary, nie zła akcja z tą imprezą. - poklepał mnie po plecach, Cody.
- Zamknij się już, dobra?! Byłem pijany i gadałem głupoty. - powiedziałem, ale chłopak tylko się zaśmiał. Wiedziałem, że nie wiele osób będzie mi wierzyło w moją wersje, która była prawdziwa. Ale można było się tego spodziewać.
- Austin, ile my się znamy? Myślisz, że Ci uwierzę, że może się w niej zakochałeś? Przecież oboje dobrze wiemy, że chczesz ją tylko zaliczyć. Bierz przykład ze swojego brata. - i znowu temat tego palanta. Szczerze, miałem dosyć słuchania o nim. Każdy myślał, że jest on idealny, ale tak nie było. On miał więcej wad niż zalet i mogłem to w każdej chwili każdemu powiedzieć, ale nie chciałem, bo wyszedł bym na zazdrosnego brata. To zawsze Justin był tym lepszym, tym zdobywającym osiągnięcia w sporcie. Zawsze zgrywał idealnego syna przy rodzicach, a ja byłem jakąś czarną owcą.
- Dobra stary, skończmy już ten temat! - burknąłem na niego i odszedłem w przeciwną stronę. Naprawdę nie miałem ochoty słuchać o Justin'ie.
Szedłem przez szkolny korytarz tak naprawdę bez sensu. Miałem nadzieję, że Mia przemyślała sobie wszystko przez wczorajszy wieczór, chociaż do końca nie wierzyłem w to, bo minęło dość mało czasu. Ale wszystko, przecież było możliwe. Gdy tylko ustałem przy oknie, podbiegła do mnie zdenerwowana Kelly.
- Gdzie jest Mia?! - zaatakowała mnie od razu, gdy tylko znalazła się przede mmą.
- A skąd ja mam wiedzieć? Ale coś się jej stało? - wyrzuciłem ręce w powietrze.
- Wyszła z tobą wczoraj od Alex'a i nie wróciła na noc do domu. W dodatku jej rodzice są teraz w szkole. - powiedziała i widać było, że jest zdenerwowana tą całą sytuacją, tak samo jak ja, kiedy to usłyszałem.
W mojej głowie pojawiły się od razu najczarniejsze scenariusze. Bardzo się o nią bałem, bo jak już jej rodzice nie mieli z nią kontaktu, to musiało się coś stać. Od razu pomyślałem, że pobiegnę jej szukać, chociaż prawdopodbieństwo, że odnajdę ją w Miami było małe. Ale wiedziałem, że ją znajdę.
- Austin! - krzyknęła Kelly, gdy się od niej oddaliłem, ale nie zamierzałem jej teraz tłumaczyć tego co chcę zrobić, bo uważałem, że nie warto tracić czasu. Jak najprędzej wyszedłem ze szkoły. Nie wiedziałem gdzie mam zacząć jej szukać, ale postanowiłem kierować się na spontan.
Gdy tylko wyszedłem z budynku, moje nogi automatycznie poprowadziły mnie do parku, który znajdował się nie daleko liceum. Miałem wielką nadzieję, że ją tam znajdę. Gdyby jej się coś stało moje serce by nie wytrzymało, jest dla mnie zbyt ważną osobą, którą się stała w tak krótkim czasie.
Gdy tylko wszedłem do parku od razu zacząłem się rozglądać za drobną postacią blondynki. Wiedziałem, że gdy tylko ją zobaczę, to utulę ją całym swoim ciałem i tak mocno jak to tylko możliwe. Nawet gdy będzie mi się wyrywała, ja jej nie puszczę, bo będę za bardzo bał się tego, że ucieknie. Znowu. Nie wiem co się stało, ale gdy tylko się dowiem to gwarantuję, że zabiję tego przez kogo to zrobiła. Ale bałem się tego, że może być to przeze mnie. Opszedłem już pół parku tracąc nadzieję, że ona tu jest. Już chciałem iść w kolejne miejsce jej szukać i wtedy ujrzałem drobniutką postać dziewczyny, siedzącą na jednej z ławek. Jej włosy opadały na plecy, a ona sama siedziała do mnie tyłem. Mimo, że nie byłem w stu procentach pewny, że to właśnie Mia, to coś w środku mówiło mi, że to właśnie ona. Powoli podchodziłem w kierunku blondynki tak, aby się nie przestraszyła, bo w końcu nie wiedziałem co się takiego stało. Miałem ochotę już ją w siebie wtulić, ale wiedziałem, że muszę jeszcze chwilę poczekać.
- Mia, słoneczko. Co się stało? - od razu gdy tylko zobaczyłem jej twarz, która była zapłakana, objąłem ją delikatnie, ale dziewczyna się lekko wzdrygęła. Wtedy przestraszyłem się, że mogło dojść do najgorszego. - Ej, popatrz na mnie. To ja, Austin. Ja nic Ci nie zrobię. - odkręciłem jej śliczną twarzyczkę w swoją stronę. Gdy tylko spojrzałem jej w oczka, zobaczyłem, że ma w nich łzy, a chwilę później zaczęła płakać.
- Austin. - tego się wcale nie spodziewałem. Mia, sama wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Ja tylko ją objąłem swoimi rękoma i zacząłem gładzić ją plecach. Chciałem za wszelką cenę coś zrobić, aby przestała płakać. Nie mogłem na to patrzeć.
- Nie płacz, proszę Cię... - powiedziałem, ale to wcale na nią nie podziałało, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zaczęła płakać. Nie wiedziałem co mam robić. Każde słowo wypowiedziane do blondynki, powodowało u niej jeszcze większy płacz. To było dla mnie nie do zniesienia. - Mia, popatrz na mnie. - dziewczyna podniosła głowę tak, że nasze wargi prawie się stykały. Miałem ochotę ją pocałować, ale wiedziałem, że w obecnej sytuacji nie powinienem, dlatego też się powstrzymałem. - Dziewczyno, powiedz mi co się stało, bo ja już nie mogę patrzeć na to jak płaczesz! - podniosłem na nią głos, ale nie miałem wyjścia, musiałem jakoś do niej dotrzeć, a to było chyba jedyne wyjście, bo Mia usiadła prosto, po czym wytarła swoje oczy i policzki. Była taka bezbronna. Jak ktoś mógł ją skrzywdzić?!
- Austin...wczoraj jak poszedłeś...to ja wracałam do domu...i skręciłam w taką ciemną uliczkę...a odkąd się rozeszliśmy miałam wrażenie...że ktoś mnie obserwuję....i nie myliłam się. Po paru minutach odwróciłam się i tam był Ryan...on...on...on próbował mnie... - nie musiała kończyć, bo doskonale wiedziałem co miała zamiar powiedzieć. Jakiś pierdolony dupek, próbował zgwałcić Mie! Moją Mie!
Siedząc, cały cały czas byłem w szoku. Czekałam jak tylko Mia mi powie, który to, a obiecuję, oberwę mu jaja. Patrzyłam na nią i widziałem, że była załamana, choć to mało powidziane. Tak bardzo się teraz o nią bałem. Dziewczyna, była cała przemoknięta, zmarźnięta i w dodatku wystraszona. Nie pojmowałem jak ktoś mógł próbować ją zgwałcić. Co taka dziewczyna komuś zrobiła? Nie daruję mu tego. Czułem na sobie wzrok dziewczyny, napewno czekała, aż się odezwę, aż coś powiem. Widziała chyba we mnie wsparcie.?
- Kochanie, powiedz mi kto to. Jakiś Ryan, tak? - dziewczyna kiwnęła głową. - Znam go?
- Nie wiem, ale nie sądze. Ale raczej nie. - odparła tak cichutko, że ledwo dało się to usłyszeć.
- Musisz mi go pokazać.
- Nie, Austin, nie. Nie chcę abyś pakował się w jakieś kłopoty i to w dodatku przeze mnie. Proszę, przestań! Naprawdę nie warto...nie dla mnie. - miałem ochotę na nią teraz nakrzyczeć, ale nie mogłem, z tego powodu, że wiedziałem, co musiała przejść wczorajszego wieczoru. Ona nie miała prawa tak mówić. Dla niej warto zrobić wszystko.
- Nawet tak nie mów. Ale musisz mi go pokazać. On musi mieć to na co zasłużył, rozumiesz? - Mia, pokręciła głową.
- Nie rób nic...po prostu bądź. Tylko o to Cię proszę...bądź przy mnie. - wyszeptała i już drugi dzisiaj raz wtuliła się we mnie. Mi nie pozostało nic innego, jak tylko ją otulić, jak małe dziecko. Jej słowa, które przed chwilą usłyszałem były piękne. Leciutko pogładziłem ją po plecach, cały czas uważałem, teraz, w tej sytuacji w jakiej się znalazła, bałem się, że nawet najmniejszym dotknięciem sprawie jej ból. Blondynka, jeszcze bardziej się we mnie wtuliła, ja nie wiele myśląc pocałowałem ją w główkę. Byłem największym idiotą na świecie! Przecież ona naprawdę mogła się wystraszyć.
- Przepraszam. - powiedziałem, ale bałem się reakcji dziewczyny. Bałem się, że znowu ucieknie, tym razem przeze mnie.
- Nic się nie stało. - odpowiedziała, a co najważniejsze już nie płakała. To najbardziej mnie ucieszyło. Mia, nie mogła płakać, nie przez takiego dupka. Wiedziałem, że będzie to trudne, ale zamierzałem jej pomóc. Z całych moich sił. - Austin? - spytała, już nie przez łzy, ale normalnie.
- Tak?
- Mam do Ciebie prośbę. - powiedziała dość niepewnie, przy tym też podnosząc swoją główkę. Dałem znać dziewczynie, aby kontynuowała. - Bądź przy mnie, proszę. Potrzebuję Cię teraz, najbardziej na świecie. - i znowu te słowa, wypowiedziane przez nią, które były przepiękne. Dziewczyna, patrzyła na mnie z błaganiem w oczach. Ona, nie musiała mnie o to prosić, bo tak napewno będzie. A teraz? Jak usłyszałem to z jej ust, będę o nią dbać jak o małe dziecko potrzebujące opieki. Nie pozowolę już jej skrzywdzić.
- Obiecuję, że będę jak będziesz mnie potrzebować. - powiedziałem, a Mia się leciutko do mnie uśmiechnęła.
Mimo, że nie byliśmy razem, to była moją księżniczką.
~~~~~
ask.fm/Juliaaaa235
wtorek, 27 stycznia 2015
Rozdział 17
Stałam przyparta do jakiegoś budynku. Nie mogłam kompletnie nic zrobić. Ryan, cały czas jeździł dłonią po moim ciele. Jego dotyk był okropny, wsprawiał mnie w obrzydzenie do samej siebie. Co ja mu zrobiłam? Dlaczego on chciał mnie zapewne zgwałcić? Przecież ja mu nic nie zrobiłam.
Ryan, spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem, aż zrobiło mi się nie dobrze, a potem jego wzrok wylądował niżej, na moich piersiach i oblizał wargi. Chciało mi się płakać, ale nie chciałam pokazać słabości, chociaż i tak pewnie wiedział, że jestem słaba.
Blondyn, włożył dłoń pod moją kurtkę, a następnie pod bluzkę. On chciał mnie wykończyć psychicznie, każdy nawet najmniejszy jego ruch powodował u mnie cholerny ból. Tak bardzo chciałam, aby coś się stało i do niczego nie doszło. Nieprzeżyłabym drugiej takiej sytuacji, to by było już zbyt wiele. W tamtym momencie modliłam się już o cud, bo tylko to mi pozostało.
- Ej, nie bądź taka spięta. Oboje wiemy, że tego chczesz, a przy mnie nie musisz się wstydzić, więc się rozluźnij. - powiedział, to takim łagodnym głosem, przy tym też dotykając moich ud.
- Powiedziałam Ci już raz, nie dotykaj mnie! - powiedziałam, ale zbytnio to nic nie pomogło, bo chłopak tylko się zaśmiał i wrócił do obmacywania mnie. Jego ręce błądziły po całym moim ciele. To było okropne. Ryan, odgarnął moje włosy i zaczął całować mnie po szyji, a z racji tego, że miałam na sobie bokserke, za chwilę swoje pocałunki przeniósł nad dekolt. To naprawdę było obrzydliwe.
Nie miałam wyjścia i musiałam zaryzykować. Próbowałam się szarpać, ale to go tylko zdenerwowało i szarpnął mną mocno o budynek. Tak bardzo pragnęłam, aby to był tylko sen. Przeraźliwy sen, z którego zaraz się obudzę, ale to nie był sen, to było życie, z którym musiałam się zmierzyć. Wiedziałam, że zrobię wszystko, aby tylko do niczego nie doszło.
- Przestań się szarpać, suko, bo to i tak nic Ci nie pomoże, a wręcz przeciwnie, może Ci zaszkodzić. - powiedział, z potwornym jadem w głosie, ale mnie jego słowa wogóle nie obchodziły. Nadal próbowałam się od niego wydostać. Szarpałam się tyle ile miałam w sobie siły, ale chłopak był o wiele silniejszy niż ja. - Mówiłem! - zagroził mi palcem, gdy ja poczułam pieczenie na lewym policzku. Jego uderzenie bolało, ale było to nic w porównaniu do bólu psychicznego jaki mnie ogarniał.
Tak bardzo chciałam, aby to się już skończyło, żeby mnie już nie dotykał, ani nic podobnego. Wiedziałam, że zaraz pewnie mnie zgwałci, a ta myśl mnie przerażała. Ale nie zamierzałam stać i czekać na to. Musiałam się za wszelką cenę od niego uwolnić, choćby nie wiem ile mnie to kosztowało to nie pozowolę na to. Nie pozwolę na to poraz drugi. Ryan, wręcz zerwał ze mnie moją cienką kurtkę, przy tym pozostawiając mnie w samej bokserce. Jego wzrok, aż rozbierał mnie z pozostałych ciuchów, a jego oczy pożerały moje ciało.
- Za chwilę będzie po wszystkim i będziesz mi za to dziękować. - powiedział to z takim okropnym głosem, że aż zrobiło mi się niedobrze, przy tym też głaszcząc mnie po głowie. Blondyn, położył swoją dłoń bardzo blisko bardzo blisko mojej pochwy, a ja w tamtym momencie już nie wytrzymałam i się popłakałam. Nie mogłam już tego wytrzymać to wszystko, każdy jego ruch, chociaż nie był mocny to bardzo bolał.
Mimo, że dokładnie wiedziałam jaki jest Ryan to nigdy nie pomyślałabym, że jest zdolny do zgwałcenie jakiejkolwiek dziewczyny. Do wszystkiego, ale nie do tego. Jego przyjaciel, w tym też mój były chłopak, tak, ale nie on. Ale jednak się myliłam i to bardzo.
Chłopak, jeżdził dłonią w głąb mojego uda, a także po moim miejscu intymnym. Wtedy już cicho popłakiwałam, nie mogłam już znieść jego dotyku. Czemu oni to robią bezbronnym dziewczynom? Przecież dziewczyny czy kobiety, które zostały zgwałcone tak naprawdę nic nie zrobiły swoim oprawcom, a jednak je zwgałcili. To są ludzie pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Nie obchodzi ich co ona będzie potem czuła, liczą się tylko ich potrzeby i ich zaspokojenie.
- Ryan...proszę Cię. - powiedziałam, przez łzy. Nie miałam zamiaru już ich ukrywać. Tak samo mojej słabości. Byłam wstanie teraz poniżyć się nawet do błagania, aby tylko mnie zostawił.
- Nie musisz mnie prosić, kotek. Zaraz będzie Ci naprawdę zajebiście, już ja tego dopilnuję. - i znowu ten jego cwaniacki uśmiech. Traciłam już nadzieję, że się od niego wydostanę. Chłopak, nie chciał już tracić czasu, a ja usłyszałam jak rozpina swój rozporek od spodni. Moje życie po raz drugi się zawaliło. Wiedziałam, że zaraz wejdzie we mnie. Te myśli, powodowały u mnie jeszcze większy płacz, którego nawet nie mogłam powstrzymać. Byłam zbyt słaba. Kiedy już myślałam, że zaraz to się stanie, chłopak odwrócił głowę w swoją lewą stronę i zobaczył grupkę śmiejących się ludzi, którzy szli w naszym kierunku. Zachciało mi się teraz płakać ze szczęścia, bo to był jakiś cud, że w tej dzielnicy i o tej godznie ktoś przechodził. Blondyn, popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem, w przeciwieństwie do mnie, bo ja byłam zadowolona, ale nie chciałam tego, aż tak pokazywać. Niewiadomo co by mogło strzelić mu do głowy.
- Teraz, oni Cię uratowali - wskazał palcem na ludzi - ale następnym razem nie będzie już tak miło. Obiecuję Ci to. - popchnął mną jeszcze raz o budynek i szybkim krokiem odszedł z miejsca, w którym stałam.
To był naprawdę jakiś wielki cud, chyba Bóg nademną czuwa. Mimowolnie zsunęłam się na chodnik i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam czy płaczę ze szczęścia, że to tylko tak się skończyło, czy może ze strachu i bólu, z tego co się przed chwilą wydarzyło. Ale po mimo wszytko byłam tak bardzo szczęśliwa, że Ci ludzie właśnie teraz szli, że tego nie dało się opisać. Oni tak naprawdę uratowali mi życie, gdyby teraz nie przechodzili, to Ryan by mnie zgwałcił, a ja bym tego nie przeżyła.
Teraz, nie obchodziło mnie czy ktoś będzie się na mnie patrzył jak na wariatkę, czy nie. W tym momencie chciałam być sama, to jedyne czego chciałam. Bałam się jedynie tego, że on znowu może próbować zrobić to samo. Ale po mimo tego, nie chciałam wracać do domu, dlatego też postanowiłam powłuczyć się po mieście. Gdy tylko Ci ludzie przeszli obok mnie, delikatnie podniosłam się z ziemi przy tym też chwytając kurtkę, która znajdowała się na chodniku. Kierowałam się do centrum miasta. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę, ani co mam zamiar robić. Chciałam teraz tylko pobyć sama i otrząsnąć się z tego co się wydarzyło kilkadziesiąt minut temu.
Chodziłam ulicami Miami, bez żadnego konkretnego celu. Miasto, o tej godzinie wyglądało przepięknie. Światła rozświetlały ciemną aure miasta, uwielbiałam chodzić na spacery o takiej porze. Jednak teraz nie chodziło o spacer z przyjemności. Jeżeli byłaby taka możliwość uciekłabym jak najdalej stąd tak, aby nikt mnie nie znalazł, abym pozbyła się wszystkich swoich problemów. Kiedy tu wróciłam, myślałam, że zakończyłam ten koszmarny rozdział w swoim życiu, ale jednak nie. To wszystko jakby od początku się zaczyna. A najgorsze jest w tym to, że ja nic nie zrobiłam Ryan'owi, a on jakby mści się na mnie, za nie wiadomo co.
Kiedy szłam ulicami Miami, każdy kto przechodził patrzył się na mnie jak na jakąś nienormalną. Ale to nie dziwi, bo zaczął padać deszcz, a ja tak normalnie szłam jakby świeciło słońce, w dodatku moja twarz była cała zapłakana, a ja nadal płakałam. Nie mogłam tego znieść. Kiedy tylko przypomniałam sobie, że on mnie dotykał tymi swoimi łapskami, robiło mi się niedobrze. Czułam obrzyd do samej siebie i do swojego ciała. Byłam w poważnym dołku i jedyne czego teraz, i w najbliższym czasie potrzebowałam to czyjeś pomocy. Aby ktoś mi pomógł, bo wiedziałam, że sama sobie teraz nie poradzę.
Tylko czy nie za późno to zrozumiałam?
~~~~~
Witam, co ja mogę napisać? Chyba jedynie to, że nie planowałam takiej, jakby to ująć, akcji, tak chyba akcji, no, ale wyszło jak wyszło :)
P.s Mam problemy z internetem
ask.fm/Juliaaaa235
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział 16
Kiedy tylko usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Alex od razu poszedł otworzyć, natomiast ja zostałam w salonie czekając na jego powrót. Odkąd nasza rozmowa zeszła na osobę Austin'a, moje myśli cały czas wirowały wokół niego i tak naprawdę nawet zbytnio się nieprzejmowałam tym faktem.
- Czego tu chczesz?! - usłyszałam donośny głos mojego przyjaciela, więc postanowiłam udać się tam gdzie on jest w tej chwili.
- Wiem, że Mia jest u Ciebie, a ja chcę z nią tylko pokadać. - usłyszałam głos Austin'a. On nawet teraz, kiedy powiedziałam, że nie mam ochoty z nim rozmawiać, to przyszedł.
Kiedy ustałam na przedpokoju, twarz Austin'a powędrowała w moją stronę, co też zrobił po chwili Alex. Tak naprawdę nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć. Stałam i wpatrywałam się w...Austin'a. Mój głos, jakby na chwilę przestał działać i nie chciał wogóle powrócić.
- Mia, porozmawiajmy, proszę. Wiem, że niechczesz mnie widzieć po tym co Ci zrobiłem, ale proszę wysłuchaj mnie chociaż. To dla mnie bardzo ważne. - powiedział, a ja chciałam być nieugięta, ale w tej chwili, kiedy na niego patrzyłam i go słuchałm, po prostu nie mogłam. Nie mogłam mu powiedzieć nie.
- Dobrze, ale masz 5 minut i ani chwili dłużej. A i nie tłumacz się takimi banałami, jak wcześniej. - zagroziłam mu palcem, a on jedynie się uśmiechnął. Widać było, że jest szczęśliwy, że się zgodziłam. Spojrzałam tylko na Alex'a, który miał trochę zdezorientowaną minę, ale posłałam mu słodki uśmiech, myśląc, że to załatwi sprawę, po czym się z nim szybko pożegnałam.
Wychodząc z domu przyjaciela, poczułam leciutki, chłodny wiaterek, który przeszedł delikatnie moje policzki. Teraz, już nie było odwrotu i musiałam porozmawiać z brunetem, co nie będzie łatwe. Ta rozmowa nie będzie należeć do tych przyjemnych.
- Więc? - zaczęłam, gdy szliśmy ciemnymi ulicami naszego miasta, myśląc, że w ten sposób zacznie się nasza rozmowa. Spojrzałam kątem oka na chłopaka, który swój wzrok miał skierowany przed siebie.
- Wiem, że parę godzin temu mówiłem Ci to samo, ale muszę powiedzieć to poraz kolejny. Przepraszam Cię za ten film, za te słowa, które usłyszałaś pod swoim adresem i za wszystko. Bardzo tego żałuję, naprawdę. Chcę, abyś mi wybaczyła. Proszę. - powiedział i spojrzał na mnie. Boże! Nie wiedziałam co się ze mną stało. Kiedy patrzył na mnie, byłam mu w stanie wszystko wybaczyć. Dosłownie. A to wszystko przez ten jego wzrok, cudowny wzrok.
- "Stop! Przestań o tym myśleć!" - pomyślałam, ale na nic się to zdało, bo nadal patrzyłam w te jego oczy, te cudowne oczy. Jezu, o czym ja myślę? Ja nie powinnam tego robić. Pokręciłam leciutko głową, co może wyglądało dziwnie, ale musiałam jakoś wyrzucić te myśli z głowy. I udało się, chociaż nie wiem jakim cudem.
- Austin... - zaczęłam, ale nie bardzo wiedziałam, co mam dalej powiedzieć. Zatrzymałam się po jednym słowie i błądziłam oczami po okolicy, na której panowała ciemność. - I co ja mam Ci powiedzieć?... Bolało mnie to co powiedziałeś i nie ukrywam tego. I chcę, abyś wiedział, że tego nie da się wybaczyć od tak. A przeprosiny tego nie załatwią. - powiedziałam, a na twarzy chłopaka zawiatał grymas. Domyślałam się, że pewnie myślał, że się z nim pogodę, ale ja po mimo wszystko nie potrafiłam tego zrobić. To było dla mnie chyba zbyt trudne.
Patrzyłam na chłopaka, a ten patrzył się gdzieś w dal. Było mi go trochę żal, ale nie umiałam, po prostu nie umiałam wydusić z siebie, że mu wybaczam. Może to zwykła duma, a może naprawdę nie umiałam tego zrobić? Sama już nie wiedziałam.
- Więc, za bardzo przegiąłem, tak? Abyś mi wybaczyła. Rozumiem to...Ale chcę, żebyś wiedziała, że naprawdę tego żałuję. Najbardziej na świecie. Jeszcze nigdy tak bardzo niczego nieżałowałem. - Jezu, jego słowa tak na mnie działały, ale naprawdę nie wiedziałam czy mogę mu wybaczyć. Nie byłam pewna, czy jeżeli to zrobię to on znowu czegoś nie odwali. Chłopak, widać było, że był przybity, a mi było z tym źle, lecz coś mnie powstrzymywało, aby mu nie wybaczyć. To było chore...
- Austin, to nie tak. Ten film, to wszystko na nim, mnie bardzo zabolało, a ja się po prostu boję. Boję się, że znów coś takiego może się stać...Austin...ja potrzebuję czasu, na przemyślenie tego. I chcę, abyś nie naciskał. - Austin, patrzył się na mnie z oczami pełnymi bólu. Kiedy na niego patrzyłam, sama czułam się źle, to był taki dziwny ból. Dziwnego rodzaju.
Patrzyłam się na bruneta, a ten przez chwilę jeszcze stał przede mną, a potem tak nagle odszedł. Bez żadnego pożegnania, nic. Tak po prostu. Trochę irytowało mnie jego zachowanie, ale też potrafiłam to zrozumieć.
Stałam jeszcze przez chwilę w miejscu, gdzie jeszcze parę minut temu stał Austin. Muszę to przyznać, pomimo wszystkiego, pomimo tego co przeżyłam przez ostatni rok, chociaż się zażekałam, że tego nigdy nie będzie, to ja, a właściwie to Austin...zaczął mi się podobać. I to nie było takie podobanie się w ten sposób, że był przystojny, bo to prawda, że był, ale to było coś takiego, co on prawdopodobnie czuł do mnie. Niepowiem, bałam się tego uczucia, którego jeszcze nie było, ale to był naprawdę strach. Strach, przed zakochaniem się w kimś. Teraz, cały czas byłam przekonana, że każdy mnie zrani i on też. Po prostu nie umiałam, a tego nie da się powstrzymać.
Wreszcie ruszyłam moimi nogami i skierowałam się w kierunku mojego domu. Cały czas miałam wrażenie, jakby ktoś mnie obserował, ale starałam się tego nie brać do siebie, tylko myśleć, że to moja chora wyobraźnia, poraz kolejny daje o sobie znać. Jednak, nie mogłam przestać o tym myśleć., cały czas jakby czułam czyjś wzrok na sobie. Aż przeszły mnie dreszcze.
Skręcając w boczną uliczkę, na której panował zupełny mrok, jeszcze bardziej się przestraszyłam. Byłam świadoma tego, że jeśli ktoś naprawdę za mną szedł to jeżeli by coś się stało, nikt by mi nie pomógł. Byłam skazana tylko na siebie, o ile to by się okazało prawdą.
W tym momencie, jedyne czego potrzebowałam to ramion Austin'a. Nie obchodziło mnie to czy by jeszcze raz mnie zranił, to się teraz nie liczyło. Wiedziałam, że gdyby tylko zobaczył mnie w takim stanie, nie pytał by się, dlaczego jestem smutna, tylko by mnie przytulił. Byłam przekonana, że tak by się stało, pokazała mi to wczorajsza sytuacja. Jedyna pozytywna z tamtego wieczoru...
Nie mogąc wytrzymać już tej sytuacji, postanowiłam odwrócić się za siebie. Musiałam wiedzieć czy naprawdę ktoś za mną idzie, czy tylko mi się wydaję.
Odwracając się za siebie, zobaczyłam czyjąś sylwetkę. Nie mogłam rozpoznać do kogo należy, ponieważ na dworze panował mrok. Osoba, zbliżała się do mnie pewnyn krokiem, a ja stałam cały czas w tym samym miejscu. Nie mogłam się ruszyć, a moje nogi jakby odmawiały posłuszeństwa. Kiedy ten ktoś był wystarczająco blisko, zobaczyłam, że jest to chłopak, a za chwilę okazało się kim on był.
- Oj, Mia. I co teraz zrobisz? - chociaż, że na dworze panowała ciemność, zobaczyłam ten jego chytry uśmiech, na jego twarzy. Był coraz bliżej mnie, a ja nie mogłam nic zrobić.
- Możesz mnie zostawić w spokoju? Czego ty odemnie chczesz? Co ja Ci zrobiłam, co? - byłam zrozpaczona, a Ryan'owi widać było, że sprawiało to satysfakcję. Ale ja nie umiałam tego ukryć. Tak. Byłam zdecydowanie bezsilna.
- Malutka, nie denerwuj się tak. Ja chcę się tylko zabawić. Nic więcej... - szedł prosto na mnie, co powodowało, że stawiałam swoje nogi do tyłu. Cały czas się bałam. Cholernie bałam się najgorszego. Kiedy poczułam na swoich plecach, że się z czymś zderzyłam wiedziałam, że to koniec. Wiedziałam, że teraz mógł zrobić ze mną co zechce.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziałam głośno, lecz nie na tyle, aby ktoś to usłyszał, chociaż i to by było bez sensu, bo w okolicy nikogo nie było.
- Czemu na mnie krzyczysz? Przecież nic Ci nie robię... - powiedział i pogładził swoją dłonią mój policzek. To było okropne. Wiedziałam, że teraz uratować mnie może jedynie jakiś cud, który zapewne się nie zdarzy.
Czy to znowu się zdarzy?
~~~~~
Kocham was <3 I dziękuję, że jesteście :)
Ja jestem zadowolona z rozdziału, ale to do was należy jego ocenienie...
ask.fm/Juliaaaa235
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Rozdział 15
Siedziałam w swoim pokoju, rozmyślając o tej całej sytuacji z Austin'ie i szczerze powiedziawszy to tak naprawdę nie chciałam o tym myśleć, przecież nie miałam określonego czasu na wybaczenie mu, jeśli tak wogóle będzie. Chciałam wszystko, dokładnie przemyśleć, bo to co zrobił nie było jakąś błahostką, tylko poważną sprawą.
Usłyszawszy otwierane drzwi, skierowałam swój wzrok w ich stronę.
- Cześć, kochanie? - zauważyłam Amy, wchodzącą do mojego pokoju.
- Hej. - powiedziałam, gdy przyjaciółka usiadła koło mnie na łóźku. Bardzo mi się przyglądała, a ja wiedziałam dobrze czemu się tak dzieję.
- Jak się czujesz? - spytała, zatroskanym głosem. Ucieszyło mnie, że ktoś się mną przejmuje.
- Dobrze. Już się tak tym nie przejmuję. - odpowiedziałam, po czym wstałam z łóżka i wzięłam komórkę, która leżała na parapecie.
- Mia, nie musisz mnie okłamywać. Widzę, że jest Ci z tym źle i, że się tym przejmujesz, ale uwierz mi nie warto. Każdy zaraz zapomni o tej sytuacji, a Austin zachował się jak dupek - uśmiechnęłam się do niej. Była najukochańszą przyjaciółką, zawsze się o mnie martwiła.
- Kelly, ale naprawdę jest już lepiej. Trudno zdarzyło się, a on? Masz rację, zachował się jak palant. - powiedziałam, ale chyba na nic się to zdało, bo zrobiła minę, która pokazywała "nie musisz mnie okłamywać i tak wiem lepiej".
- Mia, ile my się znamy? Nie musisz udawać twardej, bo dobrze wiemy, że każdego by to zabolało tak samo mocno. Ale nie martw się, nie będę naciskać, bo widzę, że nie chczesz o tym rozmawiać. - uśmiechnęła się do mnie, a ja trochę odetchnęłam z ulgą, bo prawdę mówiąc nie miałam zamiaru o tym rozmawiać.
Tak naprawdę, Kelly miała racje, bolało mnie to i to mocno. Miałam wraźenie, że tym filmem zostałam upokorzona na oczach całej szkoły. Co ja mówię! Ja nie miałam takiego wraźenia, bo tak było. Ciekawiło mnie jedynie to, dlaczego Austin, parę godzin przed imprezą, mnie pocieszał, a potem zadał mi tyle bólu. Zrobił to dla szpanu, czy może tak naprawdę o mnie myśli? Faceci są naprawdę okropni.
- Wiesz, że Alex zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Pobił się ze swoim najlepszym przyjacielem, w obronie swojej przyjaciółki. - skomentowała, zachowanie Alex'a. Przed moimi oczami pojawił się obraz pobitego chłopaka. Trzeba przyznać, że on wyglądał o wiele gorzej niż Austin, na którego twarzy nie widniał żaden siniak, w przeciwieństwie do Alex'a. Byłam mu wdzięczna, że się tam za mną wstawił, ale naprawdę nie musiał rozbijać swojej przyjaźni z Austin'em, tylko przeze mnie. Przez dziewczyne, która jest totalnie nic nie warta i dla, której NIE WOLNO się tak poświęcać. Nie musiał tego robić...
- Za to go ochrzanie jak tylko go spotkam! - powiedziałam, a na twarzy mojej przyjciółki wymalowało się zdziwienie, więc postanowiłam jej wyjaśnić. - Nie musiał się z nim bić, ze swoim przyjacielem i w dodatku przeze mnie. Nie warto. Ale skończmy już o tym gadać.
- Dobrze. To co chczesz robić? - spytała, a ja w tym samym czasie rozłożyłam się wygodnie na łóżku.
- Ja chcę siedzieć wygodnie w domu i leniuchować. - uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, siebie za jakieś 10 lat, gdy jestem bardzo szczęśliwa i mam chyba męża, i dzidziusia. Tak po prostu zobaczyłam to przed oczami, nie wiedząc czemu, ale było to bardzo przyjemne marzenie, choć niewiadomo czy realne.
Bardzo bym chciała być szczęśliwa, lecz nie wiem czy tak się kiedykolwiek stanie. Nie wiem czy kiedyś zaufam jakiemuś facetowi. Nie mam już do nich zaufania. Dla nich liczy się tylko seks i nic więcej, a wyjątki nie istnieją. Dla nich dziewczyny są potrzebne tylko do łóżka, a w miłość już nie wierze. Bo ona chyba nie istnieje.
- No to chyba niemożliwe, bo Alex chce z tobą pogadać. - powiedziała, a ja swoją twarz ukryłam w poduszce. Kto, jak kto, ale on to już powinien wiedzieć, że teraz bym chciała pobyć sama, a nie wychodzić. Ale niezamierzałam nie iść, bo dobrze wiedziałam, że Alex dużo dla mnie zrobił.
***
Dochodząc do domu Alex'a, miałam ochotę na niego nakrzyczeć, gdy tylko go zobaczę, ale nie chciałam tego robić, bo naprawdę dużo dla mnie poświęcił i nie musiał robić aż tyle. Zastanawiało mnie jedynie to, o czym chce ze mną rozmawiać. Chociaż był moim przyjacielem i mógł się o mnie martwić, co już wykazał na wczorajszej imprezie. Miałam cichą nadzieję, że nasza rozmowa nie będzie dotyczyć Austin'a. Tego bym nie zniosła.
Stojąc przed drzwiami domu mojego przyjaciela, nacisnęłam dzwonek. Nie musiałam długo czekać, aby ktoś mi otworzył, bo po chwili w drzwiach pojawił się Alex. Od razu można było zauważyć jego podbite oko, które dość mocno rzucało się w oczy, ale pomimo tego, chłopak powitał mnie z uśmiechem na twarzy.
- Cześć maluchu. - przytulił mnie, po czym przesunął się, abym mogła wejść do środka. Na pierwszy rzut oka widać było, że w domu nie ma nikogo, oprócz mnie i mojego przyjaciela.
- Boli oko? - spytałam, a on się lekko zaśmiał.
- Nieee, ale ty się tym nieprzejmuj. Powiedz mi lepiej jak się czujesz. - no i znowu to pytanie. Oni mnie chyba mieli za jakąś ofiarę losu, która wiecznie potrzebuje ich pomocy. Może i na nich narzekałam, ale wiedziałam, że jestem szczęściarą, że mam obok siebie takie wspaniałe osoby, które też się o mnie martwią. To jest wspaniałe uczucie.
- Dobrze. Żyję jak widzisz. - zaźartowałam, ale chyba tylko mi było do śmiechu, bo Alex miał poważną minę. Zupełnie jak Kelly, chyba do siebie pasowali, to czemu nie byli razem? Chyba będę musiała coś z tym zrobić.
- Mia, chodź tu. - wskazał miejsce na kanapie, na której za chwilę oboje siedzieliśmy. - Kogo chczesz oszukać, mnie czy siebie? Oboje dobrze wiemy, że jest Ci z tym źle. Austin, Cię skrzywdził i zasłużył na najgorsze. Zachował się jak zwykły chuj, a TY powiedz mi tylko słowo, a pobije go tak, że zapamięta to, do końca życia. - nawet w tym momencie się leciutko zaśmiałam. To co powiedział nawet na chwilę mnie nie zasmuciło, niewiedząc czemu, a wręcz przeciwnie, chciało mi się śmiać. Ale to pewnie, dlatego, aby nie płakać. Tak naprawdę, głęboko w sobie dusiłam ten cały ból. Chyba chciałam za wszelką cenę udowodnić, że jestem silna.
- Nie musisz. Ale naprawdę jest ok. A Austin może zachował się jak cham, ale tego źałuje. - sama nie wiedziałam kiedy ostatnie zdanie wyleciało z moich ust, to był moment. Wzamian otrzymałam zdziwione spojrzenie Alex'a.
- Tylko nie mów, że mu wybaczyłaś. Nie po tym co Ci zrobił.
- Nie. Tylko z nim rozmawiałam i mi to powiedział, aledało się to wyczuć w jego głosie. - powiedziałam, a Alex się lekko zaśmiał. Kompletnie nie wiedziałam o co może mu chodzić. Patrzył na mnie z takim rozbawieniem w oczach.?
- Ojj, maluchu. Ty to jesteś trochę naiwna, wiesz? Myślisz, że wczoraj wieczorem by coś takiego powiedział, a już dzisiaj rano by tego żałował? - i wtedy poczułam, że mój przyjaciel ma trochę racji. Nikt by tak szybko nie zmienił zdania, prawda? A Alex nie miał powodu, aby mnie okłamywać.
Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam rozglądać się po domu, chociaż byłam w nim milion razy, ale ostatni raz, moja osoba była tu z rok temu. Teraz, po rozmowie z Alex'em, o wiele bardziej nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony gdy rozmawiałam z Austin'em miałam wraźenie, że tego żałuje, a z drugiej strony Alex znał go, przecież lepiej i dłużej odemnie. To było bardzo skomplikowane. Ale takie rzeczy zawsze przytrafiają się mnie.
- Alex, ja nie wiem co mam robić. Ale po mimo tego chcę Ci podziękować. Jesteś wspaniałym przyjacielem. - powiedziałam, a Alex już chciał odpowiedzieć, ale przerwał mu to dzwonek do drzwi.
~~~~~
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Wiem, że tydzień nie było rozdziału, ale po prostu nie miałam głowy do pisania. Próbowałam, ale nie dawałam rady, ale obiecuję, że to naprawię. Proszę, nie bądźcie na mnie źli. Miałam problem i myślę, że to rozumiecie.
P.s. Rozdział masakryczny, ale może to też mi wybaczycie? ;)
PAMIĘTAJCIE, ŻE MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA NA ASKU! :)
ask.fm/Juliaaaa235
niedziela, 11 stycznia 2015
Rozdział 14
Czułam jak się mi przygląda, a ja? Siedziałam na ławce i patrzyłam się w odwrotną stronę mimo, że czułam, że mam dużo siły w sobie, aby nawrzeszczeć na niego czy coś podobnego, to niewiedziałam co mam mu powiedzieć. Znowu kolejny raz na niego krzyczeć? Wyzywać? Pokazać, że mnie to tak cholernie boli? Że jestem tak słaba?
- Słyszysz? Przepraszam. Wiem, że zachowałem się jak najgorszy dupek, ale byłem pijany. Nie za bardzo rozumiałem co mówię. - powiedział, a mi zachciało się śmiać. Było to najgorsze wytłumaczenie, jakie mógł wymyślić, był źałosny, a to co powiedział? Szkoda słów. Był w głębokim błędzie, myśląc, że od razu będzie po wszystkim. "Byłem pijany", to go w żaden sposób nieusprawiedliwiało.
- Mia, teraz bym tego napewno nie powiedział... - nie dałam mu skończyć, miałam dość słuchania tych jego głupich tłumaczeń.
- Austin, skończ. Te twoje tłumaczenia są śmieszne, jak nie źałosne. Więc jeśli chczesz się dalej ośmieszać, droga wolna. - patrzyłam mu wtedy prosto w oczy, nie mogłam tego znieść, lecz musiałam tak robić. Chciałam, aby uwierzył, że każde słowo wypowiedziane przeze mnie, jest prawdziwe.
- Zrozum! Nigdy bym o tobie tak nie powiedział. Moi kumple tam byli, a w dodatku alkohol, a to wszystko się skumulowało i palnołem tą głupotę. Ale uwierz mi, ja naprawdę tak nie myślę o tobie. - mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy, a w nich widać było źal. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale nie mogłam mu tego wybaczyć. To, że był pijany, to nieoznacza, że w jakiś sposób wyparował mu mózg, na ten wieczór. To tak bardzo bolało, gdy zobaczyłam ten film, a te słowa najbardziej.
- Austin, ale to Cię w żaden sposób nieusprawiedliwa. - powiedziałam, a wtedy on podszedł do mnie bliżej i chwycił moją dłoń, w swoje dwie. Trzymał ją, a ja niewiedziałam tak naprawdę, dlczego.
- Proszę Cię, uwierz. - powiedział, i przyłożył moją dłoń do swojej brody. On był taki przekonywujący, ale ja wiedziałam, że nie miałam w żadnym stopniu pewności, że to co mówił to prawda.
- Ale to są tylko słowa, które w każdym momencie można zmienić. Mam Ci uwierzyć na słowo? Sory, ale nie. Nie wiesz co ja czułam oglądając ten film. Czułam się jak jakś zabwka do łóżka, nic nie warta dziewczyna, która jest wam potrzebna tylko do TEGO. A te twoje słowa? Były wprost obrzydliwe. - z moich oczy popłynęły łzy i wyrwałam dłoń od Austin'a, a sama odeszłam kawałek od niego. Ustałam tyłem, nie chciałam na niego patrzeć, może nie tyle co na niego, co w jego oczy. W tamtym momencie, nie wiedziałam zupełnie co mam zrobić. Z jednej strony wiedziałam, że nie mogę mu od razu wybaczyć, a z drugiej, on brzmiał tak bardzo przekonywujący, ale też nie mogłam być uległa. Miałam zupełny mętlik w głowie.
- Mia, proszę Cię. - usłyszałam znowu jego głos oraz kroki, kierujące się w moją stronę. Był to tylko kolega, ale jego słowa zabolały tak mocno, że nie da się tego określić. Byłam mu wdzięczna za to co zrobił wczoraj, ale kiedy obejrzałam ten filmik wszystko zostało przekreślone.
- Daj mi spokój! Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Nie jesteś mną, więc nie wiesz co czuję. - powiedziałam, i udałam się w przeciwnym kierunku. Wiem, że może zachowałam się trochę jak dzieciak, ale chyba nie miałam innego wyjścia, aby wybrnąć z tej sytuacji.
- Nie odpuszczę! - usłyszałam jeszcze krzyknięcie Austin'a, ale wogóle go sobie nie brałam do głowy.
Dobre zrobił, że chciaż mnie preprosił, ale to zbytnio nie zmieniało sytuacji. Szłam przed siebie, chciałam pobyć sama i naprawdę wszystko sobie przemyśleć. To wszystko jest bardzo pokomplikowane, zresztą moje życie takie się zrobiło.
Szłam i oglądałam krajobraz, który mijałam, jakbym widziała go pierwszy raz. Ten park był przepiękny, wogóle niezniszczony. Trawa była idealnie zielona, na drzewach były liście o ładnym kolorze i ławki, które miały idealnie brązowy kolor. Chociaż na chwilę zapomniałam o rzeczywistości...
***Oczami Austin'a***
Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem uwierzyć w to, że byłem taki durny i to powiedziałem, a na dodatek jakiś debil to nagrał, a potem gdzieś wrzucił do internetu. Byłem przekonany, że Mia prędzej czy później to zobaczy, ale myślałem, że uda mi się jej to wytłumaczyć. Ale chyba wierzyłem w cud. Mia, nie jest głupią i naiwną dziewczyną, i było wiadome od początku, że mi od razu nie wybaczy, jak chociaż wogóle.
Nie chciałam zatrzymywać dziewczyny, bo nie miałem po co. Chciałem dać jej czas do przemyślenia, aby wszystko sobie poukładała w tej swojej ślicznej główce i może mi wybaczyła.
Siedziałem na ławce, z głową opuszczoną w dół. Myślałem w jaki sposób mogę ją jeszcze przeprosić, bo na tych przeprosinach, które odbyły się przed chwilą, niezamierzałem poprzestać. Ona musiała uwierzyć, że niechciałem tego powiedzieć, ale jednak ta część był najtrudniejsza, ponieważ każdy już myśli, że Mia tylko pod tym względem mnie interesuje. Ale tak nie jest. I ja to udowodnie, tylko muszę wymyślić jakiś pomysł, którym mi uwierzy.
Jedno już wiedziałem, to musi być coś wyjątkowego. Wyjątkowe, tak jak Mia. Nie przyjmowałam innej opcji, niż ta, że mi wybaczy, tak po prostu musi być. Z jednej strony byłem załamany, że to tak się potoczyło, a z drugiej mogłem w ten sposób pokazać Mii, że mimo krótkiego czasu, zaczęło mi na niej zależeć.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Z wielką niechęcią, wyjąłem komórkę z kieszeni spodni. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałem połączenie.
- Tak? - zapytałem z wielką niechęcią w głosie.
- Siema, brat. Chyba dzwonie nie w pore, co? - kiedy tylko usłyszałem jego kpiący głos, moje pięści się zacisnęły. Mimo, że był moim bratem, to tak naprawdę szczerze go nienawidziłem, ale nasze relacje nie były takie przez cały czas.
- Czego chczesz?! - burknąłem, a w zamian usłyszałem jego głupi śmiech.
- Austin, Boże spokojnie. Zachowuj się jak dorosły, a nie jak dziecko. Mam do Ciebie sprawę... - Justin, i te jego sprawy. Czasem miałem tego dość, co chwila pakował się w jakieś gówno i zawsze ktoś z rodziny musiał go z tego wyciągać. Teraz najwidoczniej padło na mnie, ale ja niezamierzałem mu w niczym pomagać.
- Justin, w niczym Ci nie pomogę. Możesz zapomnieć. - oznajmiłem, i mogłem sobie wyobrazić jak przekręca w tym momencie oczami.
- Nie pomożesz bratu?
- Nie. - powiedziałem pewnie.
- Ale tym razem nie chodzi o nic wielkiego... Chodzi o dziewczynę. - zastanowiło mnie o jaką dziewczynę może chodzić, przecież on tu nie mieszkał, więc żadna z tych jego przygód też tu nie mogła być. On był naprawdę wkurwiający. Przez dłuższą chwilę się nie odzywałem i można było przekonać się co to może znaczyć. - Kurwa, Austin. To naprawdę ważne.
- Ja pierodole, Justin zrozum w końcu, że nikt już więcej nie będzie za Ciebie rozwiązywał tych twoich pieprzonych problemów. Jesteś chyba dorosły, co? A jakaś twoja cizia mnie nie interesuję i Ci nie pomogę. - powiedziałem, a w telefonie zabrzmiała cisza. Wiedziałem, że Justin nie był zadowolny z mojej odpowiedzi, ale miałem to w dupie. Niech sam sobie radzi.
- Pożałujesz tego gówniarzu. - powiedział, a za chwilę usłyszałem charakterystyczne pikanie w komórce, które oznaczało, że mój braciszek się rozłączył.
Czasami myślał, że cały świat kręci się wokół niego, a wszyscy będą się go bać, ale dawno to minęło i teraz, każdy ma go dość, nawet rodzice. Nie zamierzałem dłużej o nim myśleć, bo miałem ważniejsze sprawy od niego, takie jak Mia. Ona była teraz najważniejsza.
Nie zamierzałem dłużej siedzieć na ławce, dlatego też wstałem i udałem się na spacer, który miał mi też pomóc wymyślić plan jak przeprosić dziewczynę.
~~~~~~~~~~
Witam kochani, chciałabym wam tylko powiedzieć, że jesteście cudowni <3
ask.fm/Juliaaaa235
wtorek, 6 stycznia 2015
Rozdział 13
W nocy, prawie wogóle nie spałam, bo dopiero nad ranem usnełyśmy wraz z Amy. Całą noc przegadałyśmy, o róźnych rzeczach. Dziewczyna, co chwila wspominała coś o Austin'ie, nie wiedziałam o co może jej chodzić, pomyślałam, że może się w nim zakochała, ale niezamierzałam się o to jej pytać, bo wiedziałam, że moja przyjaciółka nie lubiała rozmawiać o takich rzeczach.
- Amy, wstawaj! - powiedziałam, w celu obudzenia dziewczyny. Usłyszałam, jak coś jeszcze mówiła pod nosem, a potem otworzyła oczy. - Idziemy niedługo do szkoły. - oznajmiłam jej, na co ona zrobiła skwaszoną minę. Wcale jej się nie dziwiłam, bo mi samej niechciało się iść, ale co zrobić. Nie byłam typem dziewczyny, która zbyle powodu urywała się z lekcji, lecz i mnie zdarzały się wagary.
- Musimy iść? Wolałabym poplotkować z przyjacióką niż siedzieć na tych nudnych lekcjach. - powiedziała, ziewając w tym samym czasie. Trochę się nad tym zastanowiłam, ale odrzuciłam ten pomysł. Nie miałam ochoty dzisiaj na wagarowanie, bo była też taka możliwość, chociaż mała, bo jest to duże miasto, że gdy będę w mieście mogę spotkać Ryan'a, a tego bym naprawdę nie chciała.
- Nie, lepiej będzie jeśli pójdziemy do tej cholernej szkoły. - powiedziałam, a Amy tylko wzruszyła ramionami.
Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z tego względu, że nie było dzisiaj zbyt ciepło, postanowiłam założyć niebieskie rurki, czarną bluzkę na krótki rękaw i w tym samym kolorze bluze. Gotowa, wykonałam lekki makijaż i pozostałe czynności toaletowe, potem spakowałam jeszcze książki, i czekałam na Amy, która po chwili również była gotowa.
- Dziewczynki, chodźcie na śniadanie. - zawołała moja mama, gdy chciałyśmy wyjść z domu.
- Nie, mamo. Zjemy coś w szkole. - powiedziałam, a ona nic się nie odezwała, więc wyszłyśmy z mojego domu, kierując się do domu Amy, po jej torbę.
Przez całą drogę, panowała pomiędzy nami cisza, przyjaciółka nic się do mnie nie odzywała i była jakby nieobecna. Nie wiedziałam co było tym spowdowane, bo prawie całą noc rozmawiałyśmy, ale z drugiej strony, przecież każdy potrzebuje chwili milczenia i taka chwila prawdopodobnie u niej naszła, a ja nie chciałam być natrętna.
***
Z racji tego, że wyszłam wraz z Amy dość wcześnie, to też w szkole byłyśmy wcześnie, gdzie nie miałyśmy zbytnio co robić, bo prawie nikogo jeszcze nie było, ale na szczęście zaraz przyszedł Alex. Mój przjaciel, wyglądał fatalnie, ale nie zamierzałam mu współczuć, mógł, przecież tyle nie pić.
- Alex! - podeszłam do niego i go przytuliłam na powitanie. Trzeba przyznać, że jeszcze gorzej wyglądał z bliska, podkrążone oczy, włosy miał w lekkim nieładzie i ogólnie nie wyglądał zbyt dobrze.
- Głowa mnie strasznie napierdziela. - powiedział, a ja się zaśmiałam. Cóź, sam był sobie winien. Gdy ja jeszcze tam byłam, był już nieźle wstwiony, a był to dopiero początek, nie myślę, więc co było później.
- Oj, Alex... - chciałam coś powiedzieć, ale nie dokończyłam, bo dopiero wtedy zobaczyłam, że ma podbite prawe oko. - Co się stało? - spytałam, stanowczym głosem, a on odwrócił głowę. Przypuszczałam, że stało się to na imprezie, ale nie miałam pojęcia z kim się pobił. Patrzyłam na niego, a on nie miał zamiaru mi odpowiedzieć, z tego wynikało, że musiał być to coś poważnego.
- Pobiłem się...z Austin'em. - oznajmił. Nie mogłam w to uwierzyć, przecież są najlepszymi przyjaciółmi, a teraz się biją. Poczułam się jakbym wogóle nie znała tego człowieka, przed moim wyjazdem, on nigdy by się nie pobił ze swoim kumplem, a teraz? Proszę, dowód stoi przedemną.
- Z Austin'em się pobiłeś?! Czemu?! - on tylko zaśmiał się idiotycznie. Czekałam na odpowiedź z jego strony, ale chyba na marne, bo nie zamierzał mi nic mówić, tylko rozglądał się dookoła. Czy on miał mnie za idiotkę?
- Mia, zobacz. - podbiegła do mnie Amy, z komórką w ręku. - Kelly, mi to przysłała.
Dziewczyna, włączyła filmik, nie wiedziałam co to ma być, bo na początku była pokazana impreza, jak poznałam, wczorajsza. Ale szybko zrozumiałam o co chodzi. Na filmie, widać było grupkę osób siedząch razem, wśród nich był też Austin. Na początku nic wielkiego się nie działo, pili piwo i rozmawiali, chociaż nie było słychać o czym, bo grała głośna muzyka, ale za chwilę ją ściszyli, i było wszystko dokładnie słychać.
- Austin, ale Mia Ci się spodoba, co nie? Tylko niezaprzeczaj! - powiedział, jakiś koleś, a Austin tylko się zaśmiał, po czym wziął łyk piwa.
- A komu by się nie podobała? Taka to tylko do jednego się nadaje. - kiedy to usłyszałam, łza zakręciła się w moim oku. Podniosłam na chwilę głowę i ujrzałam Austin'a, który stał nieruchomo, i patrzył się na mnie, takim chyba przepraszającym wzrokiem. Dupek...
- Ale patrz, ty do niej cały czas zarywasz, a ona ma Cię zaprzeproszeniem, w dupie. - powiedział, inny chłopak, którego zbytnio nie znałam.
- Brednie. Ona tylko zgrywa taką niedostępną, a później, jak już przyjdzie co do czego, będzie prosiła o więcej. - zaśmiał się, a reszta chłopaków razem z nim, ale to nie był zwykły śmiech, to był taki odrażający. Wtedy Amy wyłaczyła film, a z moich oczy leciały łzy.
Tak bardzo mi wczoraj pomógł, wyciągnął mnie z tego dołka, pocieszył, a ja go nawet polubiłam. A on co? On miał mnie za jakąś zabawkę do łóźka, którą niedługo będzie miał, ale niedoczekanie jego. Tak nie będzie. A wiecie co w tym jest najgorsze? Że po tym jak był taki natrętny, stał się naprawdę fajnym kolegą, a teraz znowu stał się jeszcze gorszy, a ten filmik był tego dowodem.
Popatrzyłam na niego i ze łzami, spływającymi po moim policzku, pokręciłam głową. Austin, chciał do mnie podejść, ale Alex skutecznie go zatrzymał, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Chciałam jak najszybciej z tamtąd uciec, domyślałam się, że zapewne cała szkoła to widziała, a jak nie to z pewnością zobaczy, dlatego szybko wzięłam swoją torbę.
- Mia, zaczekaj. - usłyszałam Austin'a, kiedy go minęłam. Nie zamierzałam się zatrzymywać, szkoda było czasu na niego. - Poczekaj, wytłumaczę Ci to. - nie mogłam w to uwierzyć. Co on myślał, że jestem jaką idiotką, że uwierzę w pierwszą lepszą bajeczkę?
- Ale ty nic nie tłumacz, za to ja Ci coś wytłumaczę. Jesteś perfdinym dupkiem, na którego się nawet nie chce patrzeć. Dla Ciebie, dziewczyna jest tylko zabawką do łóźka, którą następego dnia można wyrucić. I jesteś strasznym hipokrytą. - powiedziałam, po czym odwróciłam się i poszłam. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Austin, któremu zaufałam, i któremu zwierzyłam się z tego o czym niewiedzą nawet moi rodzice i przyjaciele, dzisiaj okazał się być zwykłym draniem.
Wyszłam ze szkoły i jeszcze bardziej zaczęłam płakać, przed chwilą najwidoczniej poznałam prawdziwą twarz tego chłopaka, a to co było do tej pory najwidoczniej było przykrywką. Nie miałam pomysłu gdzie mogłabym pójść, ale napewno chciałam, teraz, być sama. To wszystko bardzo bolało, wczoraj Ryan i sms od mojego byłego chłopaka, a dzisiaj dowiaduję się, że wszyscy mają mnie za jakąś panienkę do łóżka. To było okropne.
W końcu usiadłam na jednej z ławek w parku, gdzie nie było nikogo, ale trudno było się dziwić, przecież była dopiero ósma. W myślach cały czas, odtwarzał mi się ten film, który był dla mnie obrzydliwy. To przynosiło mi cholerny ból. A jeszcze wczoraj myślałam, że wszystko się ułoży, że będzie dobrze i to dzięki temu palantowi przez, którego dzisiaj płaczę. Ale skoro chciał mnie poderwać tylko do jednego, to po co mnie wczoraj pocieszał?
Chciaż, że próbowałam być silna, to nie umiałam, ryczałam jak małe dziecko. Każda spłwająca łza, była oznaką bólu, który czułam. To tak bardzo boli, usłyszeć takie coś, chyba newet bardziej to boli, niż wczorajsze sytuacje. Dla nich wszystkich byłam potrzebna tylko do łóżka, a przecież ja i tak dużo przeszłam, to teraz jeszcze takie coś. I teraz gdy znam prawdę, nie jestem zdziwiona tym, że Alex pobił się Austin'em, on był moim przyjacielem i wiedziałam, że zawsze mnie obroni czy uratuje.
Jednak pomimo wszystko, nadal nie mogłam w to uwierzyć, w te słowa wypowiedziane przez Austin'a, one mnie obrzydzały, dosłownie.
- Przepraszam. - dobrze rozpoznałam ten głos. Nie miałam siły znowu się na niego wydzierać, dlatego też nic nieodpowiedziałam, tylko pokręciłam głową.
~~~~~~~~
Nie wiem co ja zrobiłam z tym rozdziałem, wszystko bardzo pokomplikowałam, ale to moja wyobraźnia tak działa, a wogóle nie miało tak być, no ale jest i trzeba być zadowolonym. Ja jestem. Nie wiem jeszcze jak w ty odbierzecie... :)
ask.fm/Juliaaaa235
niedziela, 4 stycznia 2015
Rozdział 12
Stojąc w holu, czekałam na moje przyjaciółki, które zaraz miały się zjawić. Patrzyłam na ludzi wychodzących z sali, wszyscy z nich byli wesoli, mimo, że tylko jedna drużyna wygrała, to wszyscy się cieszyli, bo to był naprawdę dobry mecz, przede wszystkim zacięty. Ja się na nim bardzo dobrze bawiłam, pewnie też, dlatego, że nasza drużyna wygrała.
Nie wiem jak to się stało, ale zapomniałam o wszystkich problemach. Może miałam jeszcze w głowie sms'a, którego dostałam wcześniej i można tak powiedzieć, że trochę się bałam, ale jednak nie brałam już go sobie tak poważnie, miałam nadzieję, że to tylko jego głupie źarty.
- I jak, podobał się mecz? - usłyszałam za sobą głos Austin'a i się uśmiechnęłam.
- Tak. Świetnie graliście. - powiedziałam, odwracając się do niego przodem. Zobaczyłam, że jest jeszcze w stroju sportowym i jest spocony, ale mi to nie przeszkadzało w rozmowie z nim, widać było, że chłopak jest szczęśliwy ze zwycięstwa, ale trudno było mu się dziwić, każdy by się cieszył na jego miejscu.
- To widzimy się później? - spytał, a na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie. Nie wiedziałam o co może mu chodzić.
Widzimy się później?
- Austin, ale o co chodzi?
- Jest impreza w ramach zwycięstwa. - pomimo wszytkiego nie miałam ochoty tam iść i się bawić, ale wiedziałam, że zapewne nie będę umiała mu odmówić, on był za miły dla mnie. Napewno na to niezasługiwałam.
- Ja nie idę. - powiedziałam, ale wiedziałam już po jego minie, że nie odpuści, ale ja też potrafiłam być uparta i stawiać na swoim.
- Czemu? Bez Ciebie to żadna zabawa. - uśmiechnęłam się lekko, nie wiedziałam czemu, ale ten chłopak zawsze wywoływał u mnie uśmiech. Wiedziałam już, że nigdy nie będę dla niego taka jak kiedyś, on na to nie zasługiwał.
- Austin, proszę Cię. Miło mi, ale nie mam ochoty iść. - naprawdę byłam mu wdzięczna za wszystko, ale nie "zmusi" mnie do tego. Nie chciałam mu tego mówić, ale nadal pamiętałam poprzednią dyskotekę i mimo, że się zmieniłam, to cały czas miałam to w głowie, to, że mnie całował, dotykał, i też może, dlatego nie chciałam się zgodzić.
- Nawet jak będę ładnie prosić? - spytał, a ja się zaśmiałam, bo zrobił taką słodką minkę. - Mia, zgódź się. Bardzo mi zależy na twojej obecności. - kurde, ten chłopak zawsze wiedział co powiedzieć. Mówił to z taką nutką w głosie, że chyba każdy by się zgodził, ja chociaż, że nie chciałam nie potrafiłam mu odmówić. Tak, wiem, mam słabą wolę, ale co poradzić?
- Już, dobrze, dobrze. Sama nie wiem dlaczego się zgadzam... - powiedziałam, a po moich słowach się uśmiechnął. Widać było, że się ucieszył, a potym co dla mnie zrobił, było to dla mnie ważne.
- Jesteś kochana. - pocałował mnie w policzek, nie chciałam tego pokazywać, ale nie za bardzo mi to pasowało. Nie chciałam, aby całował mnie obojętnie gdzie, to, że go polubiłam, nie znaczy, że chcę, aby takie coś robił, ale postanowiłam nic nie mówić.
***
Impreza trwała w najlepsze. Każdy cieszył się ze zwycięstwa naszej drużyny, też oczywiście się cieszyłam, tylko tego tak nie okazywałam. Nie chciałam być tutaj, w tym miejscu, ale postanowiłam "kłócić" się z samą sobą i tam zostać.
Kelly tańczyła z Mike'iem i widać było, że fantastycznie się bawili, Amy gdzieś mi zniknęła, a mój przyjaciel Alex był już nieźle nawalony, więc nie miałam z kim prozmawiać, czy nawet potańczyć. Stałam, więc sama przy oknie, patrząc na bawiących się ludzi. Nie była to wielka impreza tylko taka średnia, ale nawet mi to przeszkadzało, wszystko mnie denerwowało tutaj, pewnie, dlatego że byłam tutaj w pewnym sensie na siłe.
***Oczami Austin'a***
Cieszyłem się ze zwycięstwa, ponieważ było to bardzo ważne dla mnie, ale ważniejsza byłaby obecność Mii przy mnie, lecz mimo, że dziewczyna zmieniła stosunek do mnie, to nadal jest zamknięta w sobie. Chciałbym to zmienić, ale nie byłem pewien czy dam radę, ponieważ ta mała istotka jest bardzo uparta.
Stałem oparty o ścianie, w ręku trzymając butelkę z piwem, mimo, że to ja wraz z drużyną wygraliśmy, nie świętowałem tak jak pozostali uczestnicy imprezy. Tak naprawdę wzrokiem, cały czas szukałem Mii, ale nie za bardzo mogłem ją znaleźć. Chciałbym popatrzeć w te jej śliczne oczka i na cała nią, podobno ideały nie istnieją, ale ja właśnie myślę o ideale dziewczyny, pod każdym, nawet najmniejszym, względzie.
Moje myśli przerwało czyjeś zawieszenie się na moim ramieniu, kiedy tylko zobaczyłem kto to, przekręciłem oczami. Miałam już jej dość, ciągle tylko czegoś, chciała lub mówiła słodkim głosikiem, który dla mnie był obrzydliwy. Krótko mówiąc: Była natrętna.
- Aus, zatańczymy? - spytała, a ja miałem ochotę coś jej zrobić. Nie były to za ostre słowa, bo tak było prawie cały czas, odkąd się tu przeniosłem i było to męczące, choć to mało powiedziane.
- Rachel, nie dziś. - odpowiedziałem, dość łagodnie, bo pomimo tego, że za nią nie przepadałem, to nie chciałem jej zranić. Była dziewczyną, której się podobałem, a tego się nie wybiera.
- No proszę. Tylko jeden taniec. - Rachel była nieugięta i nie chciała odpuścić, z kolei ja nie miałem ochoty z nią tańczyć. Dziewczyna patrzyła się na mnie, wyczekując z mojej strony odpowiedzi, lecz ja byłem zajęty zupełnie czymś innym. Wreszcie znalazłem Mie i obserwowałem ją, dziewczyna stała sama przy oknie, i tak samo jak ja przed chwilą, rozglądała się po domu. Wyglądała tak niewinnnie, zapomniałem wtedy o całym świecie dookoła, była tylko ona. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłem się delikatnie do dziewczyny, a ona nic nie zaregowała. Przez chwilę patrzyła się w moją stronę, ale potem podeszła do niej Amy i wszystko się skończyło, a ja dopiero wtedy się ocknęłem.
- Austin! Słuchasz mnie?! - a ona jeszcze tu jest? Myślałem, że już poszła. Ma dziewczyna tupet.
- Oczywiście. Co mówiłaś? - zaśmiałem się, wzamian otrzymując mordercze spojrzenie od brunetki, a po chwili już jej nie było. Nie chciałem robić sobie z niej żartów, ale nie mogłem się powstrzymać, a jej mina była bezcenna.
Mój wzrok powędrował w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała Mia, a teraz już jej nie było. Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas, w tak krótkiej chwili ona zniknęła. Odwróciłem się dosłownie na chwilę, a po chwili jej już nie było.
Jakoś nie miałem zamiaru się tym przejmować i postanowiłem pójść tańczyć, do jakieś dziewczyny, sam nie wiedziałem, dlaczego, ale nie miałem zamiaru stać i czekać, aż Mia by do mnie podeszła.
***Oczami Mii***
Nie miałam zamiaru, w dalszym ciągu tam siedzieć, dlatego też wyszłam wraz z Amy z imprezy. Dziewczyna się trochę źle się czuła, a ja postanowiłam to wykorzystać i wyjść wraz z nią. Miałyśmy szczęście, że obie byłyśmy trzeźwe, bo w ten sposób łatwiej było nam dość do domu.
~~~~~
I mamy, miśki kolejny rozdział <3
Muszę, wam się przyznać, że niewyobrażam sobie gdy skończę te opowiadanie i przestanę je pisać :)
ask.fm/Juliaaaa235